"Rosyjska prokuratura kpi sobie z ofiar Katynia"
Publicysta "Gazety Wyborczej" Wacław Radziwinowicz nazywa okrutną, cyniczną drwiną stanowisko rosyjskiej prokuratury, że Polacy zamordowani w Katyniu nie mogą być uznani za ofiary represji politycznych.
04.03.2006 | aktual.: 04.03.2006 10:08
Prokuratorzy, formalnie rzecz biorąc, mają rację - przyznaje Radziwinowicz. Ustawa o rehabilitacji ofiar represji politycznych z 1991 roku przewiduje bowiem, że można nią objąć tylko tych, których skazano wyrokami sądów lub organów quasi-sądowych. Tych, których zamordowano bez udziału bolszewickiego sądu, rehabilitować nie można.
Wychodzi na to - pisze Radziwinowicz - że władze Rosji odmawiają ofiarom zbrodni bolszewickich prawa do przywrócenia dobrego imienia. Tylko na tej podstawie, że zostały one zamordowane w wyniku podwójnego przestępstwa - skrytobójczej zbrodni i jednoczesnego naruszenia przepisów ustanowionych przez samych bolszewików.
Według komentatora "Gazety Wyborczej" jest to kolejny dowód na to, że ci, którzy dziś rządzą Rosją, za wszelką cenę chcą uniknąć bicia się w piersi za zbrodnie popełnione przez radziecki aparat przemocy - wobec obcych i wobec własnego narodu.
I to jest zrozumiałe. Przecież oni wywodzą się z KGB, spadkobiercy tradycji CzeKi i NKWD. Oni są gotowi bronić tych tradycji - pisze w "Gazecie Wyborczej" Wacław Radziwinowicz. (IAR)