ŚwiatRośnie poparcie dla południowokoreańskiej broni atomowej. To tylko kwestia czasu?

Rośnie poparcie dla południowokoreańskiej broni atomowej. To tylko kwestia czasu?

W miarę jak zaostrza się kryzys wokół Korei Północnej, na Południu rośnie apetyt na własną broń atomową. Według Henry'ego Kissingera, stworzenie przez Koreę Południową własnej bomby może być nieuniknione. To może wywołać wyścig zbrojeń.

Rośnie poparcie dla południowokoreańskiej broni atomowej. To tylko kwestia czasu?
Źródło zdjęć: © White House
Oskar Górzyński

Podczas ubiegłorocznej kampanii wyborczej ówczesny kandydat Donald Trump sugerował, że Korea Południowa i Japonia powinny zainwestować we własną broń atomową zamiast polegać na amerykańskim parasolu ochronnym, kosztującym podatników miliardy dolarów. I choć w międzyczasie całkowicie wycofał się z tego stanowiska, to jego życzenie może kiedyś stać się faktem.

Mimo wyborczego zwycięstwa nuklearnego "gołębia" Moon Jae-ina w maju, Korea Południowa coraz bardziej pochłonięta jest debatą nad jednym pytaniem: czy powinniśmy mieć własną broń atomową? Już dla 60 proc. obywateli kraju, odpowiedź brzmi "tak". Jeszcze więcej - 68 proc.- popiera powrót na półwysep amerykańskich bomb taktycznych. A atmosferę podgrzewają jeszcze politycy. Kiedy Hong Joon-pyo, lider opozycyjnej partii Saenuri w ubiegłym tygodniu odwiedził Waszyngton, przedstawił propozycję utworzenia sojuszu nuklearnego, umieszczając broń jądrową w Korei Południowej i Japonii. Zapowiedział przy tym, że jeśli USA się na to nie zgodzą, Seul i Tokio będą zmuszone same zadbać o swoje bezpieczeństwo.

Takie pomysły nie są czymś nowym; jeszcze w latach 70-tych Korea Południowa starała sie o własną bombę. Jednak teraz, w sytuacji narastającego napięcia wokół Korei Północnej i jej arsenału atomowego - oraz niknących szans na rozbrojenie reżimu - zyskują one dodatkową powagę. Wszystko w wyniku obaw, o to, czy Waszyngton, stając w obliczu zagrożenia ataku na własne terytorium, nie cofnie się przed obroną swoich sojuszników.

- Jeśli USA pozwolą Korei Północnej zatrzymać broń nuklearną, Waszyngton nie będzie mógł dać Seulowi wystarczającego poczucia bezpieczeństwa za pomocą swojego arsenału jądrowego. I nie będzie już w stanie powstrzymać Seulu przed budową własnego arsenału - mówi Kim Jae Yeop, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Uniwersytetuy Hannam w Daejeon.
Dlatego według byłego sekretarza stanu Henry'ego Kissingera, perspektywa rozprzestrzenienia się broni atomowej może być nieunikniona.

- Jeśli Korea Północna nadal będzie posiadać broń atomową, broń ta musi się w reszcie Azji. Nie może być tak, że Północ będzie mieć broń atomową, a Południe nie będzie starać się jej dorównać. Japonia też nie będzie mogła siedzieć bezczynnie - stwierdził dyplomata.
Ale według Rafała Ciastonia, ekperta Fundacji Pułaskiego specjalizującego się w azjatyckich zbrojeniach, takie wnioski są przedwczesne.

- Do takich decyzji jest bardzo daleka droga. Na razie mamy do czynienia z niezobowiązującymi politycznymi wrzutkami i dyskusjami w mediach. To również element nacisku na USA, by bardziej angażowały się obronę Półwyspu i w rozwiązanie kryzysu - mówi WP Ciastoń. Ale zaznacza: - Ten temat będzie jeszcze wielokrotnie powracał. I na pewno jest w Korei Południowej wielu, którzy chcieliby dodać własny arsenał atomowy do wachlarza dostępnych opcji rozwiązań - dodaje.
Jak zauważa ekspert, gdyby tak się stało, również Japonia mogłaby podążyć tą samą drogą. Mimo że opinia publiczna wciąż jest silnie przeciwna posiadaniu broni atomowej, to rząd w Tokio skwapliwie wykorzystuje zagrożenie ze strony reżimu Kim Dzong Una, by stopniowo odchodzić od rygorów pacyfistycznej konstytucji i wzmacniać potencjał militarny. Z kolei zbrojenie się Japonii pociągnęłoby za sobą ryzyku wyścigu zbrojeń.

Pod względem technicznym, oba państwa byłyby w stanie dość szybko skonstruować własną broń atomową. Ale na drodze ich nuklearnych ambicji stoją poważne przeszkody.

- Byłoby to pogwałcenie traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Trudno sobie też wyobrazić, by USA dały na to formalne przyzwolenie, alby by wspólnota międzynardowa pozostałaby bierna - stwierdza Ciastoń. A do tego dochodzi jeszcze większe ryzyko, wiążące się z tym, jak zareagowałby Pjongjang. - Taka decyzja tylko zmniejszyłaby bezpieczeństwo międzynarodowe - dodaje.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)