"Rozmawialiśmy głównie o 'skórach'"
Handel informacjami o zgonach pacjentów był
głównym przedmiotem rozmów w łódzkim pogotowiu - mówił
podczas rozprawy w łódzkim sądzie b. sanitariusz pogotowia Andrzej
N., oskarżony m.in. o zabójstwo czterech pacjentów i przyjmowanie
pieniądze od zakładów pogrzebowych. N. zaprzeczył, że zabijał pacjentów za pomocą zastrzyków z pavulonu.
06.04.2005 | aktual.: 06.04.2005 17:35
Środa była drugim dniem składania przez niego wyjaśnień w procesie, który toczy się przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Przez pięć godzin odpowiadał na pytania prokuratora i sądu. N. opowiadał o procederze brania pieniędzy od firm pogrzebowych, który - według niego - w pogotowiu był powszechny. Za informacje o "skórze" (tak nazywano w pogotowiu zwłoki) zespół karetki i dyspozytor otrzymywał od firm pogrzebowych 1200 zł, które dzielili między sobą.
Wyjaśniał, że przede wszystkim on nakłaniał rodziny do zawiadomienia konkretnych zakładów pogrzebowych. Po wizycie każdy rwał się do telefonu, by powiadomić firmę pogrzebową - mówił. Jak wyjaśnił, pieniądze dostawali nawet w godzinę lub dwie po zgłoszeniu, a najpóźniej w ciągu dwóch dni. Według niego, nie zdarzało się, żeby lekarz odmówił wzięcia pieniędzy.
W czasie prokuratorskiego śledztwa N. przyznał się do zabijania pacjentów przez wstrzykiwanie im pavulonu. Przed sądem jednak zmienił zeznania i wszystkiemu zaprzecza.
W prokuraturze dokładnie opisywał działanie tego leku, przed sądem zaś pwoiedział, że do momentu zatrzymania nic nie wiedział o działaniu leku i do czego on służy. Twierdził, że przyznał się do zabijania pacjentów, bo był w szoku. Plotłem co mi ślina na język przyniesie. To była czysta improwizacja - tak opisywał swoje wcześniejsze przyznanie się do winy.
N. był już wcześniej skazany przez sąd za udzielenie pomocy pacjentowi pod wpływem alkoholu. Przed sądem zaprzeczył, że był uzależniony od alkoholu, mimo, że tak zeznał tuż po zatrzymaniu. Andrzej N. ma dokończyć składanie wyjaśnień w poniedziałek. Wtedy ich składanie mają rozpocząć pozostali oskarżeni.
36-letni Andrzej N. i o dwa lata starszy Karol B. - są oskarżeni o zabójstwo w sumie pięciu pacjentów, poprzez podanie im leku zwiotczającego mięśnie - pavulonu. Do zabójstw miało dojść w 2000 i 2001 r. Obok byłych sanitariuszy na ławie oskarżonych siedzą również dwaj lekarze - 49-letni Janusz K. i 33-letni Paweł W., którzy odpowiadają za narażenie łącznie 14 pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne doprowadzenie do ich śmierci.
Cała czwórka jest też oskarżona o przyjęcie w ciągu kilku lat od 12 do ponad 70 tys. zł od firm pogrzebowych w zamian za informacje o zgonach pacjentów. B. sanitariuszom grozi kara od 12 lat więzienia do dożywocia, a lekarzom do 10 lat pozbawienia wolności.
W styczniu 2002 r. "Gazeta Wyborcza" i Radio Łódź ujawniły, że w łódzkim pogotowiu handlowano informacjami o zgonach, a być może też celowo zabijano pacjentów. Media podały, że istnieją poszlaki, iż niektórym chorym podawano lek zwiotczający mięśnie, co w określonych przypadkach powodowało śmierć pacjentów.
Prokuratura zapowiada kolejne akty oskarżenia w tej sprawie. Główne wątki śledztwa dotyczą korupcji oraz pozbawiania życia pacjentów poprzez stosowanie niewłaściwej terapii medycznej lub niewłaściwych leków. W wątku korupcyjnym podejrzanych jest 41 osób - pracowników pogotowia oraz pracowników i właścicieli zakładów pogrzebowych; w drugim wątku - czterech lekarzy, którym dotąd zarzucono popełnienie 26 przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu.