Rosja po zamachach w Wołgogradzie. Sukces dżihadystów z Doku Umarowem na czele
Choćby nikt nie miał się przyznać do zamachów bombowych w Wołgogradzie, na południu Rosji, za ich autorów trudno uznać kogoś innego niż kaukaskich dżihadystów, walczących o utworzenie na całym Kaukazie muzułmańskiego emiratu.
Trwająca trzecie dziesięciolecie kaukaska wojna już od dekady sprowadza się do przeprowadzanych od czasu do czasu samobójczych zamachów bombowych, sporadycznych lokalnych strzelanin i obław, urządzanych przez rosyjskie siły bezpieczeństwa na ukrywających się w górach rebeliantów.
Po dwóch wojnach z Czeczenami w latach 90. i na przełomie stuleci konflikt zbrojny na Kaukazie przemienił się z walki o niepodległość Czeczenii w rebelię, którą z rąk kaukaskich nacjonalistów przejęli zapatrzeni w Al-Kaidę dżihadyści.
Emirat zamiast Czeczenii
W 2007 roku doszło między nimi do oficjalnego rozłamu, gdy ostatni z przywódców czeczeńskiego powstania Doku Umarow (jego poprzednicy Dżochar Dudajew, Asłan Maschadow i Abdul Chalim Sajdułłajew zostali zabici przez Rosjan) obwieścił, że celem walki przestaje być niepodległość Czeczenii, lecz jest utworzenie Kaukaskiego Emiratu, którego ogłosił się emirem.
Niepodległościowcy pod przywództwem przebywającego w Londynie Ahmeda Zakajewa oskarżyli Umarowa o zdradę, ale pozbawieni pieniędzy i ludzi na Kaukazie ustąpili pierwszeństwa dżihadystom, w których szeregach poza Czeczenami walczyli też muzułmańscy radykałowie z pozostałych kaukaskich republik - Dagestanu, Inguszetii, Kabardo-Bałkarii i Karaczajo-Czerkiesji. Wkrótce zresztą kaukaska wojna przeniosła się z brutalnie spacyfikowanej przez Rosjan Czeczenii w góry sąsiedniego Dagestanu, a także na zachód Kaukazu, pod Elbrus, do Kabardo-Bałkarii.
Zamachy zamiast walk
Mimo buńczucznych orędzi kaukaskich emirów, rozbici i tropieni partyzanci skryli się w górach i poszli w rozsypkę, przeradzając się w luźną konfederację niewielkich oddziałów i konspiracyjnych grup, zjednoczonych wrogością do Rosji i podległych Umarowowi. Poza zbrojnymi potyczkami z rosyjskim wojskiem i miejscową policją w Dagestanie i Kabardo-Bałkarii, na Kaukazie od lat nie dochodzi do poważniejszych walk.
Rebelianci z Kaukazu przypominali o sobie tylko przy okazji spektakularnych, samobójczych zamachów bombowych, dokonywanych poza granicami Kaukazu - w Moskwie, północnoosetyjskim Władykaukazie, przerobionym na rosyjską twierdzę na Kaukazie, a także w nieodległym Wołgogradzie, który kaukascy emirowie uważają za część należącego do nich królestwa.
Bliskość igrzysk
Przemiana kaukaskiej wojny w dżihad zbiegła się w czasie z przyznaniem Rosji prawa do organizacji zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi co ożywiło emirów z Kaukazu. Soczi leży na dawnych ziemiach Czerkiesów, podbitych i zdziesiątkowanych przez Rosjan w XIX wieku. Igrzyska mają odbywać się na Krasnej Polanie, gdzie stoczyli z Rosjanami swoją ostatnią bitwę. Czerkiesi, którzy uważają, że padli ofiarą ludobójstwa, uznali wybór Soczi na arenę igrzysk za urągający pamięci ich przodków, a kaukascy emirowie, chcąc spożytkować dla siebie oburzenie górali, zapowiedzieli, że uczynią wszystko, by zerwać olimpiadę, albo przynajmniej przy jej okazji przypomnieć o czerkieskich krzywdach. - Nie urządza się balu na mogiłach - ogłosił w lipcu 49-letni Umarow, wzywając podległych mu partyzantów, by za wszelką cenę i z całych sił udaremnili przeprowadzenie igrzysk w Soczi.
Swoim lipcowym orędziem Umarow unieważnił też złożoną na początku 2012 roku obietnicę, że nie będzie atakował cywilnych celów w Rosji. Miało to być nagrodą dla Rosjan, którzy na przełomie 2011 i 2012 roku demonstrowali na ulicach rosyjskich miast przeciwko władzy znienawidzonego na Kaukazie prezydenta Władimira Putina.
Nie wszyscy popierają Umarowa
Sięganie po terroryzm i atakowanie ludności cywilnej doprowadziło niemal do kolejnego rozłamu wśród kaukaskich emirów. Przeciwko Umarowowi wystąpili jego rodacy, czeczeńscy komendanci, którzy uznali, że stosując terror, kompromituje walkę i sprawę. Nasilenia zamachów bombowych żądali natomiast dżihadyści z pozostałych republik Kaukazu, od zawsze mających pretensje do Czeczenów, że wynoszą się nad innych.
Aby zabezpieczyć się przed atakami kaukaskich partyzantów w czasie olimpiady, rosyjskie władze przemieniły Soczi w twierdzę, otoczoną dodatkowo kilkudziesięciokilometrowym pierścieniem bezpieczeństwa, przez który nikt niepowołany nie będzie miał prawa się przedostać. Przez ostatnie trzy lata Rosjanie prowadzili też na Kaukazie regularne obławy na partyzanckich komendantów. Zabili i pojmali tuziny ważniejszych i pomniejszych dowódców w Dagestanie, Czeczenii, Inguszetii, a przede wszystkim w najbliższej Soczi Kabardo-Bałkarii, gdzie od 2010 roku zginęło trzech kolejnych, lokalnych emirów.
Podjęte przez Rosję nadzwyczajne środki bezpieczeństwa uchronią zapewne Soczi przed terrorystycznymi atakami. Zamachy w Wołgogradzie, gdzie w 2018 roku mają być rozgrywane mecze finałowego turnieju o mistrzostwo świata w piłce nożnej, dowodzą jednak, że nawet rozbici, słabi i niemający dostępu do głównej areny igrzysk, zamachowcy mogą je popsuć atakując inne miasta w Rosji.
Wojciech Jagielski, PAP