Rośnie gniew afgańskiej ludności
Rok 2008 był dla afgańskich cywilów najbardziej krwawym rokiem od upadku talibów, alarmuje Amnesty International. Działania zbrojne w tym okresie przyniosły śmierć ponad 2000 Afgańczyków. Ludności miejscowej, która jest coraz bardziej oburzona ilością ofiar wojskowych operacji, trudno dochodzić swoich praw.
26.02.2009 | aktual.: 26.02.2009 18:11
Raport Amnesty International (AI) nt. sytuacji w Afganistanie szczegółowo opisuje przypadek zabicia dwóch braci, prowadzących sklep w Kandaharze. Nieuzbrojeni Abdul Habib i Mohammed Ali zostali zastrzeleni z bliskiej odległości przez zamaskowanych członków sił międzynarodowych. Ponad rok po wydarzeniu, żadna z sił stacjonujących w Kandaharze (wśród których znajduje się również GROM) nie przyznała się do przeprowadzenia akcji, w której zginęli bracia. Pomimo licznych nacisków ze strony Amnesty International, Niezależnej Afgańskiej Komisji Praw Człowieka oraz specjalnego sprawozdawcy ONZ ds. pozasądowych egzekucji Philipa Altona, sprawa pozostaje niewyjaśniona.
Zdaniem Amnesty w operacji wzięły udział służby stacjonujące w bazie Gecko (zwanej również Maholic), znajdującej się w dawnym domu mułły Omara. Obecnie jest ona używana jako baza USA. Stacjonują w niej zwykli żołnierze, ale także oddziały specjalne. Jest ona również siedzibą służb wywiadowczych, w tym najprawdopodobniej CIA. Afgańskie siły bezpieczeństwa poinformowały Amnesty, że nie mają żadnej kontroli nad wojskami stacjonującymi w bazie Gecko i nie są w stanie w żaden sposób zadośćuczynić i pomóc cywilom poszkodowanym przez te oddziały.
W afgańskiej operacji biorą udział siły zbrojne pochodzące z prawie 40 krajów. Posiadają różne mandaty i reguły działania. Zwykli Afgańczycy nie są w stanie ogarnąć tej różnorodności i przeważnie określają międzynarodowe wojska po prostu jako "Amerykanów". Ogółem w 2008 roku działania zbrojne spowodowały śmierć ponad 2000 Afgańczyków, z czego 40 procent, czyli 795 osób, zabili i pozostali alianci - to o jedną trzecią więcej niż 2007 roku, kiedy zginęło za ich przyczyną 559 osób, twierdzi Amnesty International.
Organizacje broniące praw człowieka z zadowoleniem przyjęły ustalenie reguł, mających zminimalizować straty wśród cywilów, jakie uchwaliły niedawno USA i NATO. Wysiłki koalicjantów nie są jednak – zdaniem AI – wystarczające. Swej roli nie spełnia m.in. fundusz mający wspierać ofiary operacji: NATO-ISAF Post-Operations Humanitarian Relief Fund. Słaba koordynacja oraz brak jasnych reguł czynią go nieskutecznym narzędziem pomocy, stwierdza oświadczenie AI.