Rosja miesza w sprawie katalońskiego referendum? Wikileaks i trolle znów w akcji
Ta sama sieć prorosyjskich mediów, aktywistów, trolli i botów, która wspierała kampanię Donalda Trumpa, a potem Marine Le Pen, teraz wspiera katalońskie referendum niepodległościowe. W centrum agitacji znów jest szef Wikileaks Julian Assange.
Ten scenariusz to już niemal stała część każdej kampanii wyborczej na Zachodzie. Gdziekolwiek pojawia się szansa na osłabienie zachodniego sojuszu, destabilizację sytuacji politycznej czy polaryzację społeczeństwa, tam pojawiają się te same elementy: kremlowskie media, armia anonimowych trolli i botów, portale rozsiewające "fake newsy" i teorie spiskowe. No i Julian Assange, który po tym, jak pomógł populistom w USA i Francji, publikując emaile z kampanii ich rywali, teraz w pełni zaangażował się w polityczną walkę o niepodległość Katalonii.
Znajome twarze
Assange, który nigdy wcześniej nie przejawiał zainteresowania sprawami Hiszpanii, nagle stał się najgłośniejszym i najbardziej prominentnym zagranicznym sojusznikiem separatystów w zaplanowanym na 1 października nielegalnym referendum. Ukrywający się w ekwadorskiej ambasadzie twórca Wikileaks ostatnie tygodnie poświęcił niemal w całości agitując na rzecz secesji, przemawiając nawet - za pośrednictwem telebimu - na ulicach Barcelony. Na Twitterze, Assange porównał postawę Madrytu do reakcji chińskich władz na protesty studentów na placu Tianenmen w 1989 roku.
Tweety Assange'a rozniosły się w ekspresowym tempie. Jak wyliczył ośrodek Fairfax Media cytowany przez australijski "Sydney Morning Herald", szef Wikileaks do spółki z innym powiązanym z Rosją dysydentem, Edwardem Snowdenem, odpowiada za ponad jedną trzecią wszystkich wpisów na Twitterze w ciągu ostatnich 10 dni, w których obecna jest fraza "Catalonia". Według analizy liberalnego hiszpańskiego dziennika "El Pais", tak duży wpływ w mediach społecznościowych Assange osiągnął po części dzięki sieci botów i fałszywych kont, które na potęgę podawały dalej treści publikowane przez Australijczyka. Jak wynika z danych projektu Hamilton 68 śledzącego aktywność powiązanych z Rosją trolli i botów, wśród kont powielających przekaz Assange'a były te same, które wcześniej angażowały się w promocję Donalda Trumpa, Marine Le Pen, kampanii na rzecz Brexitu, czy Alternatywy dla Niemiec.
Ale podobnie jak w przypadku kampanii wyborczych w USA i Francji, Wikileaks jest częścią szerszej kampanii prowadzonej przez sympatyzujące z Kremlem ośrodki. Równie aktywna była tu państwowa telewizja Russia Today (w której Assange prowadził swój program), która od września opublikowała ponad 42 artykułów, często o zmanipulowanej lub fałszywej treści.
Do tego dochodzą portale znane z kolportowania teorii spiskowych, które również zaangażowały się w kampanię po stronie zwolenników katalońskiej niepodległości.
Motyw jest jasny
Trolle i związani z Rosją aktywiści nie są rzecz jasna jedynymi zewnętrznymi aktorami sympatyzującymi z separatystami. Co więcej, ostre działania władz w Madrycie - zatrzymania katalońskich urzędników, rekwizycja kart do głosowania, blokada stron internetowych czy przejęcie kontroli nad funduszami - wzbudziły krytykę poważanych organizacji takich jak Human Rights Watch i Amnesty International. Jednak w przypadku ludzi i podmiotów związanych z Rosją, nietrudno zgadnąć jaka motywacja stoi za tymi działaniami.
Ich działalność wpisuje się bowiem w szerszą strategię rosyjskich operacji informacyjnych, nastawionych na podsycanie istniejących podziałów między państwami Zachodu i wewnątrz nich, polaryzacja opinii i ogólny informacyjny chaos. W skrócie, chodzi o osłabienie zachodniego sojuszu. Poparcie dla ruchów separatystycznych doskonale pasuje do tego celu. Nie bez przyczyny rosyjskie media otwarcie promowały separatystów w Szkocji i zwolenników Brexitu. Ale rosyjskie ślady można odnaleźć także w mikroskopijnych ruchach separatystycznych, takich jak kampanie na rzecz niepodległości Teksasu czy Kalifornii. Kontrowersje i emocje wokół sprawy katalońskiego referendum, a także potencjalne skutki secesji czynią sprawę tym bardziej atrakcyjną dla Kremla.
Madryt kontratakuje?
Ale być może Rosja ma dodatkowe powody, by zająć się Katalonią. Jak podejrzewają hiszpańskie służby, sprawa może mieć związek z ostrzejszym ściganiem rosyjskiej mafii, dla której Hiszpania przez lata była jednym z głównych pól działań i miejsc lokowania kapitału. To jednocześnie sprawia, że Rosjanie prawdopodobnie mają dostęp do potencjalnie kompromitujących materiałów dotyczących Hiszpanii, które mogłyby zostać upublicznione przez Wikileaks.
- Dlatego w Madrycie coraz częściej rozważa się radykalne środki jeśli chodzi o Wikileaks - mówi WP były funkcjonariusz hiszpańskich służb bezpieczeństwa. Jak dodaje, sygnałem ostrzegawczym dla Rosji mogła być wtorkowa operacja policji w Marbelli, gdzie aresztowano 11 Rosjan podejrzanych o pranie brudnych pieniędzy.
- To była wiadomość w stylu: "gadajcie o nas tak dalej, to zmiażdzymy wasze aktywa" - wyjaśnia rozmówca WP.