Rosyjska gospodarka się dławi. Ściana, w którą uderza Putin
W rosyjskiej gospodarce brakuje dwóch milionów rąk do pracy, a przemysł zbrojeniowy wchłania ostatnich dostępnych specjalistów. Z zewnątrz może się wydawać, że państwo funkcjonuje stabilnie — wzrost PKB w 2024 roku oficjalnie przekroczył 3 proc., a bezrobocie pozostaje rekordowo niskie. Za tą fasadą kryje się narastający kryzys strukturalny, którego skutki mogą być dla Rosji dramatyczne już w perspektywie najbliższych pięciu lat.
Według danych Rosstatu z marca 2025 roku, stopa bezrobocia wynosi zaledwie 2,3 proc., czyli około 1,73 miliona osób. To najniższy wynik od dekady. Jednak liczby te nie oddają rzeczywistego stanu rynku pracy. Po pierwsze, setki tysięcy Rosjan opuściły kraj od początku inwazji na Ukrainę — duża część z nich to wykwalifikowani specjaliści, programiści, inżynierowie i pracownicy akademiccy. Po drugie, wielu bezrobotnych nie rejestruje się w obawie przed stygmatyzacją.
Równocześnie w całym kraju notuje się rekordowe niedobory siły roboczej, zarówno w sektorze cywilnym, jak i militarnym. Oficjalne statystyki nie nadążają za rzeczywistością: w niektórych regionach, takich jak Tatarstan czy obwód swierdłowski, liczba wolnych miejsc pracy wielokrotnie przekracza liczbę zarejestrowanych bezrobotnych. Na początku października 2024 roku we wspomnianym obwodzie swierdłowskim notowano blisko 55 tys. wakatów przy zaledwie 8 762 bezrobotnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co czeka Rosję, jeśli dalej będzie walczyć? "Nie jest w stanie przetrwać"
Produkcja zbrojeniowa pochłania zasoby
Od lutego 2022 roku, czyli od chwili pełnoskalowej wony w Ukrainie, Rosja prowadzi mobilizację nie tylko militarną, ale i przemysłową. Setki tysięcy mężczyzn w wieku produkcyjnym trafiło do armii, a znaczna część została przekierowana do przemysłu obronnego. Zakłady zbrojeniowe działają w systemie trzyzmianowym, siedem dni w tygodniu. Równocześnie borykają się z 20–30 proc. niedoborem personelu. Dzieje się to w sytuacji, gdy rosyjski przemysł zbrojeniowy oferuje znacznie wyższe zarobki niż sektor cywilny, bonusy za relokację, a nawet mieszkania służbowe — wszystko po to, by przyciągnąć pracowników.
To jednak strategia krótkoterminowa. Jak zauważa niezależny ekonomista Aleksiej Zacharow: "Wojna to przemiał zasobów. Rosja dziś pożera własny kapitał ludzki, a jutro obudzi się z ręką w pustym portfelu."
W obliczu braków kadrowych niektóre fabryki zaczęły zatrudniać więźniów, osoby relokowane z okupowanych terytoriów Ukrainy oraz niewykwalifikowanych robotników przeszkolonych w ekspresowym tempie. Skutkiem tego jest pogorszenie jakości produkcji, wzrost liczby usterek i opóźnienia w realizacji zamówień. Rosyjskie media branżowe, takie jak "Kommersant" czy RBC, donoszą o coraz częstszych przypadkach błędów produkcyjnych, szczególnie w montażu dronów i systemów elektronicznych.
Jednocześnie kraj traci kapitał intelektualny. Dziesiątki tysięcy inżynierów, informatyków i naukowców wyemigrowało lub odmówiło pracy dla sektora zbrojeniowego. Brakuje nowych projektantów, a wiele zakładów wraca do modernizacji radzieckich projektów z lat 80. zamiast opracowywać nowe rozwiązania technologiczne.
Wysysanie specjalistów przez zbrojeniówkę powoduje zapaść w sektorze cywilnym. Kolejnictwo, budownictwo, energetyka, przemysł maszynowy i rolnictwo tracą techników, operatorów CNC, tokarzy, spawaczy i elektroników. W konsekwencji opóźniają się remonty, spada jakość usług publicznych, a przemysł traci zdolność rozwoju. Szczególnie dramatyczna sytuacja panuje poza europejską częścią Rosji, gdzie relokacja pracowników staje się nieopłacalna lub niemożliwa z uwagi na brak mieszkań, infrastruktury i podstawowych usług.
Demografia i imigracja
Podstawowym problemem rosyjskiej gospodarki jest kryzys demograficzny. Społeczeństwo się starzeje, a młodych brakuje. Współczynnik dzietności w Rosji w 2024 roku wynosił około 1,41 dziecka na kobietę, co jest jednym z najniższych poziomów w historii kraju i znacznie poniżej progu zastępowalności pokoleń wynoszącego 2,1 .
Tymczasem liczba osób w wieku produkcyjnym spada. Do 2030 r. luka na rynku pracy może wzrosnąć do ponad 4 milionów osób.
Imigracja, która przez lata łatała braki w siłach roboczych, przestała być skutecznym rozwiązaniem. Migranci z Azji Centralnej masowo opuszczają Rosję. Powodem są represje, brutalne działania służb, coraz częstsze przypadki przymusowej mobilizacji i pogarszające się warunki życia. Władze próbują temu przeciwdziałać, znosząc bariery wizowe i oferując programy wsparcia, ale zderzają się z własną propagandą i niechęcią społeczną.
Jak zauważa rosyjski socjolog Grigorij Judin: "Rosja chce migrantów, ale nie chce ich widzieć. Chce taniej siły roboczej, ale nie chce islamu, wielokulturowości i zmian. Taka polityka prowadzi donikąd."
Stagnacja albo transformacja
Obecna sytuacja gospodarcza Rosji jest paradoksalna: nominalnie wszystko wygląda dobrze — budżet się domyka, płace rosną, bezrobocie spada. Ale pod powierzchnią narasta chroniczny brak pracowników, niedoinwestowanie sektora cywilnego i drenaż kapitału ludzkiego. Gospodarka nie ma już z czego czerpać. W perspektywie średnioterminowej (do 2030 roku) Rosji grozi stagnacja, zapaść infrastrukturalna i trwała utrata konkurencyjności technologicznej.
Kreml stoi przed trudnym wyborem - albo zmieni strukturę gospodarki, ograniczy wydatki wojenne i otworzy się na imigrację oraz modernizację, albo pogrąży kraj w stagnacji, pogłębiając uzależnienie od budżetowej kroplówki.
Jak ostrzega jeden z ekspertów zbliżonych do rosyjskiego Instytutu Rozwoju Strategicznego: "Rosja przypomina teraz ciężarówkę na pełnym gazie, która pędzi po wyboistej drodze. Na razie silnik działa, ale w każdej chwili może się rozpaść. Pytanie, kto wtedy będzie w stanie go naprawić – i czy w ogóle będzie komu".
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski