Rosja wygrała na Białorusi
W niedzielnych wyborach na Białorusi wszystkie 110 miejsc w izbie niższej parlamentu zdobyli ludzie związani z prezydentem Aleksandrem Łukaszenką.
Wybory nie były demokratyczne – uznali obserwatorzy z Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie.
– Jesteśmy zaskoczeni zachowaniem Łukaszenki* – skomentowała w rozmowie z „Przekrojem” Olga Kazulina, kandydatka opozycji, córka słynnego dysydenta Aleksandra Kazulina.
Przed wyborami oczekiwano, że Łukaszenka odda opozycji kilka parlamentarnych foteli. W ostatnich tygodniach reżim w Mińsku deklarował bowiem gotowość ocieplenia stosunków z Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi, licząc na zniesienie sankcji i pomoc gospodarczą.
– Sfałszowanie wyników dowodzi, że Łukaszenka się boi – mówi Kazulina. – Woli trzymać nas poza parlamentem, nawet kosztem porozumienia z Zachodem.
Być może na zmianę kursu Mińska największy wpływ miały działania Moskwy. Po wojnie gruzińskiej Rosja energicznie buduje globalną siatkę sojuszników i nie mogła pozwolić sobie na przejście Białorusi na stronę Zachodu. Według rosyjskiego dziennika „Kommiersant” Kreml przekonał do siebie Łukaszenkę obietnicą obniżki ceny na rosyjski gaz ziemny i przyznania długoterminowego kredytu. Premier Władimir Putin 6 października będzie gościł w Mińsku.
– Należy oczekiwać, że Łukaszenka uzna wkrótce Abchazję i Południową Osetię – podsumowuje Kazulina. – Tak skończy się jego krótki flirt z Unią Europejską.