ŚwiatRyanair wykorzystały 19-letnią łodziankę?

Ryanair wykorzystały 19‑letnią łodziankę?

Praca w renomowanej firmie, duże zarobki i możliwość zwiedzenia świata - kto nie chciałby skorzystać z takiej oferty? Skusiła się na nią 19-letnia łodzianka, która posadę stewardesy w liniach Ryanair uznała za życiową szansę. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna - po krótkiej przygodzie z firmą pozostały zszargane nerwy, uraz psychiczny oraz kilkutysięczne długi.

Ryanair wykorzystały 19-letnią łodziankę?
Źródło zdjęć: © AFP

04.04.2008 | aktual.: 04.04.2008 12:27

Łodziankę (nazwisko do wiadomości redakcji) skusiło ogłoszenie o pracy zamieszczone w Internecie, w którym obiecywano nie tylko interesujące zajęcie, ale i miesięczne zarobki w wysokości 1200-1300 euro. Kobieta opowiada, że przedstawiciele firmy obiecywali jej także pomoc w urządzeniu się w nowym miejscu pracy i ciekawą przygodę.

Wymagania nie były wielkie: znajomość języka angielskiego, przynajmniej 175 cm wzrostu, umiejętność pływania. Mając takie perspektywy, łodzianka zdecydowała się zainwestować 1850 euro w 5-tygodniowe szkolenie - kolejny warunek przyjęcia.

Policzyłam, że przyszłe zarobki zrekompensują ten wydatek, tym bardziej że zaoferowano nam możliwość zaciągnięcia pożyczki w Bank of Ireland, na korzystnych zasadach- wspomina stewardesa. Raty miały być odciągane od pensji.

Kobieta opowiada, że wypełniła stos formularzy, w tym dokumenty dotyczące tego, czym zajmowała się 10 lat wcześniej. Szkolenie odbyło się we Wrocławiu. Łodzianka mówi, że przyszłej załodze nie zapewniono zakwaterowania, wyżywienia i dojazdów przez ten czas. Pożyczyła 2 tysiące zł od mamy. Kurs polegał na uczeniu się kolejnych fragmentów książkowej instrukcji, tzw. manualu. Nie było szczegółowych badań medycznych, sprawdzenia, czy kobieta może pracować na wysokości.

Mimo że teoretycznie oferowano możliwość wyboru miejsca pracy, w praktyce wyglądało to zupełnie inaczej. Zamiast do Londynu, Frankfurtu lub Barcelony, dziewczyna w ubiegłym roku trafiła do Belfastu. Nie otrzymała także pomocy przy urządzeniu się w nowym miejscu. Jak twierdzi, mieszkanie znalazła sama za pośrednictwem Internetu. Pierwsza wypłata - 830 funtów, była satysfakcjonująca, pozwoliła na wynajęcie za 180 funtów mieszkania, wydanie ok. 200 na jedzenie i jeszcze zaoszczędzenie. Dalej było jednak gorzej: na konto wpływało następnie 670, 510 i wreszcie 420 funtów. Prośby o wyjaśnienie sytuacji nic nie dały. Okazało się, że załoga ma płacone jedynie za czas spędzony w powietrzu, zadania na lotnisku wypełnia charytatywnie. Z bazy w Belfaście odbywają się tylko krótkie loty po Wyspach, najdłuższy trwa 50 minut. Interwencje u przełożonych nic nie dały. Na dodatek co miesiąc z pensji dziewczyny potrącano 25 funtów za służbowy strój.

Zaczęło się pożyczanie pieniędzy od rodziny, znajomych, żywiłam się najtańszą pizzą z Tesco- wspomina kobieta. Mój stan psychiczny stale się pogarszał, wreszcie powiedziałam dość i podjęłam decyzję o odejściu. Mam ok. 15 tysięcy zł długu, zostaję w Irlandii, by znaleźć nową pracę i go spłacić. Zamiast do renomowanej firmy, trafiłam do latającego obozu pracy!

Co gorsza, zdaniem stewardesy, przewoźnik niedostatecznie dba o bezpieczeństwo pasażerów. Przed wejściem na pokład nikt nie kontroluje wiedzy załogi co do zasad udzielania pierwszej pomocy, w trakcie lotu nie są przestrzegane procedury. Dziewczyna była świadkiem, jak pracownik techniczny zamiast wymienić butlę z tlenem, która miała zerwaną plombę, prowizorycznie skręcił zabezpieczenie. Główny steward w trakcie nagłego poderwania samolotu w powietrze zamiast czuwać nad bezpieczeństwem pasażerów i przekazywać odpowiednie komendy, ze śmiechem komentował nietypowe zdarzenie.

W Polsce niewiele jest instytucji, które mogłyby przyjrzeć się temu, co dzieje się u przewoźnika. Państwowa Inspekcja Pracy nie może skontrolować firmy, która działa poza granicami kraju. Jarosław Iwaszkiewicz, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy w Łodzi, radzi łodziance zgłoszenie się do irlandzkiego odpowiednika PIP lub do polskiego konsulatu w Irlandii.

Także do Irlandii odsyła ją Katarzyna Krasnodębska, rzecznik Urzędu Lotnictwa Cywilnego, który kontroluje przewoźników. Sprawdzamy niepokojące sygnały, ale tylko na terenie Polski - informuje pani rzecznik. W Irlandii zajmuje się tym Civil Aviation Authority.

Tomasz Kułakowski z Ryanaira odpowiedź na wszystkie zarzuty łodzianki uzależnił od podania personaliów stewardesy. Skomentował jedynie część pytań.

Koszt noszenia służbowych uniformów to standardowa niewielka opłata, na którą załoga zgadza się podpisując kontrakt- tłumaczy Kułakowski. Nie jest to na żadnym etapie rekrutacji objęte tajemnicą. Ryanair od 1985 roku wykonuje bezpiecznie operacje lotnicze. Ani razu procedury bezpieczeństwa Ryanaira nie zostały złamane, czego efektem jest kontynuowanie bezpiecznych operacji za zgodą Irlandzkiego Civil Aviation Authority przez ostatnie 23 lata. Bezpieczeństwo stanowi dla Ryanair priorytet.

POLSKA Dziennik Łódzki
Alicja Zboińska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
polkairlandiapodróż
Zobacz także
Komentarze (0)