Rotfeld: stanowisko ambasadora nie jest stanowiskiem pracy chronionej
Prezydent i rząd każdego państwa mają prawo powołać na ambasadorów tych ludzi, których uważają za właściwych - uważa b. minister spraw zagranicznych Adam Rotfeld. W ten sposób odniósł się do zapowiedzi MSZ odwołania 10 ambasadorów.
04.01.2006 | aktual.: 04.01.2006 13:31
Stanowisko ambasadora nie jest stanowiskiem pracy chronionej. Ambasador powinien podporządkować się, tak jak dowódca garnizonu powinien z pokorą przyjąć decyzję o odwołaniu - podkreślił Rotfeld w audycji w radiu Tok FM.
Jego zdaniem, zmianie ambasadorów nie powinno się nadawać "formy sensacji", tylko należałoby zrealizować ją w "normalnym trybie". Tę wymianę należy robić w sposób bardziej profesjonalny, normalny. Należy to potraktować jako element funkcjonowania normalnego państwa - dodał b. minister.
Rotfeld przyznał, że kiedy sam był ministrem spraw zagranicznych, "obce mu były haki w życiorysach (dyplomatów) i grzebanie w (ich) teczkach". Nigdy nie prosiłem o żadne teczki, tylko zastanawiałem się, czy ci ludzie są na tyle kwalifikowani, aby można było im zaufać - zaznaczył.
B. minister uważa, że sprawy personalne wymagają zawsze indywidualnego podejścia (...) Za każdym razem starałbym się ocenić każdą osobę indywidualnie. Nikt z nas nie jest w takiej sytuacji, aby mógł pierwszy rzucić kamieniem - powiedział.
Jeżeli się kogoś ocenia, to trzeba brać pod uwagę nie tylko sprawy, które miały miejsce kilkadziesiąt lat temu, ale również to, co ktoś robił w ciągu ostatnich 16 lat - dodał b. minister.
Odwołanie ambasadorów MSZ tłumaczy tym, że niektórzy szefowie misji dyplomatycznych byli w przeszłości związani ze "służbami i aparatem partyjnym PZPR" i przez to stracili zaufanie obecnych polskich władz.
Rotfeld zaznaczył, że dyplomata ma prawo tylko do jednej lojalności - wobec państwa. Zmieniają się rządy, zmieniają się orientacje polityczne, prezydenci, premierzy, ale dyplomata ma służyć państwu, i to powinno być przedmiotem jego oceny - argumentował.