Rotfeld jedzie na Ukrainę, aby podziękować za ocalenie
Minister spraw zagranicznych Adam Daniel
Rotfeld pojedzie w piątek na Ukrainę, gdzie weźmie udział w
uroczystości wmurowania tablicy w hołdzie hierarchom Kościoła
unickiego, braciom Andrzejowi i Klemensowi Szeptyckim, którzy w
czasie II wojny światowej ratowali życie dzieciom żydowskim,
ukraińskim i polskim. Rotfeld jest jednym z żydowskich dzieci
uratowanych wtedy przez braci.
Uroczystość wmurowania tablicy odbędzie się w Uniowie koło Lwowa. W tej miejscowości znajduje się klasztor zakonu studytów, w którym podczas wojny ukrywano żydowskie dzieci, w tym obecnego szefa polskiej dyplomacji. Minister złoży wizytę na Ukrainie na zaproszenie głowy Kościoła greckokatolickiego w tym kraju, kardynała Lubomyra Husara. W uroczystości wmurowania tablicy w hołdzie braciom Szeptyckim, poza Rotfeldem i kardynałem Husarem, będzie też uczestniczyć m.in. zwierzchnik Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie.
W opublikowanych w lutowej "Polityce" wspomnieniach Rotfeld (urodzony w 1938 r. w Przemyślanach koło Lwowa) opisał, jak trafił do klasztoru studytów.
"Było to późną jesienią, najprawdopodobniej w początkach grudnia 1941 r. Władze zakonu Studytów - jest to greckokatolicki odłam zakonu Bazylianów, którego adwokatem mój ojciec był przed wojną - zaproponowały, aby dla ratowania życia przewieźć dzieci w wieku szkolnym z naszej rodziny do klasztoru w Uniowie. Jest to podkarpacka wioska położona w pięknej okolicy, w odległości 7 km od Przemyślan. Kilku chłopców, starszych ode mnie, wysłano więc do Uniowa, z którego wrócili po tygodniu. Myślę dziś, że dzieciom z zamożnej rodziny było trudno pogodzić się z surowymi warunkami życia klasztornego. Mnich, który przywiózł chłopców, przed pożegnaniem, stojąc już w drzwiach, zwrócił się do mego ojca (...) z pytaniem: "Panie Doktorze, a może Pan oddałby swego syna pod naszą opiekę". Miałem wtedy 3,5 roku. Zorientowałem się, że wszyscy patrzą na mnie wyczekująco. Wstałem. Nagle cała rodzina w popłochu zaczęła mnie ubierać, ściskać, całować. Wyprowadzili mnie na podwórze, gdzie czekał zaprzężony wóz. Był to ostatni moment,
kiedy widziałem swoich rodziców" - napisał Rotfeld.
"Ich dalsze losy były równie tragiczne jak milionów niewinnych ludzi, którzy ginęli w tamtych czasach z ręki Niemców i Ukraińców" - czytamy dalej.
Rotfeld wspomina, że w sierocińcu w klasztorze były różne dzieci - głównie ukraińskie i jedno polskie. "Trzech chłopców było z rodzin żydowskich. Trafili tam w wyniku decyzji metropolity Kościoła greckokatolickiego Andrzeja Szeptyckiego, który wezwał wszystkie podlegające mu klasztory, aby wśród ukraińskich i polskich sierot ukrywały również dzieci żydowskie. W wyniku tej akcji uratowano życie blisko 150 dziewcząt (klasztory żeńskie) i chłopców (klasztory męskie)".
Obecny szef polskiej dyplomacji przyjechał do Polski w 1951 w ramach akcji repatriacji polskich dzieci z terenów ZSRR.
Według komunikatu MSZ, Klemens Szeptycki za swoją działalność w czasie II wojny światowej i męczeńską śmierć po wojnie z rąk KGB został beatyfikowany przez Jana Pawła II.
"Uroczystość wmurowania tablicy ku ich pamięci wpisuje się w proces pojednania, przypieczętowany listem o pojednaniu biskupów greckokatolickich Ukrainy i rzymskokatolickich Polski, wystosowanym z okazji podpisania aktu wzajemnego przebaczenia z 19 czerwca 2005 r." - głosi komunikat MSZ.
Podczas pobytu na Ukrainie Rotfeld ma też złożyć wieniec na Cmentarzu Orląt Lwowskich, rozmawiać z gubernatorem obwodu lwowskiego Petro Olijnykiem oraz spotkać się z przedstawicielami organizacji polskich we Lwowie.