Rosyjski dziennikarz pobity w obwodzie donieckim przez separatystów
Dziennikarz rosyjskiej niezależnej "Nowej Gaziety" Pawieł Kanygin powiadomił, że został zatrzymany w obwodzie donieckim (wschodnia Ukraina) przez uzbrojonych separatystów, którzy najpierw chcieli wziąć za niego okup, potem zaś okradli i pobili.
"Nowaja Gazieta" potwierdziła, że jej korespondent, który już jest wolny, skontaktował się z nią, lecz zastrzegła, że nie będzie komentować incydentu do powrotu Kanygina z obwodu donieckiego do Moskwy. "Kanygin skontaktował się z redakcją, czeka na spotkanie z kolegami; wszystkie pozostałe wieści - po jego powrocie do redakcji" - poinformowała "Nowaja Gazieta" na swej stronie internetowej.
Wcześniej o porwaniu Kanygina informowała rozgłośnia "Echo Moskwy" mówiąc, że dziennikarz przysłał w nocy z niedzieli na poniedziałek SMS do kilku kolegów, żeby o jego porwaniu powiadomili redakcję w Moskwie.
Sam Kanygin, jak pisze Interfax-Ukraina, powiedział niezależnej telewizji "Dożd", że nie wie, jak znalazł się w swoim hotelu, bo stracił przytomność na skutek ciosu w szczękę. Gdy się ocknął, poszedł kupić najtańszy telefon, by powiadomić, że go uwolniono.
Dziennikarz powiedział, że został zatrzymany w niedzielę wieczorem w restauracji, gdzie wraz z niemieckim kolegą jedli kolację. Pięciu separatystów - uzbrojonych zamaskowanych bojówkarzy - zgłosiło zastrzeżenia do tekstów Kanygina dotyczących referendum na wschodzie Ukrainy.
Dziennikarz powiedział, że porywacze oświadczyli, że nie będą go wymieniać, lecz zażądają okupu w wysokości 30 tys. dolarów. Potem jednak, jak powiedział Kanygin, rozmyślili się, gdy zrozumieli, że będą musieli się skontaktować z redakcją "Nowej Gaziety" i bliskimi dziennikarza. - Ostatecznie zabrali 50 tysięcy rubli (ok. 1400 dolarów) - powiedział Kanygin.
Twierdzi, że szczególne zainteresowanie porywaczy wzbudził notebook, który miał ze sobą, a także dokumenty z nazwiskami i kontaktami z różnymi politykami południowej i wschodniej Ukrainy.