Rosja i Iran - sojusz nie tak zgodny, jak go malują
Wbrew pozorom sojusz Rosji i Iranu nie jest wcale tak zgodny, jak zdają się twierdzić przywódcy obu państw. Za pełnymi frazesów deklaracjami i uśmiechami dyplomatów kryją się poważne rozbieżności, które w dłuższej perspektywie mogą doprowadzić do rozbicia tego tandemu.
30.11.2015 | aktual.: 30.11.2015 16:17
Kiedy w ubiegłym tygodniu Władimir Putin przybył do Teheranu scementować sojusz z Iranem, proirańskie media w Syrii i Libanie relacjonowały tę wizytę jako "spotkanie tytanów". Z pewnością wiele w tym przesady, ale nie można zaprzeczyć, że oba państwa znajdują się obecnie wśród głównych rozgrywających na Bliskim Wschodzie i poczynania tego tandemu rezonują na cały region.
Rosyjski prezydent został przyjęty w stolicy Iranu z wielką pompą, a uśmiechom podczas oficjalnych spotkań zdawało się nie być końca. O randze tej wizyty może świadczyć fakt, że znany z osławionego braku punktualności Putin, który notorycznie spóźnia się na spotkania z innymi przywódcami, nie mówiąc już o dziennikarzach czy współpracownikach, tym razem bez zbędnej zwłoki prosto z lotniska udał się na rozmowy z najwyższym przywódcą duchowo-politycznym Iranu ajatollahem Alim Chameneim.
Korespondent BBC relacjonował, że spotkanie "tytanów" musiało wypaść bardzo dobrze, skoro były wieloletni minister spraw zagranicznych Iranu Ali Akbar Welajati nie omieszkał stwierdzić, że było to "najlepsze i najważniejsze (spotkanie) w całej historii Islamskiej Republiki". Bez wątpienia tematem dominującym była Syria i wspólna walka z rebeliantami oraz dżihadystami, w tym z ISIS. Ale zwyczajowo zawarto również porozumienia w dziedzinie współpracy gospodarczej czy energetyki nuklearnej.
Już wcześniej Kreml ogłosił realizację dostaw do Iranu stosunkowo nowoczesnych systemów przeciwlotniczych S-300. Warto też pamiętać, że uderzenia rosyjskiego lotnictwa i sił rakietowych na cele w Syrii przeprowadzane były przez terytorium Iranu. Mało tego, rosyjskie bombowce były nawet eskortowane przez irańskie lotnictwo i obrazek ten przez długi czas nie znikał z irańskich mediów, co miało oczywisty wymiar propagandowy.
Syria - kość niezgody
Nic więc dziwnego zatem, że patrząc na wydarzenia ostatnich tygodni oraz deklaracje rosyjskich i irańskich polityków, można odnieść wrażenie, że sojusz obu państw - wzmocniony niedawno "braterstwem broni" w Syrii - zdaje się kwitnąć. Jednak w rzeczywistości na tym idyllicznym obrazie jest dużo rys, których nie widać na pierwszy rzut oka.
- Rzeczywiście wiele elementów Iran i Rosję łączy: współpraca gospodarcza, polityczna, także wojskowa. Ale jeśli spojrzymy głębiej, to w Syrii oba państwa mają faktycznie odmienne cele, bo każde z nich chce zachować i zwiększyć swoje wpływy w tym kraju kosztem drugiego. W tej sytuacji rywalizacja o to, kto będzie stroną dominującą, jest nieunikniona. Rosja i Iran walczą ze sobą, kto będzie w tym sojuszu liderem - wskazuje w rozmowie z Wirtualną Polską dr Robert Czulda z Uniwersytetu Łódzkiego, ekspert od tematyki bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie.
Zachodni eksperci podkreślają, że rosyjsko-irańskie przymierze ma wymiar taktyczny, ale nie strategiczny, bo na dłuższą metę cele obu krajów są zbyt rozbieżne. W tej chwili Moskwie i Teheranowi przede wszystkim zależy na podtrzymaniu przy życiu reżimu Baszara al-Asada, a następnie przejście do ofensywy przeciwko syryjskim rebeliantom. Ale stanowiska obu krajów poważnie rozjeżdżają się w co najmniej kilku punktach, jeżeli chodzi o dalszą przyszłość.
Przykładowo, w oczach ajatollahów realizację irańskich interesów w Syrii gwarantuje tylko klan Asada, więc odejście obecnego prezydenta - na co nalega Zachód, Turcja czy Arabia Saudyjska - jest dla nich sprawą nienegocjowalną. Tymczasem Kreml jest w tej kwestii bardziej elastyczny i hipotetycznie prędzej przystałby na zmianę reżimu w Damaszku. Dla Rosji najważniejsze jest tylko, by nowa władza pozostała jej przyjazna, pozwoliła na utrzymanie rosyjskich instalacji militarnych w Syrii i dalej kupowała rosyjską broń.
- Dla Rosjan w tym momencie decydująca jest wyłącznie polityka, bo są w stanie porozumieć się z dowolną grupą polityczną, która przejęłaby władzę w Damaszku. Natomiast Iran jest tutaj bardziej ograniczony, bo dla niego znaczenie mają również kwestie etniczno-religijne - wyjaśnia wykładowca Uniwersytetu Łódzkiego.
Otwarcie na Zachód?
Sojusz może zostać również osłabiony w efekcie przeforsowanego przez USA porozumienia nuklearnego z Iranem. Zniesienie licznych zachodnich sankcji gospodarczych i zakończenie międzynarodowej izolacji Iranu potencjalnie uderza we współpracę z Rosją, bo pozbawia jej statusu najważniejszego, uprzywilejowanego partnera Teheranu. Otworzenie europejskiego rynku na duże ilości konkurencyjnej, irańskiej ropy naftowej też z pewnością nie byłoby Moskwie na rękę.
Z drugiej strony nie należy spodziewać się nagłego i pełnego zwrotu Iranu ku Zachodowi. - Pamiętajmy, że w 2016 roku w lutym w Iranie odbędą się wybory parlamentarne. Raczej na pewno wygrają je konserwatyści, sprzeciwiający się polityce prezydenta Hasana Rouhaniego, postrzeganego jako polityk umiarkowany. Zarówno oni, jak i najwyższy przywódca Ali Chamenei, są przeciwni zbytniemu otwieraniu się na Zachód. W ich odczuciu mocarstwa zachodnie chcą znieść sankcje, by gospodarczo wejść do Iranu i wpływać nań kulturowo, w ten sposób doprowadzając do obalenia rewolucji islamskiej - podkreśla dr Czulda.
W samej Rosji pojawia się coraz więcej głosów, że zbytnie zbliżenie do szyickiej osi Iran-Syria-Hezbollah ogranicza Kremlowi pole manewru na Bliskim Wschodzie, ponieważ coraz bardziej zamyka ją na ewentualną współpracę z sunnickimi w większości państwami arabskimi. Nie należy zapominać, że co siódmy obywatel Rosji jest muzułmaninem i 95 proc. z nich to sunnici. Zdecydowane opowiedzenie się po szyickiej stronie w największym konflikcie w łonie islamu niekoniecznie musi podobać się rosyjskim sunnitom.
Wydaje się, że w tej odwiecznej rywalizacji o dominację na Bliskim Wschodzie, której "twarzą" jest pojedynek Saudów z Persami, bardziej na rękę Kremlowi byłby strategiczny pat. - Dla Rosji lepsza jest pewna równowaga sił w regionie, bo to stwarza więcej opcji działania. Przykładowo, kiedy chce wpłynąć na Iran, może w jakiś sposób wzmocnić Arabię Saudyjską. Polityka "dziel i rządź" jest dość starą koncepcją, ale do tej pory sprawdza się bardzo dobrze - wyjaśnia dr Czulda.
Tak czy inaczej, na krótką metę, w obecnej sytuacji geopolitycznej, Moskwie i Teheranowi jest jak najbardziej po drodze. Jest to jednak wynik chłodnej kalkulacji, który może ulec zmianie, jeśli zmienią się dane równania. Korespondent BBC przypomina w tym kontekście perskie porzekadło opisujące piekło: to miejsce ze skorpionami tak okropnymi i jadowitymi, że możesz nie mieć innego wyjścia, jak schronić się razem z wężami. Historia Bliskiego Wschodu pokazuje, że nic nie jest niemożliwe.