ŚwiatRosjanin oszukał CIA na 100 tys. dolarów? Oferował materiały na Trumpa

Rosjanin oszukał CIA na 100 tys. dolarów? Oferował materiały na Trumpa

Amerykańscy szpiedzy przez miesiące potajemnie negocjowali z Rosjaninem oferującym im kluczowe dokumenty i materiały kompromitujące Donalda Trumpa. Okazało się, że ma tylko fałszywki, ale i tak zainkasował 100 tysięcy dolarów

Rosjanin oszukał CIA na 100 tys. dolarów? Oferował materiały na Trumpa
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC0 | Wikipedia
Oskar Górzyński

10.02.2018 | aktual.: 10.02.2018 10:37

Pewnego dnia w kwietniu ubiegłego roku do amerykańskich służb zgłosił się tajemniczy Rosjanin i zaoferował im sprzedaż tego, czego od dawna poszukiwali: wykradzionych im wcześniej narzędzi do przeprowadzania cyberataków. Chodzi o cały arsenał cyberbroni, skradziony amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) przez grupę hakerską Shadow Brokers. Amerykanie nie wiedzą, co konkretnie zostało wyprowadzone z serwerów NSA, dlatego od dawna starają się odzyskać dokumenty. I wtedy nagle pojawił się rosyjski biznesmen o szemranej reputacji i podejrzanych powiązaniach, oferujący sprzedaż danych.

Według "New York Timesa" amerykańscy szpiedzy od początku byli nieufni do swojego kontrahenta, ale podjęli negocjacje. Przez kolejne tygodnie, we wschodnioniemieckich miejscowościach i luksusowych hotelach w Berlinie doszło do serii spotkań między Rosjaninem a amerykańskim biznesmenem służącym jako pośrednik dla amerykańskich służb. Dla poświadczenia tego, że negocjacje mają poparcie agencji, Amerykanin z wyprzedzeniem podawał treść zamieszczanych przez oficjalne konto NSA tweetów. Jak podał portal The Intercept, pierwszym z nich był ten o Samuelu Morsie.

Negocjacje postępowały, ale szybko okazało się, że bardziej niż przekazaniem hakerskiego arsenału, Rosjanin - chwalący się dostępem do szefa rosyjskiej FSB Nikołaja Patruszewa - zainteresowany jest sprzedażą materiałów kompromitujących Donalda Trumpa. W pakiecie oferował też nagranie wideo Trumpa z moskiewskiego hotelu Carlton-Ritz, gdzie miał korzystać z usług prostytutek. Był tak skory do zbicia interesu, że obniżył proponowaną cenę z 10 do 1 miliona dolarów.

To wzbudziło podejrzenia Amerykanów. Działania Rosjan wyglądały na próbę zasiania dezinformacji. A podejrzenia tylko wzrosły, kiedy rosyjski biznesmen przekazał próbkę dokumentów, które chciał sprzedać. Okazało się, że choć rzeczywiście były to autentyczne narzędzia hakerów NSA, to wszystkie były już wcześniej opublikowane przez Shadow Brokers.

Ale nie zniechęciło to do końca Amerykanów. W październiku doszło do kolejnej próby wymiany. Choć za pierwszą transzę dokumentów Rosjanin zainkasował 100 tysięcy dolarów, to jakość przekazanych materiałów pozostawiała wiele do życzenia. Wbrew oczekiwaniom amerykańskich szpiegów, niemal wszystkie dotyczyły Trumpa i sprawiały wrażenie amatorskiej podróbki wywiadowczych raportów rosyjskich służb Biznesmen tłumaczył potem, że nie przekazał materiałów hakerskich ze względu na obiekcje FSB.

Zniecierpliwieni Amerykanie w styczniu tego roku przedstawili mu w końcu ostatnią szansę. Postawili sprawę jasno: albo pójdzie na współpracę i wymieni nazwiska osób pracujących z nim, albo nie będzie dłużej mile widziany poza Rosją. W odpowiedzi ich rozmówca opróżnił szklankę soku, podziękował za rozmowę i wyszedł.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
rosjaciafsb
Zobacz także
Komentarze (25)