Polska"Rosja usiłuje nas ogrywać ponad naszymi głowami"

"Rosja usiłuje nas ogrywać ponad naszymi głowami"

Rosja usiłuje nas ogrywać ponad naszymi głowami, rozmawiać z Niemcami, Włochami, Wielką Brytanią, Francją. Polski w tym nie ma. Zasadniczą cechą polityki Kaczyńskich było to, aby starać się, żeby relacje polsko-rosyjskie wpasować w relacje Unia Europejska-Rosja. Teraz tego nie ma i to chyba nie jest dobrze - ocenia gość "Salonu Politycznego Trójki", europoseł Ryszard Czarnecki.

"Rosja usiłuje nas ogrywać ponad naszymi głowami"
Źródło zdjęć: © wp.pl

07.05.2008 | aktual.: 07.05.2008 16:13

Michał Karnowski: Dziś minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski przedstawi w Sejmie swoją koncepcję polityki zagranicznej. Doroczne wystąpienie, bardzo ważne. Spodziewa się pan jakiejś niespodzianki?

Ryszard Czarnecki: Nie. Myślę, że tutaj żadnych rewelacji ani rewolucji nie będzie. Koń, jaki jest, każdy widzi - jak pisał w swoim czasie Benedykt Chmielowski w encyklopedii "Nowe Ateny". Od XVIII wieku nic się nie zmieniło w tym zakresie.

Polityka się zmieniła, tylko powiedzenie się nie zmieniło. Jaki jest ten koń?

- Muszę powiedzieć tylko nieco ironicznie, że gdyby prezydentem Francji nie był Nicolas Sarkozy tylko Jacques Chirac, to byłby zachwycony. Kiedyś Jacques Chirac oburzył się na jeden z poprzednich polskich rządów, mówiąc "Polacy nie skorzystali z szansy, żeby siedzieć cicho". Teraz by się ucieszył, ponieważ ostatnio polski rząd skorzystał z szansy, żeby siedzieć cicho, gdy chodzi o relację Unia Europejska-Rosja i przygotowanie negocjacji do nowego traktatu dziesięcioletniego. Polski rząd pozostawił samą Litwę, która zaczęła zgłaszać poważne, daleko idące i umotywowane merytoryczne zastrzeżenia do tego traktatu. Polska uznała, że na ołtarzu dobrych relacji z Moskwą należy naszego litewskiego sojusznika poświęcić.

Jak Polska wetowała, to Litwa siedziała cicho.

- Choćby dlatego, że od 1. stycznia 2009 roku wchodzi traktat lizboński, który zakłada między innymi to, że ważne decyzje będzie się podejmować już nie na zasadzie jednomyślności, tylko większości, to trzeba myśleć o tworzeniu koalicji.

Ale nie, nie. Nie od razu, nie od razu. Okres przejściowy.

- No, dobrze. Ale z czasem to będzie. W związku z tym trzeba szukać sojuszników, a tych, których się ma - pielęgnować, podlewać te kwiatki, które są z nami zaprzyjaźnione. Tutaj strata sojusznika jest błędem politycznym.

Czyli przełom na wschodzie według pana to zły przełom?

- To jest trochę randka w ciemno. W moim przekonaniu inwestujemy, a specjalnych efektów nie widać. Wydaje mi się, że w dalszym ciągu tu się nic nie zmieniło. Rosja usiłuje nas ogrywać ponad naszymi głowami, rozmawiać z Niemcami, Włochami, Wielką Brytanią, Francją. Polski w tym nie ma. Zasadniczą cechą polityki Kaczyńskich było to, aby starać się, żeby relacje polsko-rosyjskie wpasować w relacje Unia Europejska – Rosja. Teraz tego nie ma i to chyba nie jest dobrze.

A na zachodzie? To chyba gra na wielu fortepianach? Z Francją – obrona polityki rolnej. Z Wielką Brytanią – walka o liberalizm, o zerwanie pewnych barier socjalnych, które krępują Europę.

- To nie jest źle. Jest rzeczą oczywistą, że trzeba grać na wielu fortepianach, ponieważ w różnych sprawach będziemy mieć różnych sojuszników. Gdy chodzi o fundusze strukturalne powinniśmy grać z Hiszpanią, Portugalią, Włochami - krajami nieco biedniejszymi, w których interesie jest to, żeby te fundusze były jak największe. Natomiast pan mówi o Francji i CAP, o polityce rolnej, może być ona dla nas mało korzystna, bo tutaj Francuzi prawdopodobnie mogą postawić na rozwiązania, które będą bardzo mocno wspierać stare kraje Unii, gdy chodzi o rolnictwo i okazać się może, że te wszystkie dobrodziejstwa dla polskich rolników, które miały być, będą znacznie mniejsze niż się spodziewano. Ale oczywiście to zadanie polskich dyplomatów, żeby tak się nie stało.

I o ile prezydent Sarkozy cokolwiek zrobi. Bo na razie wydaje się, że rozczarowuje Europę. Skupiony raczej na sobie, na życiu prywatnym. Kanclerz Merkel nie ma jednak poważnego partnera. Przeciwwagi nie ma, jak sadzono w niektórych kręgach europejskich.

- Nicolas Sarkozy ożenił się po raz drugi. Ślub w życiu mężczyzny, i nie tylko mężczyzny, to rzecz bardzo ważna. Spadł w sondażach bardzo mocno, ponieważ zajął się głównie błyszczeniem i był bohaterem pism kolorowych, a nie zajmował się poważna polityką. Natomiast będę go bronił. Tutaj widać wyraźną nową jakość, powrót do struktur wojskowych Paktu Północnoatlantyckiego. Jednak próba w większym stopniu rozpychania się Francji na arenie międzynarodowej. Ja bym go tak krytycznie nie oceniał. Aczkolwiek jego przekładana wizyta w Polsce będzie bardzo ważna. Reasumując wątek, chciałbym powiedzieć, że warto grac tutaj z Francją. I może warto pokusić się - to jest zadanie dla ministra Sikorskiego - żeby jednak reaktywować, czy może reanimować Trójkąt Weimarski, czyli Warszawa-Berlin-Paryż, który de facto nie istnieje.

I który prezydent Lech Kaczyński trochę dezaktywował.

- Nie wydaje mi się. W moim przekonaniu, gdy chodzi o politykę zagraniczną, pomijając zarzuty publicystyczne, większej pretensji do prezydenta Kaczyńskiego mieć nie można.

*Przeczytaj całą rozmowę.Przeczytaj całą rozmowę.*

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)