Rosyjscy sędziowie oburzeni: nikt nie wywierał presji!
Sędziowie, którzy utrzymali w mocy wyrok dwóch lat więzienia dla trzech członkiń Pussy Riot, z których jednej wyrok zawieszono, bronili na konferencji prasowej swej decyzji; podkreślili, że podjęli ją samodzielnie i nikt na nich presji nie wywierał.
- Nikt na nas nie wywierał nacisku, decyzję podejmowaliśmy tylko w trójkę - powiedziała dziennikarzom sędzia Łarisa Polakowa. Przewodniczyła ona trzyosobowemu składowi sędziów w Moskiewskim Sądzie Miejskim, który rozpatrzył w środę skargę apelacyjną skazanych: Nadieżdy Tołokonnikowej, Marii Alochinej i Jekatieriny Samucewicz.
Kilka dni przed rozprawą apelacyjną prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył, że sąd w Moskwie postąpił słusznie, skazując trzy członkinie punkrockowej grupy Pussy Riot na dwa lata pozbawienia wolności w kolonii karnej. W lutym performerki z Pussy Riot wykonały w moskiewskiej świątyni prawosławnej antyputinowski utwór. Trzy z nich aresztowano i skazano za "chuligaństwo motywowane nienawiścią religijną".
Sąd nie uwzględnił wniosku jednego z adwokatów, Marka Fejgina, który domagał się prawnej oceny wypowiedzi Putina. Obrońcy performerek uznali to za wywieranie presji na sąd apelacyjny.
Sędzia Polakowa powiedziała, że w sprawie Pussy Riot było wiele wypowiedzi, lecz sędziowie nie zwracali na nie uwagi. - Podjęliśmy decyzję, którą uznaliśmy za słuszną - powiedziała.
Drugi sędzia Jurij Pasiunin powiedział, że w ogóle nie czytał wypowiedzi związanych z tą sprawą, gdyż ma dużo pracy i życie osobiste. - Społeczeństwo się denerwowało i wiele o tym mówiono, lecz my nie mamy prawa zwracać uwagi na rezonans społeczny, powinniśmy za to badać okoliczności sprawy i dowody - powiedział sędzia.
Adwokaci Tołokonnikowej i Alochinej zapowiedzieli już zaskarżenie wyroku do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Nie wykluczyła tego także obrończyni Samucewicz, której zawieszono karę na dwa lata, bowiem nie uczestniczyła bezpośrednio w występie w soborze Chrystusa Zbawiciela.