RPO o sprawie prof. Mąciora: to przykład dzikiej lustracji
To typowy przykład dzikiej lustracji, w
której wszyscy odnoszą szkodę - tak rzecznik praw obywatelskich dr
Janusz Kochanowski skomentował publikację "Newsweeka" o rzekomych
związkach prof. Władysława Mąciora z SB.
23.05.2007 | aktual.: 23.05.2007 14:35
Tygodnik "Newsweek" napisał, że Mącior, wiceszef komisji kodyfikacyjnej prawa karnego przy ministrze sprawiedliwości, na początku lat 80. przekazywał SB cenne informacje. Według "Newsweeka" planowano oficjalny werbunek Mąciora, jednak w IPN dziennikarze nie znaleźli dowodu na przyznanie mu statusu TW. Tygodnik przytacza relacje prof. Andrzeja Zolla i byłego działacza krakowskiego podziemia Zbigniewa Ćwiąkalskiego, którzy potwierdzili, że prof. Mącior stale kontaktował się z jednym z krakowskich esbeków - kpt. Stanisławem Knapikiem.
Według RPO, "publikacja przyniosła krzywdę, ponieważ została przedstawiona jako rodzaj pewnej rozróbki w środowisku krakowskim". Wyrządzono krzywdę nie tylko prof. Mąciorowi, ale również prof. Zollowi i prof. Ćwiąkalskiemu, którzy powiedzieli jedynie o tym, że widzieli jak prof. Mącior spotykał się z jakimś kapitanem, a nie twierdzili nic o jego współpracy jako TW. Natomiast zostało to przedstawione w taki sposób, jakby chcieli pomówić prof. Mąciora - dodał rzecznik.
W jego opinii, "lustracja została wykorzystana do sporu środowiskowego". Wyrządzono krzywdę całemu krakowskiemu środowisku akademickiemu, jednemu z najbardziej szacownych. Stworzono wrażenie, że jest to styl załatwiania swoich spraw - dodał.
Według RPO, sprawa ma też aspekt polityczny. Cała sprawa nie znalazłaby takiego nagłośnienia, gdyby prof. Mącior nie był doradcą ministra Ziobry - zaznaczył.
W opinii Kochanowskiego, "lustracja wymaga jak najszybszej regulacji, aby nie dochodziło do tego typu krzywdzących przypadków".
Sam prof. Mącior oświadczył w niedzielę, że nigdy nie był tajnym współpracownikiem służb specjalnych PRL. Wymienieni w publikacji jako świadkowie mojej rzekomej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa profesorowie Andrzej Zoll i Zbigniew Ćwiąkalski od dawna czuli do mnie nienawiść z tego powodu, że krytycznie oceniałem ich działalność naukową oraz ich dorobek naukowy. Postanowili więc zemścić się na mnie w perfidny i podły sposób - uważa Mącior.
Prof. Mąciora bronił minister Zbigniew Ziobro, który uznał publikację za kłamliwy i oszczerczy atak.