Armia Putina ucieka z pola walki. Rosja reaguje
Wojska Rosji rozszerzają działalność oddziałów zaporowych, które mają zapobiec ucieczce żołnierzy z pola walki pod groźbą śmierci - wynika z ustaleń ukraińskich służb wywiadowczych. To metoda na wymuszenie posłuszeństwa stosowana już przez radzieckie NKWD podczas II wojny światowej.
19.09.2022 | aktual.: 19.09.2022 12:49
W obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy wojska rosyjskie rozszerzają działalność swoich oddziałów zaporowych - informuje ukraiński wywiad wojskowy (HUR). Wcześniej informowano, że rolę takich oddziałów powierzono formacjom z Czeczenii, podlegającym Ramzanowi Kadyrowowi.
Wojna w Ukrainie. Ostrzeżenie przed otwarciem ognia
Wojskowi rosyjscy - według doniesień HUR - grożą śmiercią za wycofanie się. Wywiad armii Ukrainy nie informuje, czy doszło do wykonania tych gróźb.
Według HUR pod Bachmutem w obwodzie donieckim Rosjanie rzucili do kontrataku przeciw siłom ukraińskim oddziały utworzone z mieszkańców separatystycznej tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Po tym, jak ukraińska obrona odpowiedziała i poszła naprzód, oddziały okupantów rozpoczęły samowolny odwrót ze swych pozycji" - informuje HUR.
Dodaje następnie, że "aby powstrzymać ucieczkę, dowódcy oddziałów zmuszeni byli przypomnieć swym podwładnym po raz kolejny o zakazie samowolnego opuszczania pozycji, a także - o możliwości otwarcia ognia przez tyłowe oddziały zaporowe".
Metoda NKWD z czasów II wojny światowej
Nazwą oddziałów zaporowych określane były jednostki działające w Armii Czerwonej podczas II wojny światowej, tworzone przez radzieckie NKWD. Działały one za plecami jednostek frontowych i strzelały do żołnierzy, którzy próbowali się wycofać.
Zobacz także
Zełenski o ostrzale elektrowni atomowej: Rosję trzeba zatrzymać
"Rosja zagraża całemu światu, trzeba zatrzymać ją, póki nie jest za późno" - stwierdził tymczasem prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, komentując rosyjski ostrzał Południowoukraińskiej Elektrowni Atomowej w obwodzie mikołajowskim.
"W nocy pocisk rakietowy spadł 300 metrów od Południowoukraińskiej Elektrowni Atomowej. Doszło do krótkotrwałego odłączenia linii energetycznej. W budynkach na terenie elektrowni uszkodzone są okna. Okupanci znowu chcieli postrzelać, ale zapomnieli, czym jest elektrownia atomowa" - napisał Zełenski w serwisie Telegram.