Rosyjska i chińska szczepionka w Polsce? Wiceszef MSZ o możliwych scenariuszach
Czy polski rząd rozważa zakup rosyjskiej lub chińskiej szczepionki przeciw COVID-19? Do m.in. tej kwestii odniósł się w czwartek wiceszef MSZ Marcin Przydacz. Skomentował również sytuację Polaków aresztowanych na Białorusi w ostatnim czasie.
Marcin Przydacz w czwartek w RMF FM pytany był m.in. o kwestię rosyjskiej szczepionki Sputnik V oraz preparatów produkcji chińskiej i możliwość ich dystrybucji w Polsce. Pytanie dotyczyło tego, czy rząd polski rozważał kupno wyżej wymienionych produktów.
Jak stwierdził wiceszef Ministerstwa Spraw Zagranicznych, rozmowy na ten temat się jeszcze nie odbyły.
- To, co jest w tym momencie najważniejsze, to wzmocnienie możliwości produkcyjnych szczepionki tutaj w Unii Europejskiej. Tak, żeby jak najszybciej zaszczepić Polaków. Natomiast równolegle wiele państw poszukiwało i poszukuje innych form zapełnienia tej potrzeby – zauważył Przydacz.
Wiceszef MSZ o rosyjskiej szczepionce na COVID-19. "Nie zdecydowałbym się"
- Ważne jest tutaj bezpieczeństwo. I o tym wielokrotnie mówił pan premier i pan minister Niedzielski. Europejska Agencja ds. Leków musi zatwierdzić poszczególne szczepionki, żeby móc je kupować – kontynuował.
Zaznaczył, że nie wypowiada się w imieniu całego rządu, ale może przedstawić swoje osobiste zdanie w tej sprawie.
- Jeśli chodzi o szczepionkę rosyjską to z różnych względów, także mojego poczucia bezpieczeństwa, na tym etapie nie zdecydowałbym się na tego typu rozmowy. Natomiast jeśli chodzi o szczepionkę chińską to ona jest rzeczywiście w szeregu państw już stosowana. Na ten moment nie jest jeszcze dopuszczona do szczepienia w Europie przez EMA – powiedział.
Z kolei pytany o to, czy przyjąłby preparat chiński odparł, że "najchętniej" zaszczepiłby się Pfizerem lub AstraZeneką.
Polacy aresztowani na Białorusi. Wiceszef MSZ komentuje
W trakcie rozmowy poruszono również kwestię Polaków aresztowanych przez białoruskie władze. Obecnie w aresztach w tym kraju przebywa łącznie 5 Polaków. Prezes Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andżelika Borys, została zatrzymana we wtorek, a w środę skazana na 15 dni aresztu za "organizację nielegalnej imprezy masowej", za jaką władze uznały doroczny jarmark Grodzieńskie Kaziuki.
W czwartek zostali zatrzymani członkowie Zarządu Głównego ZPB – Andrzej Poczobut, Irena Biernacka i Maria Tiszkowska. Biernacka jest szefową oddziału organizacji w Lidzie, Tiszkowska w Wołkowysku. Tam również w czwartek od rana odbywały się rewizje – w pomieszczeniach ZPB, szkołach polskich i mieszkaniach działaczek.
- Aleksandr Łukaszenka od wielu lat, a od kilku miesięcy bardzo intensywnie, rozprawia się ze swoim własnym społeczeństwem, z własnym narodem - oznajmił wiceszef MSZ.
"Aleksandr Łukaszenka nie jest legalną głową państwa"
Jak zauważył, "po kolejnych grupach, po wolnych dziennikarzach, aktywistach społecznych dziś władze w Mińsku starają się spacyfikować, zastraszyć organizację pozarządową, jaką jest ZBP". - Na to nigdy nie było i nie będzie zgody polskiego rządu - zaznaczył.
Pytany, ilu działaczy dotknęły represje, odparł, że w tym momencie w areszcie jest pięć osób. Wśród nich m.in. jest Anna Paniszewa, dyrektorka Polskiej Szkoły w Brześciu.
- Aleksandr Łukaszenka nie wygrał wyborów sierpniowych. Nie jest legalną głową państwa. Nie wygrał, bo wybory były niezgodne ze standardami - ocenił Przydacz.
Przeczytaj także:
Źródło: RMF FM, PAP