"Rosja nie ma broni jądrowej w Kaliningradzie"
Wojska w Kaliningradzkim Okręgu Specjalnym nie mają na uzbrojeniu taktycznej
broni jądrowej - informuje "Niezawisimaja Gazieta", powołując się na źródła w rosyjskim
ministerstwie obrony.
05.02.2010 | aktual.: 05.02.2010 12:52
Dziennik pisze o tym w komentarzu redakcyjnym po apelu szefów dyplomacji Polski i Szwecji, Radosława Sikorskiego i Carla Bildta do Rosji i USA o redukcję arsenałów taktycznej broni atomowej w Europie, w tym wycofanie jej z obwodu kaliningradzkiego i Półwyspu Kolskiego. Swój wspólny apel ministrowie ogłosili we wtorek na łamach dzienników "New York Times" i "International Herald Tribune".
W Europie tak, ale nie w Kaliningradzie
"Rosyjscy generałowie twierdzą, że już niejednokrotnie informowali, iż w ostatnich latach usunęliśmy taktyczną broń jądrową z Wojsk Lądowych, o 50% zredukowaliśmy taką broń w siłach lotniczych, o 60% - w siłach obrony przeciwlotniczej i o 30% - na okrętach podwodnych Marynarki Wojennej" - przekazuje "Niezawisimaja Gazieta.
Według dziennika, "w wojskach Kaliningradzkiego Okręgu Specjalnego broni takiej nie ma". Natomiast na Półwyspie Kolskim, gdzie - jak zauważa "Niezawisimaja Gazieta" - mieści się główna baza strategicznych sił nuklearnych rosyjskiej Marynarki Wojennej, broń taka jest, ale znajduje się pod niezawodną ochroną. "Stamtąd nikt nie zamierza jej wycofywać" - podkreśla dziennik.
Rosjanie zdumieni apelem
Dziennik podaje, że apel ministrów spraw zagranicznych Rosji i Szwecji w Moskwie przyjęto ze zdumieniem.
"Carlowi Bildtowi i Radosławowi Sikorskiemu, którzy od lat zajmują się problematyką międzynarodową, powinno być dobrze wiadome, że Kreml niejednokrotnie proponował Białemu Domowi wycofanie całej taktycznej broni jądrowej na własne terytorium i umieszczenie w centralnych bazach składowania, jak uczyniła to Rosja po rozpadzie ZSRR. Jednak USA nie poparły tej inicjatywy" - pisze "NG".
"Szefowie MSZ Polski i Szwecji, nie wiedzieć czemu, milczą na ten temat. Nie wyjaśniają też, po co Pentagon trzyma w ośmiu bazach NATO - w Belgii, Niemczech, Włoszech, Holandii, Turcji i Wielkiej Brytanii nie 200, lecz 400 bomb atomowych B61" - wskazuje dziennik.
"Jest to pytanie czysto retoryczne. Jest bowiem zrozumiałe, że nie do walki z terroryzmem. Z terroryzmem taktyczną bronią nuklearną się nie walczy" - dodaje.
"NG" przytacza także opinię generała Władimira Wierchowcewa z Ministerstwa Obrony FR, który odnotował, że "Rosja - w odróżnieniu od USA, których sąsiadami są Kanada i Meksyk - graniczy z mocarstwami jądrowymi i posiadanie taktycznej broni atomowej jest jednym z czynników odstraszania potencjalnego agresora".
Apel to nie przypadek
Wierchowcew podkreślił, że "Rosja gotowa jest do negocjacji z USA na temat redukcji taktycznej broni jądrowej, ale pod warunkiem, iż włączone zostaną do nich także inne kraje NATO, w tym W.Brytania i Francja".
Inicjatywę Sikorskiego i Bildta komentuje również dziennik "Wiedomosti", w ocenie którego nie była ona "improwizacją". Gazeta wyjaśnia, że w środę na przesłuchaniach w Senacie USA przewodniczący Komitetu Połączonych Sztabów, admirał Michael Mullen, oświadczył, że po zawarciu układu o strategicznej broni ofensywnej Rosji zaproponowane zostanie rozpoczęcie rozmów o ograniczeniu taktycznej broni nuklearnej.
"Wiedomosti" wyliczają, że za taką uważane są atomowe bomby lotnicze dla samolotów lotnictwa taktycznego, głowice jądrowe operacyjno-taktycznych rakiet balistycznych, pociski manewrujące i torpedy z głowicami nuklearnymi odpalane z okrętów nawodnych i podwodnych, rakiety przeciwlotnicze ze specjalną głowicą oraz broń atomowa wojsk lądowych - pociski artyleryjskie i miny.
Gazeta podaje, że według Bildta i Sikorskiego, Rosja posiada 3800 taktycznych ładunków jądrowych, a USA - tylko 500.