Rosyjscy żołnierze w kufajkach. Dramatyczne braki w podstawowym wyposażeniu
Rosjanie przeprowadzają nawet 190 szturmów dziennie, próbując przed zimą osiągnąć jak największe zdobycze na froncie. Po niemal trzech latach wojny wciąż jednak nie opanowali sztuki walki nocą ani zimą. Żołnierze Putina marzną, mokną i są jak ślepe krety, bezradni wobec trudnych warunków. Czego im brakuje?
19.10.2024 20:00
Wszelkie dotychczasowe wojny toczone na wschodzie Europy bardzo mocno determinowała pogoda. Rasputica (okres w roku, podczas którego gruntowe drogi w Rosji stają się nieprzejezdne – przyp. red.) i zima pokonały wojska zarówno Napoleona, jak i Hitlera. Dla ludzi zachodu zima na stepach może być przerażająca, a brak odpowiedniego wyposażenia indywidualnego może doprowadzić do dramatu. Tak było w przypadku Niemców pod Stalingradem, gdzie straty z powodu zamarznięcia i śmierci z głodu były o ponad 30 proc. wyższe niż straty bojowe.
Mogłoby się wydawać, że przyzwyczajeni do trudnych warunków pogodowych Rosjanie dobrze wyposażyli swoją armię. Nic bardziej mylnego. Mimo, że zbliża się czwarta wojenna zima, rosyjski żołnierz nadal nie otrzymał odpowiedniego, nowoczesnego wyposażenia zimowego, a główną ochronę przed zimnem "zapewnia mu" gruba, watowana kurtka i takie same spodnie, które utrudniają poruszanie się w terenie, a kiedy namokną, stają się niezwykle ciężkie. To z kolei właściwie uniemożliwia jakiekolwiek swobodne poruszanie się.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Już druga wojenna zima, ta z przełomu 2022-23, pokazała, że o ile żołnierze jednostek pierwszoliniowych mogli liczyć na nowe sorty mundurowe, tak rezerwiści już nie. Powód był prozaiczny – okazało się wówczas, że zaginęło około 1,5 mln kompletów. Później wyszło na jaw, że zamówienie na nie było zrobione jedynie na papierze, a pieniędzmi podzielili się producenci i wojskowi decydenci.
Nowe wzory
W 2018 roku rosyjska armia wprowadziła nowe wzory zimowych sortów mundurowych. Miały nowy krój, nowy kamuflaż, ale rozwiązania znane z czasów ZSRR. Siedząc w okopach, żołnierze mogli sobie przypomnieć bajkę Lwa Tołstoja "Morozko", w której macocha skazała pasierbicę na zamarznięcie, dbając w tym czasie o przeziębioną własną córkę. Taką macochą jest dziś rosyjskie wyższe dowództwo, które dla siebie kupiło nowoczesne zimowe kurtki, a żołnierzom frontowym kazało walczyć w kufajkach.
Zobacz także
Nowy mundur jest wykonany z mieszanki składającej się w 65 proc. z bawełny i w 35 proc. z materiałów polimerowych. Polarowa jest jedynie bielizna zimowa – podkoszulek, długie bokserki i kalesony. O Gore-texie (tkanina chroniąca przed deszczem i wiatrem – przyp.red.) żołnierze mogą zapomnieć.
Rosyjski wojskowy kanał Zvezda chwalił się w materiale o nowych mundurach, że te są już nieprzemakalne, a szwy zostały wzmocnione i zabezpieczone przed przemakaniem. Według rosyjskiego resortu obrony "te elementy - bluza mundurowa, kurtka i kamizelka - są kompaktowe i lekkie. Wykonane z wiatro- i wodoodpornych tkanin. Dodatkowo w chłodne dni można założyć kominiarkę, która może służyć też jako czapka, a na bardzo mroźne dni wdziać ocieplaną czapkę".
Wspomniane mundury mają też być bardziej kompaktowe i lżejsze, jednak nadal znajdują się na poziomie zaawansowania, jaki miał amerykański mundur zimowy na początku lat 90. XX wieku. Podobnego typu mundury wojska państw skandynawskich i Kanady używały już w latach 80. XX wieku.
Kolejnym problemem jest jakość wykonania, która znacznie odbiega od zachodnich standardów. Powód? Od jakiegoś czasu Rosjanie mundury musieli zacząć zamawiać w północnokoreańskich szwalniach. Nieprzemakalność jest dość umowna, podobnie jak niepalność, a jakość jest na tyle niska, że po miesiącu używania tego munduru nadaje się on do śmietnika. Schwytani rosyjscy jeńcy bardziej przypominali w nich bezdomnych niż żołnierzy "drugiej armii świata".
Zamarzanie w okopach
Podobnie sprawa ma się ze śpiworami i namiotami. Dwa lata temu na nagraniach publikowanych w mediach społecznościowych uwieczniono Rosjan z cywilnymi, puchowymi śpiworami, budującymi schronienie przy pomocy grubej folii. Brakowało im nie tylko namiotów, ale także zwykłych tarpów. Czy od tego czasu coś się zmieniło? Nic, a nic.
Rosyjscy poborowi skarżyli się w tym tygodniu, że na poligonie w obwodzie woroneskim musieli zrobić "namiot z folii spożywczej, aby przetrwać noc w temperaturze tuż poniżej zera". Na początku października zaczęto rozdawać zimowe wyposażenie w postaci folii termicznej, znanej wielu z imprez sportowych.
Analiza historycznych kampanii zimowych dowodzi, że większość strat o tej porze roku stanowią straty niebojowe – odmrożenia, przeziębienia, czy choroby typowe dla żołnierzy, jak tzw. stopa okopowa, która dość często kończyła się amputacją stopy. Poprzedniej zimy odmrożenia stóp były bardzo częstym powodem hospitalizacji. Aż 23 proc. rosyjskich żołnierzy odmroziło sobie kończyny.
Główną przyczyną są słabej jakości buty i rękawiczki. Te pierwsze szybko się rozpadają, zmuszając do korzystania z cywilnych butów, które niekoniecznie dobrze chronią przed wilgocią i niską temperaturą. Z kolei rękawiczki nie są w żaden sposób nieprzemakalne, więc pozostając w bezruchu dłonie bardzo szybko przemarzają. Co więcej, im dłużej trwa wojna, tym jakość umundurowania jest niższa.
Braki technologiczne
Zbliża się trzecia rocznica wybuchu wojny, a Rosjanie nadal nie prowadzą działań wojennych w nocy i mają problemy z prowadzeniem ich zimą. Zmiana temperatury znacznie zwiększa możliwości wykrycia wrogich pojazdów, czy żołnierzy przy pomocy termowizji.
W głowicach termowizyjnych pocisków przeciwpancernych czołgi świecą niczym słońce na bezchmurnym niebie. To samo tyczy się żołnierza, który chce się ogrzać przy ognisku. Dlatego też tak ważne są ogrzewacze i namioty, które odpowiednio izolują emisję cieplną, pozwalając żołnierzom ukryć się przed sprzętem obserwacyjnym.
Sami Ukraińcy mają możliwość wykrywania rosyjskich pozycji, ponieważ od sześciu lat bardzo inwestowali w sprzęt do rozpoznania obrazowego, dostosowany do działania w każdych warunkach pogodowych. Rosyjscy żołnierze mogą o porównywalnych rozwiązaniach jedynie pomarzyć.
W dzienniku "Nowaja Gazieta" ukazał się wywiad ze starszym porucznikiem Konstantinem Jefremowem, który dostał się do ukraińskiej niewoli. Powiedział w nim, że większość wyposażenia osobistego kupił sam. Na front pojechał w butach sportowych, a na całą kompanię miał do dyspozycji jeden noktowizor.
Rosyjski przemysł ma po pierwsze trudności z wyprodukowaniem sprzętu na odpowiednim poziomie, a po drugie - jest on drogi w zakupie. Trudno sobie wyobrazić, że rosyjskie Ministerstwo Obrony kupi drogie wyposażenie optyczne, skoro nie stać go na nowoczesne sorty mundurowe, czy kamizelki kuloodporne.
To też jest powód, dla którego Rosjanie nie prowadzą działań w nocy. Dlatego teraz starają się zdobyć jak najwięcej terenu, intensyfikując działania, nim uderzenia zacznie utrudniać wszędobylskie błoto, niska temperatura i krótki dzień.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski