Rosja-Ukraina: konflikt od parady
W Sewastopolu 26 lipca marynarze prężyli torsy tak samo jak w innych portach Rosji z okazji Dnia Marynarki Wojennej. Z tą różnicą, że tam impreza ponownie wprawiła stosunki rosyjsko-ukraińskie w turbulencje.
Podczas przygotowań do defilady ukraińska policja interweniowała trzykrotnie. Zatrzymywała konwoje rosyjskich transporterów opancerzonych, które bez pozwolenia przejeżdżały przez Krym wyładowane rakietami samonaprowadzającymi o zasięgu do 150 kilometrów. Takie pociski rok temu dzięki Flocie Czarnomorskiej Rosja zabrała na wojnę z Gruzją*. Teraz jechały na paradę.
Zatrzymanie pojazdów szef kremlowskiej dyplomacji Siergiej Ławrow nazwał „prowokacją”. W odpowiedzi Kijów odesłał do Moskwy pracownika ambasady Rosji odpowiedzialnego za flotę. Na to z kolei admirał Władimir Wysocki, dowódca rosyjskiej marynarki wojennej, oświadczył, że baza w Sewastopolu pozostanie w rosyjskich rękach także po 2017 roku, „niezależnie od zdania ukraińskich polityków”.
Tym samym spór o status rosyjskiej floty na Morzu Czarnym odżył, bo we wspomnianym roku wygasa umowa o rosyjskiej dzierżawie bazy. Zawarto ją w 1997 roku po pięciu latach kłótni: wcześniej, w 1992 roku, ówcześni prezydenci Ukrainy i Rosji – Leonid Krawczuk i Borys Jelcyn – jednocześnie ogłosili, że po rozpadzie ZSRR flota należy do nich. Obecny przywódca Ukrainy Wiktor Juszczenko zapowiedział, że nie przedłuży kontraktu. Ale on już w przyszłym roku może przegrać wybory prezydenckie.