Rosati na prezydenta Warszawy
Partie lewicowe namawiają profesora Dariusza
Rosatiego, żeby reprezentował je w wyborach na prezydenta Warszawy
- informuje "Rzeczpospolita".
16.05.2006 | aktual.: 16.05.2006 05:32
Kandydatura Rosatiego - byłego szefa MSZ, dziś eurodeputowanego Socjaldemokracji Polskiej - mogłaby pogodzić w stolicy prezydenckie aspiracje obu partii lewicowych: Sojuszu Lewicy Demokratycznej i SdPl. Pomysłodawcy takiego rozwiązania, przede wszystkim lider SLD Wojciech Olejniczak, liczą na spore poparcie wyborców. Olejniczak jest bardzo tajemniczy i niechętnie mówi o konkretach. To kandydat z najwyższej półki, ale żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Wszystko jest na etapie dyskusji - ucina.
Rosati przyznaje: Takie rozmowy były ze mną prowadzone, nie potwierdzam jednak, że będę startował.Przypomnijmy, że dotąd w szeregach lewicy głośno mówiło się o możliwości kandydowania lidera SdPl i byłego marszałka Sejmu Marka Borowskiego oraz - znacznie ciszej - Marka Rojszyka, mało znanego działacza SLD.
Według informacji dziennika do poparcia pomysłu kandydatury Rosatiego udało się pozyskać Aleksandra Kwaśniewskiego. Były prezydent miał zadeklarować, że w wypadku uzyskania zgody Rosatiego w odpowiednim momencie poprze go publicznie. Z Rosatim będzie się też na pewno identyfikowało spore grono wpływowych i związanych nie tylko z lewicą absolwentów Szkoły Głównej Handlowej. Ukończył on na tej uczelni Wydział Handlu Zagranicznego i cieszy się w tym środowisku dużą renomą.
Szef Partii Demokratycznej Janusz Onyszkiewicz, pytany o możliwość poparcia dla Rosatiego, odpowiada, że partia ta ma własnego kandydata - byłego prezydenta stolicy Marcina Święcickiego. Nie wykluczam jednak z góry rozmów o Rosatim, gdyby profesor zgodził się kandydować - mówi gazecie Onyszkiewicz, który zna Rosatiego choćby ze wspólnej pracy w Parlamencie Europejskim.
Trudno natomiast powiedzieć, jak pojawienie się na giełdzie pretendentów nazwiska Rosatiego przyjęłaby twarda cześć aktywu warszawskiego SLD, wywodząca się z aparatu dawnego Komitetu Warszawskiego PZPR. Jeszcze nie tak dawno, bo wiosną 2004 r., chciała zablokować jego kandydowanie z listy SLD w wyborach do Parlamentu Europejskiego - przypomina "Rzeczpospolita". (PAP)