Rosjanie w wisielczych humorach. "Putin całkowicie zniknął z dowcipów po 24 lutego"
Putin otwiera lodówkę i mówi: "Galareto, no, nie trzęś się. Ja po ketchup" - to jeden z żartów, które do niedawna bawiły Rosjan. Teraz z Putina Rosjanie się już nie śmieją. Żartują z samych siebie, a jest to humor wisielczy - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską rosyjska antropolożka, dr Aleksandra Archipowa.
Igor Isajew: Ukraińcy śmieją się z Rosjan, że ukradli już wszystkie pralki, więc w Chersoniu zabrali szopa pracza. W samej Rosji są już nowe żarty o Chersoniu?
Aleksandra Archipowa: Jeśli żarty nie pojawią się pierwszego dnia po jakimś zdarzeniu, to oznacza, że temat nie wywołał rezonansu. Jeśli jednak pojawiają się w ciągu kilku godzin, to wiadomo - będzie gorąco.
W przypadku Chersonia na ich brak nie można narzekać. Najnowszy żart jest taki:
Nauczycielka prosi Wowoczkę: - Wyjaśnij, co to jest "niuans". Wowoczka myśli i odpowiada: - No cóż, spójrzmy. 2 marca 2022 roku wojska rosyjskie oswobodziły Chersoń. I 11 listopada tego samego roku wojska rosyjskie też oswobodziły Chersoń. Ale jest "niuans"!
To nowomowa, którą nazywamy nowomową wojenną. Ona retuszuje straszliwą rzeczywistość, jest bezpośrednio odpowiedzialna za to, jak Rosjanie postrzegają wojnę.
Czy rosyjskie żarty po 24 lutego to głównie właśnie nowomowa?
Dowcipów z użyciem nowomowy jest ogromna ilość. One są po prostu genialne i bardzo je lubię. Oto jeden z nich: "Mleko nie uciekło — mleko przeprowadziło operację odwrotnej ofensywy".
To klasyczna kpina z języka Ministerstwa Obrony Rosji, które ogłosiło na przykład rozpoczęcie "odwrotnej ofensywy w pobliżu mostu krymskiego" lub, że "wybuchy zabrzmiały w Biełgorodzie, nastąpił ujemny wzrost liczby mieszkańców".
Co musimy wiedzieć o rosyjskim dowcipie?
W każdym reżimie totalitarnym i autorytarnym pozycja anegdoty politycznej jest wyjątkowa. Taki dowcip jest zawsze rodzajem broni słabych, której używa grupa czująca się w mniejszości i której prawa są deptane. Po tę broń ludzie sięgają, gdy tak naprawdę nie mogą protestować, bo wypowiadanie się przeciw władzy niesie ze sobą bardzo duże ryzyko.
Dlatego zamiast bezpośredniego protestu zaczyna się opowiadanie historii, które władzę kompromitują. W ten sposób szydzi się z grupy silnych ludzi i szuka się zwolenników swoich poglądów, a śmiech jest zawsze szczerą reakcją.
Rzeczywiście, śmiać się na rozkaz jest bardzo trudno.
Jest taka cudowna, bardzo pouczająca historia z 1952 roku. Rzecz działa się w Wilnie w mieszkaniu profesora, którego rozpracowywało MGB [poprzednik KGB - red.]. Zbierali się tam różni ludzie myślący antyradziecko. Chcąc zdobyć materiały obciążające profesora, MGB postanowiło wprowadzić na spotkania tajnego agenta.
Przyszedł jako chłopak jednej z dziewczyn. W archiwum jest raport o tym, na czym się spalił. Kiedy zaczęto opowiadać antyradzieckie dowcipy, wszyscy zaczęli się śmiać, a on nie.
Nie śmiał się, bo ich nie rozumiał czy po prostu trudno mu było się śmiać z ZSRR?
On nie rozumiał, z czego się śmiali. Nie uważał tych rzeczy za zabawne. Był przerażony, że plują i bezczeszczą imię Stalina itd. Za pierwszym razem zebrani dziwnie na niego spojrzeli, za drugim razem dziwnie spojrzeli, a za kolejnym go wyprosili.
Czy anegdota jest odzwierciedleniem prawdziwej socjologii, której w Rosji nie ma?
Ma to też związek z socjologią, ale teraz dowcip w Rosji ma bardzo ważną rolę. "Sprawdza się" nim, czy jesteś swój, czy obcy.
W okresie wielkiego stalinowskiego terroru aresztowano ludzi także za żarty - w Polsce zresztą też — a mimo to ludzie je opowiadali, niezależnie od ryzyka. Opowiedzenie anegdoty w sytuacji, gdy wiesz, że możesz pójść do więzienia, jest aktem pewnego zaufania. To jakby ja, Sasza Archipowa, ogłaszała, że ufam ludziom wokół mnie tak bardzo, że opowiadam dowcip. A przecież mogą napisać donos i przyczynić się do wsadzenia mnie do więzienia!
Jeśli opowiem żart, okazuję akt zaufania drugiej osobie. Takie rzeczy, choć proste, niezwykle jednoczą. Zawsze, gdy powstawał gwałtowny terror, towarzyszył mu równie gwałtowny wzrost liczby politycznych anegdot.
W centrum dzisiejszego rosyjskiego żartu jest Putin?
W ciągu ostatnich 20 lat Putinowi poświęcono wiele anegdot. Przez cały ten czas anegdota zdawała się rekonstruować to, co myśli Putin. Im dalej Putin był od zwykłego Rosjanina, tym bardziej anegdota zmyślała jego wizerunek. Oto typowy żart z początku millenium:
Putin otwiera lodówkę i mówi: "Galareto, no, nie trzęś się, ja po ketchup".
Albo kolejny: Putin przychodzi z urzędnikami do restauracji, podbiega do niego kelner i pyta: "Władimirze Władimirowiczu, co pan będzie zamawiał?". Putin na to: "Zamawiam mięso". Kelner: "A warzywa?". Odpowiedź: "Warzywa też zamawiają mięso".
Jest też np. anegdota o tym, jak Putin podróżuje do jednego z krajów Europy Środkowej, często pojawia się w tym kontekście Polska czy kraje bałtyckie. Na granicy pytają go: "Occupation?", a Putin odpowiada: "No, just visiting!".
W tych żartach Putin jest bardzo okrutny, gotowy na drastyczne działania.
Po 24 lutego Putin osłabł?
Już od kilku lat Putin coraz rzadziej pojawiał się w żartach. A w lutym całkowicie zniknął, a to bardzo rzadka historia. W sowieckiej anegdocie były postaci autentyczne jak Breżniew i fikcyjne, jak Stirlitz. I one nie znikały.
Tymczasem we współczesnym rosyjskim dowcipie nie ma takich bohaterów w ogóle. Bohaterem najnowszego rosyjskiego żartu jest Rosjanin, taki przeciętny Rosjanin, który nie chce protestować. Te anegdoty są zbudowane na jawnych lub domniemanych dialogach między Rosjaninem, który protestuje przeciwko wojnie, a Rosjaninem, który nie chce protestować.
I jaki jest wizerunek tych Rosjanin?
Konkretny przykład żartu: "Wiecie, że w Rosji wzniesiono pomnik Orwella?". "Gdzie?". "A, prawie wszędzie".
Albo inny, nieco "konsumencki". Rosjanin mówi znajomemu: "Wiesz, kupiłem mieszkanie z technologią Smart House. A kiedy wróciłem z pracy, okazało się, że mieszkanie uciekło z Rosji".
I jeszcze kolejny. Rosjanin pyta drugiego: "Powiedz mi, proszę, do jakiego obozu koncentracyjnego nas wiozą?". "Nie wiem, nie interesuję się polityką".
Ta fraza — "nie interesuję się polityką" — jest bardzo ważna. To właśnie klucz do kpin w ostatnich latach. Bo ten Rosjanin "poza polityką" nie rozumie, że nadeszła era totalitaryzmu.
Wydaje się, że w sowieckich dowcipach w ogóle nie było takiego cynizmu, to zupełnie nowy obraz.
Sowiecki żart wyśmiewał albo rzeczywistość, albo innych. Był wspomniany już Breżniew, był Żyd Rabinowicz. A teraz żarty są zupełnie inne. W tym humorze nabijamy się z samych siebie.
To podział między Rosjanami, którzy odmawiają zagłębiania się "w politykę", i tymi, którzy twierdzą, że są gotowi w tym wszystkim uczestniczyć. W związku z tym krąży cała seria dowcipów o matce Rosjanina, który walczy na wojnie w Ukrainie.
Na przykład, gdy światowe sieci handlowe zaczęły opuszczać Rosję, wzięty do niewoli żołnierz dzwoni z Ukrainy do matki: "Mamo, jestem w niewoli!", na co słyszy: "Synku, nie mam czasu, stoję w kolejce w Ikei ". W innej wersji mama krzyczy do słuchawki: "Synu, dolary. Kup w Ukrainie dolary!".
Strasznie okrutna i materialistyczna matka.
W jeszcze brutalniejszej wersji anegdoty, matka odpowiada synowi, że rosyjskie Ministerstwo Obrony powiedziało jej, że ona ma nie syna, tylko córkę.
W tych żartach okazuje się, że ofiarą jest żołnierz, a wszystkiemu winna jest matka. Mieszczańska matka nie tylko bardzo merkantylna, ale także wierząca w propagandę.
Najbardziej brutalny przykład związanej z tym anegdoty.
Żołnierz dzwoni do domu: "Mamo, jestem na wojnie, wbiegłem do chaty i się ukryłem. Tu jest mięso!". Mama nawet się nie zastanawia: "Nie bierz mięsa, weź blender".
Po pierwsze, anegdota zwraca uwagę na fakty grabieży, którym władze rosyjskie zaprzeczają. A po drugie, w tym żarcie to matka jest prawdziwym zleceniodawcą, beneficjentem grabieży.
Ta matka jest metaforą "matki-ojczyzny". I to "matką-ojczyzną" potwornie wypaczoną.
Czy te brutalne anegdoty są zjawiskiem bez precedensu?
W Rosji panuje teraz typ humoru, który nazywa się humorem wisielczym. Po raz pierwszy został on opisany w 1942 roku w Czechosłowacji, która znajdowała się pod okupacją nazistowską. Ten humor był nie tylko przeciwko okupantom, ale także przeciwko tym, którzy ich popierali i usprawiedliwiali.
Rosja nie wydaje się być pod okupacją, formalnie, bo pod realną okupacją jest część Ukrainy. Ale wielu Rosjan czuje się jak pod okupacją. Odczuwa się tak, kiedy nie można powiedzieć, co myślisz, kiedy jesteś prześladowany za powiedzenie "Nie dla wojny" itp.
To jest w pewnym sensie ciężkie, moralne brzemię. Dlatego jeszcze wiosną rozpowszechnił się taki żart, który stał się memem: "Teraz już wiem, co to znaczy — bycie jednocześnie i Niemcem, i Żydem w Niemczech w 1942 roku".
Rosjanie czują się w nim jednocześnie jako agresorzy i ofiary.
Dysonans poznawczy rodzi ten humor wisielczy. To bardzo ostry, czarny humor skierowany przeciwko sobie.
Skoro to "humor wisielczy", czy jest on wołaniem skazanych na zagładę?
Ten termin był już używany w odniesieniu do humoru Związku Sowieckiego w latach 30. XX wieku. To taka ostateczność, poprzez którą ludzie próbują zrozumieć otaczające ich nowe realia. Teraz po prostu następuje niezwykła eksplozja tego humoru.
Kto jest jego autorem?
Znam kilka osób, wśród nich doktorów nauk, które przysięgały, że skomponowały ten czy inny dowcip.
W zasadzie nie jest istotne to, kto tworzy dowcip, bo kiedy tekst zaczyna być przesyłany, każdy w łańcuchu coś w nim zmienia. Dlatego autorów jest naprawdę wielu.
Ta grupa, która zmienia teksty, charakteryzuje się tym, że czuje się w mniejszości i jest przeciwna wojnie. Z reguły wielu z nich jest wykształconych.
Mam z kolei statystykę dotyczącą tego, kto rozpowszechnia takie dowcipy w sieciach społecznościowych. Na przykład, popularny mem: "Pasażerowie, którzy lecą z Rosji, teraz klaszczą po starcie" — rozpowszechniali z reguły mieszkańcy dużych miast, znacznie częściej mężczyźni niż kobiety.
Jaki jest obecnie najbardziej popularny żart?
Dialog w sklepie. Rosjanin pyta sprzedawcę: "Poproszę o mapę Rosji". "A na jaką datę?".
Ukraińcy także z tego żartują.
Te przestrzenie mimo wszystko są ze sobą powiązane. Różnica polega na tym, że współczesny ukraiński humor jest o wrogu, z którego trzeba się śmiać. A współczesny rosyjski humor jest innego typu.
Jest taki dowcip, że kiedy zapukali do twoich drzwi i powiedzieli, że przynieśli wezwanie do komisji poborowej, możesz odpowiedzieć, że jesteś "poza polityką".
Jest to niejako próba znalezienia odpowiedzi na pytanie, kto ponosi winę za wojnę? Rosyjska anegdota kreuje wizerunek osoby odpowiedzialnej za tę wojnę. Chodzi o osobę, która starała się być "poza polityką", być "neutralną", "nie przeszkadzać".
To jest obraz zbiorowy. I to jest właśnie ta socjologia, która demonstruje ukryte niezadowolenie Rosjan.
Igor Isajew dla Wirtualnej Polski