Rozbieżne zdania posłów w sprawie szykanowania Szumielewicz
Tomasz Nałęcz zamierza na najbliższym posiedzeniu Sejmu zadać premierowi zapytanie poselskie w sprawie szykanowania legislatorki Bożeny Szumielewicz. W tej samej sprawie interpelował w niedzielę u premiera poseł Zbigniew Ziobro. Natomiast poseł Bogdan Lewandowski nie widzi w całej sprawie śladów szykanowania urzędniczki.
2 grudnia "Gazeta Wyborcza" opublikowała informację o tym, że Bożena Szumielewicz została pozbawiona premii przez szefa RCL, Aleksandra Proksę. Legislatorka została też oskarżona przez szefa kancelarii premiera Marka Wagnera o kłamstwo przed komisją w związku z jej zeznaniem, że jako legislator nie miała dostępu do stenogramów posiedzeń Rady Ministrów i nie mogła sprawdzać ich rzeczywistego przebiegu. Tymczasem z ustaleń dziennikarskich wynika, że Szumielewicz mówiła prawdę - decyzja upoważniająca wszystkich legislatorów do wglądu w dokumenty niejawne została wydana w dzień po zeznaniach prawniczki.
"To wszystko - obcięcie premii, oskarżenie o kłamstwo - można zinterpretować jako szykany wobec urzędniczki, presję wywieraną na osobę, która może jeszcze raz stanąć przed komisją śledczą" - powiedział w niedzielę na konferencji prasowej Ziobro.
Szef komisji śledczej Tomasz Nałęcz (UP) zapowiedział, że, jeśli klub podzieli jego opinię, na najbliższym posiedzeniu Sejmu zada zapytanie poselskie premierowi w sprawie pozbawienia premii Bożeny Szumielewicz. W jego ocenie, jest to działanie, które "ma wszelkie znamiona represjonowania pracownika za to, że przed komisją śledczą zeznał to, co wiedział, a ta wiedza była niekorzystna dla niektórych wysoko postawionych osób".
Nieco inaczej ocenia sytuację inny członek sejmowej komisji śledczej, poseł Bogdan Lewandowski (SLD). "Na początku, po artykule w 'GW' byłem zbulwersowany tym, że urzędniczka ma ponieść karę za zeznania zgodne z jej sumieniem. Okazało się jednak, że o żadnej karze nie ma mowy. Chodzi o nie przyznanie premii, która jest z definicji nagrodą uznaniową. W dodatku trudno mi doszukać się związku między nie przyznaniem premii pod koniec roku a zeznaniami z marca" - powiedział poseł.
Komentując oskarżania o kłamstwo, wysunięte pod adresem Szumielewicz przez Marka Wagnera Lewandowski powiedział: "Zapewne Marek Wagner nie wiedział, że w okresie, o którym mowa, legislatorzy nie mieli dostępu do stenogramów posiedzeń rządu. Uważam że powinien wykazać większą powściągliwość, ale naprawdę jest wiele ważniejszych spraw do rozpatrywania niż okazany przez Marka Wagnera brak powściągliwości" - dodał Lewandowski.