Rosyjski haker zdradza tajemnice osławionej grupy Szałtaj-Bołtaj
Rosyjscy hakerzy, którzy mają kłopoty z prawem, byli kontrolowani przez służbę bezpieczeństwa - tak wynika z wywiadu, którego udzielił opozycyjnej "Nowej Gaziecie" jeden z nich. Chodzi o grupę hakerską Szałtaj-Bołtaj, która jest podejrzewana o kradzież tajnych danych z serwerów instytucji państwowych. Większość jej członków została aresztowana i czeka na proces.
Aleksandr Głazastikow twierdzi, że jest ostatnim członkiem grupy, który przebywa na wolności. Obecnie ukrywa się w Estonii i nie zamierza wracać do Rosji. W wywiadzie dla "Nowej Gaziety" oświadczył, że w trakcie jednej z hakerskich akcji grupa Szałtaj-Bołtaj (co jest rosyjskim idiomem "róbta co chceta") została namierzona i zidentyfikowana przez funkcjonariusza Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Od tamtej pory, w zamian za gwarancję bezpieczeństwa, hakerzy przekazywali bezpiece niektóre dane i uprzedzali o przygotowywanych publikacjach.
W wywiadzie dla gazety Głazastikow nie wyklucza, że postępowanie karne przeciwko jego kolegom ma związek z inną głośną sprawą, czyli aresztowaniem funkcjonariuszy FSB odpowiedzialnych za bezpieczeństwo cybernetyczne. Zostali oni aresztowani w grudniu pod zarzutem zdrady stanu, w tym przekazywania tajnych informacji CIA.
Oficjalnie wątek Szałtaj-Bołtaj nie jest powiązany z aferą szpiegowską, lecz śledczy prowadzą go równolegle. Jednak rosyjskie media aż huczą od spekulacji. Jedna z proklemlowskich telewizji podawała, że to dzięki zeznaniom Władimira Anikiejewa, zatrzymanego w listopadzie dziennikarza uznawanego za założyciela i szefa grupy, służby wpadły na trop spisku w FSB. Jeden z zatrzymanych agentów miał być "patronem i kierownikiem" Szałtaj-Bołtaj, w rzeczywistości będącej zakamuflowaną operacją CIA.
Szałtaj-Bołtaj wsławiła się wykradaniem i upublicznianiem korespondencji wysokich rangą rosyjskich urzędników państwowych, pokazujących ich nadużycia i korupcję. Hakerzy przejęli też w pewnym momencie konto twitterowe rosyjskiego premiera i byłego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa.