Rumunia podąża śladem Orbana? "Antyeuropejski kurs"
Prawicowe partie w Rumunii, wzorując się na Węgrzech, chcą przyjąć ustawę przeciwko "homopropagandzie". Krytycy ostrzegają, że sprowadzi to Rumunię na antyeuropejski kurs.
Wiele osób w Rumunii do niedawna nie miało nawet pojęcia, co oznacza skrót LGBT. I trudno się dziwić, bo w ostatnich latach zagadnienia tożsamości płciowej nie grały w tym kraju prawie żadnej roli w debacie publicznej. Co prawda jesienią 2018 roku odbyło się dopingowane przez Rumuński Kościół Prawosławny referendum przeciwko małżeństwom homoseksualnym, ale zostało ono zignorowane przez większość społeczeństwa. Do urn poszło zaledwie 21 procent uprawnionych, przez co głosowanie uznano za nieważne.
Ale teraz kilka prawicowych rumuńskich ugrupowań znowu próbuje rozniecić debatę wokół tematu, a konkretniej - wokół rzekomo niezbędnej walki z "ideologią LGBT" i "homopropagandą". Posługują się przy tym zaimportowaną z Węgier ustawą, przyjętą niedawno przez rząd Viktora Orbana, w której zagadnienia homo- i transseksualizmu miesza się z pedofilią.
Także Rumunia musi ustawowo chronić swoją młodzież przed propagandą LGBT - przekonują inicjatorzy projektu, powtarzając argumenty władz w Budapeszcie. Projekt, który ma zostać złożony w parlamencie, nie będzie się zbytnio różnił od węgierskiego.
Zobacz też: Porozumienie opuszcza koalicję. Polityk PiS: są dorosłymi ludźmi
Inicjatywa może wywołać spore zamieszanie wykraczające poza ramy rumuńskiej polityki. "Szkody już zostały wyrządzone" - pisze publicysta Dan Tapalaga z portalu G4Media.
"Dywersyjna narracja antyunijna także u nas weszła do mainstreamu" - dodaje. Adwokat i liberalny węgierski polityk Peter Eckstein-Kovacs mówi w rozmowie z DW: "Chodzi o próbę włączenia Rumunii, która była dotychczas jednoznacznie proeuropejska, w antyeuropejski, przyjazny Kremlowi sojusz".
Wsparcie dla referendum Orbana
Inicjatywa ustawy anty-LGBT wyszła pod koniec lipca od dwóch pozaparlamentarnych, prawicowo-nacjonalistycznych partii węgierskiej mniejszości w Rumunii: Siedmiogrodzko-Węgierskiej Partii Ludowej (PPMT) i Węgięrskiej Partii Obywatelskiej (MPP). PPMT ma w parlamencie w Bukareszcie jednego posła, Zoltana Zakariasa, który jednak dostał mandat z listy o wiele większego ugrupowania UDMR, czyli Demokratycznego Związku Węgrów w Rumunii.
UDMR na razie nie komentuje inicjatywy swoich mniejszych, siostrzanych partii. UDMR w jawny sposób jednak wspiera planowane przez Viktora Orbana na Węgrzech referendum w sprawie ustawy anty-LGBT, które planowane jest na styczeń. UDMR wzywa wszystkich siedmiogrodzkich Węgrów z podwójnym obywatelstwem do udziału w referendum w sąsiednim kraju.
Kilka dni po ogłoszeniu pierwszej inicjatywy także skrajnie prawicowy Sojusz Jedności Rumunii (AUR) zapowiedział złożenie swojego projektu ustawy anty-LGBT inspirowanej tą węgierską. Paradoks polega na tym, że ugrupowanie to jest otwarcie antywęgierskie i często atakuje węgierską mniejszość w Rumunii.
Wybuchowy temat
Żaden z projektów ustaw nie ujrzał jeszcze światła dziennego, choć już wiadomo, że sprawa może wywołać spore zamieszanie, zwłaszcza z powodu Demokratycznego Związku Węgrów w Rumunii (UDMR), który jest częścią liberalnej, proeuropejskiej koalicji rządowej w Bukareszcie. W ostatnich latach partia ta coraz bardziej ewoluowała jednak w kierunku tuby propagandowej Viktora Orbana i przystawki jego Fideszu.
Wspierając węgierskie referendum i, co niewykluczone, rumuńską ustawę anty-LGBT UDMR wciąga rząd w Bukareszcie w spory, które Viktor Orban od lat toczy z Unią Europejską. Może to być świadomy manewr. Bo UDMR odrzuca choćby niektóre reformy wymiaru sprawiedliwości, ale partia nie mogła się z tym przebić.
Głosy z Siedmiogrodu dla Orbana
Rumuński politolog Cristian Pirvulescu mówi w rozmowie z DW, że nieformalny sojusz między UDMR a skrajnie prawicową AUR będzie poważnym problemem dla liberalnego rządu w liberalnie nastawionej Rumunii. - Ale to jest na rękę także Viktorowi Orbanowi - mówi Pirvulescu.
Dostrzega on też w Siedmiogrodzie pierwsze oznaki węgierskiej kampanii wyborczej przed wyborami parlamentarnymi wiosną. - Dla Orbana jest bardzo ważne, aby pozyskać głosy Węgrów z Siedmiogrodu - mówi. - Są oni co prawda konserwatywni, ale nie antyeuropejscy, dlatego próbuje ich mobilizować takim tematem jak LGBT, który dzieli społeczeństwo i za pomocą którego łatwo jest zbierać głosy.
Prawnik Peter Eckstein-Kovacs, który sam długo był członkiem UDMR, gdzie reprezentował nieistniejące już liberalne skrzydło, z dużym niepokojem spogląda na dzisiejszą politykę Związku Węgrów i robi historyczne aluzje. - Niemcy w Siedmiogrodzie mieli niegdyś bardzo mocną regionalną tożsamość, ale ich hasło wyborcze "Słodki heimat" zamieniło się w latach 30. w "Deutschland, Deutschland über alles" - mówi. Jego zdaniem Węgrzy z Siedmiogrodu znaleźli się teraz w podobnym miejscu. - Z siedmiogrodzkiego poczucia przywiązania do regionu robi się wspólnota węgierskiej krwi i Węgier jako ojczyzny. Uważam to za bardzo niebezpieczne - dodaje.
Politolog Cristian Pirvulescu zgadza się z tą diagnozą. Jak mówi, UDMR angażowała się wcześniej na rzecz integracji siedmiogrodzkich Węgrów w wielokulturowym i wieloetnicznym Siedmiogrodzie. - Teraz wyznaje ideę etnicznych i kulturowych Wielkich Węgier - dodaje.
Keno Verseck
Przeczytaj także: