Rozbieżne stanowiska Polski i Portugalii w sprawie Nicei
Premier Portugalii Jose Manuel Durao
Barroso poinformował po spotkaniu z szefem polskiego
rządu Leszkiem Millerem, że jego kraj popiera zaproponowany przez
Konwent Europejski system głosowania w Radzie UE. Jednocześnie
opowiada się za wypracowaniem kompromisu w tej sprawie podczas
konferencji międzyrządowej.
30.10.2003 | aktual.: 30.10.2003 16:17
Natomiast według Leszka Millera, istnieje duże prawdopodobieństwo, że jeśli Traktat Konstytucyjny odbiegnie od ustaleń w Nicei, nie zostanie ratyfikowany.
Durao Barroso podkreślił, że Portugalia opowiada się podobnie jak Polska za zasadą "jeden kraj - jeden komisarz" oraz uważa za konieczne umieszczenie w preambule unijnej konstytucji odwołania do wartości chrześcijańskich. Jak dodał, jego kraj jest także przeciwny tworzeniu konkurencyjnych wobec NATO struktur w UE.
Szef portugalskiego rządu przyznał, że wszystkie kraje UE, również Portugalia, ratyfikowały Traktat Nicejski, ale jak przyznał, w międzyczasie zostały podjęte jaśniejsze i prostsze procedury podejmowania decyzji w Radzie UE. Jak podkreślił, jeżeli proces podejmowania decyzji w UE nie będzie wydajny, nie będzie to dobre. "Dlatego popieramy propozycję Konwentu Europejskiego, który opracował projekt unijnej konstytucji" - dodał.
"Polska i Portugalia nie tylko są bardzo blisko przy stole obrad w UE ze wzglądów alfabetycznych, ale też są blisko w kwestiach gospodarczych. Europa nigdy nie będzie zjednoczona bez Polski, która jest krajem o wielkiej historii i kulturze. Cieszymy się, że będziemy razem w UE" - podkreślił Durao Barroso.
Portugalski premier przypomniał też, że Portugalia była jednym z trzech pierwszych krajów, które ratyfikowały traktat akcesyjny UE.
Leszek Miller pytany, czy polski rząd przetrwa, jeżeli nie uda mu się obronić ustaleń w Nicei, podkreślił, że nie jest to tylko sprawa przetrwania tego czy innego gabinetu. Jak dodał, rząd podpisuje Traktat Konstytucyjny, ale - zaznaczył - trzeba go jeszcze ratyfikować.
"Istnieje duże prawdopodobieństwo, że jeśli Traktat odbiegnie od ustaleń z Nicei, to nie zostanie on w Polsce ratyfikowany"- oświadczył.
"My bardzo wiele wysiłku poświęciliśmy na przekonanie Polaków, aby zechcieli wziąć udział w referendum akcesyjnym i zagłosować na +tak+ dla przystąpienia Polski do UE" - zaznaczył szef polskiego rządu. Jak podkreślił, do ważności referendum trzeba było uzyskać ponad 50-procentową frekwencję, co w warunkach polskich nie jest łatwe.
Przypomniał też, że przed referendum wiele razy powoływano się na ustalenia z Nicei, podkreślano, jakie pozycje będą miały poszczególne kraje i było to przez Polaków przyjmowane pozytywnie.
"Jeśli teraz musielibyśmy powiedzieć, że to nie miało sensu, bo wszystko się zmieniło, to trudno sobie wyobrazić, aby to miało miejsce" - podkreślił Miller.
Stąd - jak dodał - z taką konsekwencją stoimy na gruncie tego, co zostało przed trzema laty przyjęte w Nicei.
Szczyt w Nicei przyznał Hiszpanii i Polsce po 27 głosów w radzie UE, a Niemcom, Francji, Wielkiej Brytanii i Włochom po 29. W nicejskim systemie liczenia większości Madryt i Warszawa mają niemal takie same możliwości blokowania unijnych decyzji jak cztery największe kraje UE. W systemie zaproponowanym przez Konwent mają one dwa razy mniej głosów od Niemiec, ponieważ uzależnia on siłę głosu państwa od liczby jego ludności. Decyzja wymaga poparcia 60% ludności UE, ale też ponad połowy liczby państw członkowskich.