Rosja dostała palec, sięgnie po całą rękę?
Prezydent Rosyjskiej Federacji, Dmitrij Miedwiediew polecił Ministerstwu Obrony przygotować plan rozwoju socjalnej infrastruktury Sewastopolu i Krymu - poinformowała rosyjska agencja Interfax. Czyżby podczas nocnej wizyty Władimira Putina u premiera Ukrainy, Nikołaja Azarowa zmieniły się granice i przekazany 56 lat temu przez I sekretarza KPZR Nikitę Chruszczowa Krym nie należał już do Ukrainy?
28.04.2010 | aktual.: 05.09.2011 18:25
Mapy na szczęście nie zmieniły się i Półwysep Krymski nadal znajduje się w granicach państwa ukraińskiego. Prezydent Rosji powiedział, że wszelkie decyzje dotyczące Floty Czarnomorskiej będą podejmowane po konsultacjach ze stroną ukraińską. Mimo tych uspokajających zapowiedzi to, co dzieje się wokół ratyfikowanej we wtorek przez parlamenty obu państw umowy o przedłużeniu obecności Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu do 2042 r. (zgodnie z ustaleniami z 1997 roku termin stacjonowania rosyjskich okrętów na Krymie upływał w 2017 roku), wywołuje duże kontrowersje i gorące emocje.
Temperatura dyskusji w ukraińskiej Radzie Najwyższej była tak wysoka, że dla części deputowanych wczorajsze obrady zakończyły się wizytą u lekarza (jednak nie u psychiatry, choć większość Ukraińców zapewne tego właśnie by sobie życzyła).
Zobacz zdjęcia z zadymy w parlamencie Ukrainy.
Opozycyjni wobec Partii Regionów politycy, przede wszystkim z Bloku Julii Tymoszenko stoczyli wczoraj prawdziwą bitwę: na jajka, wyzwiska, kuksańce i przepychanki. O drace w ukraińskim parlamencie mówią wszystkie media, krajowe i zagraniczne. Zamiast merytorycznej dyskusji o skutkach ważnej dla kraju decyzji, deputowani zafundowali swoim wyborcom marnej jakości cyrk.
Władimir Putin skomentował całe wydarzenie z typowym dla siebie sarkazmem. Według niego, Julia Tymoszenko, gdy jeszcze piastowała urząd premiera, nie była przeciwna pozostawieniu rosyjskiej floty na Krymie. - Na porządku dziennym było tylko jedno: cena - powiedział Putin i zapewne ma rację. Gdyby to Tymoszenko wygrała wybory prezydenckie, rosyjska flota najprawdopodobniej i tak zostałaby na Krymie. W całej intrydze chodzi przecież o surowce.
Ukraińska gospodarka jest dziś na skraju przepaści. Pogrążone w kryzysie wielkie przedsiębiorstwa czekają na tani gaz z Rosji, niczym kania dżdżu. Tyle, że zamiast modernizować energochłonną technologię (na Ukrainie surowce przelewają się przez palce: zarówno na poziomie przedsiębiorstw, jak i gospodarstw domowych. Aż serce się kraje, gdy się na to patrzy), decydenci zadowolą się teraz tańszym gazem, a petrodolary nadal będą lekkomyślnie wyrzucane w błoto.
Rosjanie są dużo bardziej pragmatyczni: prasa już dziś pyta, ile będzie kosztować budżet pozostawienie rosyjskich okrętów na Krymie. Flota Czarnomorska nie przedstawia sobą dużej wartości bojowej. Niektórzy twierdzą nawet, że to właściwie obiekt muzealny. O jej istnieniu przypomniała co prawda wojna z Gruzją, kiedy stacjonujące w Sewastopolu rosyjskie okręty zostały skierowana na wody Abchazji, ale złe języki twierdziły, że ledwo tam dopłynęły. Naturalnie może się to zmienić.
Zapowiadana przez Miedwiediewa modernizacja niepokoi. Rosjanie, dostali w sprawie Floty zielone światło i kto wie, czy nie zechcą - w perspektywie lat - upomnieć się o cały półwysep, zgodnie z zasadą "dać im palec, wezmą całą rękę”. Tym bardziej, że sprzyja im część mieszkańców Krymu.
Autorka jest absolwentką stosunków międzynarodowych o specjalności wschodoznawstwo. Członkiem zespołu redakcyjnego Res Publiki Nowej, ekspertem ds. państw Wspólnoty Niepodległych Państw Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego, korespondentem ukraińskiego tygodnika "Kraina".