Roman Giertych: Miller i prezydent ponoszą polityczną odpowiedzialność za spotkanie Kulczyka
(RadioZet)
21.10.2004 | aktual.: 21.10.2004 10:42
Gościem Radia Zet jest Roman Giertych, wiceprzewodniczący komisji śledczej ds. Orlenu. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Panu nic nie zginęło? Nic panu nie ukradziono? Chwalić Boga, nie. Nie okradziono panu samochodu? Nie okradziono mi samochodu, nie ukradziono mi notatnika, ani laptopa. Bo pan prokurator Kapusta ma pecha. Napadnięto go, zabrano mu notes. Czy ten notes był tak ważny dla komisji śledczej? Był bardzo ważny. Odzwierciedlał pewne sprawy związane z relacjami między panem prokuratorem Kapustą i panem Stefańskim, ewentualnie między prokuratorem Kapustą i prokuratorem Ordanikiem. To, że zniknął, to rzeczywiście... Ukradziono mu. Nie zniknął. To, że zniknął to rzeczywiście pechowa okoliczność. Czy komisja ma jakieś kopie tego notesu? Mamy tylko trzy strony bodajże, siódmy, ósmy lutego. Inne daty w tym notatniku mogły być dla nas bardzo interesujące. To co warto podkreślić, to była to już piąta próba uzyskania tego notatnika od pana prokuratora Kapusty. Ale nie przez złodziei? Tak
pechowo się złożyło, że ta piąta próba była nieskuteczna. Mój umysł broni się przed tezą, że ten fakt kradzieży rzeczywiście zaistniał. Komisja pięć razy prosiła o notes? Nie chodzi o komisję, tylko o prokuraturę. Prokuratura prosiła o notes, a notes znalazł się niestety w rękach złodziei... Wzywamy uczciwego złodzieja, jeżeli może dostarczyć notatnik, to bardzo byśmy prosili. Jan Kulczyk twierdzi, że nie powoływał się na „pierwszego”. To wszystko podlega weryfikacji. Komisja posiada dowody na to, że pan Kulczyk z premierem Leszkiem Millerem i panem prezydentem wspólnie ustalili skład Rady Nadzorczej PKN Orlen, która dla zorganizowania czy przeprowadzenia tej koncepcji sprzedaży Rafinerii Gdańskiej była niezbędna. Cały ten plan, który można wysnuć z dokumentów polegający na połączeniu Rafinerii Gdańskiej z PKN Orlen, a następnie sprzedaży części akcji Łukoilowi, byłby możliwy do zrealizowania, gdy posiadano wpływ na Radę Nadzorczą i Zarząd PKN Orlen. W sensie politycznym panowie Leszek Miller i pan prezydent
ponoszą odpowiedzialność polityczną, nie mówię o prawnej, za rozmowy pana Kulczyka, bez względu na to czy wiedzieli czy nie wiedzieli. Okoliczność, że pan Kulczyk powoływał się na pana prezydenta jest okolicznością dodatkową, która czyni tę historię prawdopodobną. Pan prezydent mówił wczoraj w Sejmie dziennikarzom, że nie musi chodzić o niego. „Nie może być tak, że nagle facet, który uznawany jest za tego, który nie ma na nic wpływu, bo w Polsce rządzi kanclerz, premier, rząd miałby mieć nie wiadomo jakie wpływy. Ja tych wpływów nie mam i nie chcę mieć.” – tak mówi prezydent dziennikarzom. Tylko trzeba pamiętać, że pan prezydent ustalał skład Rady Nadzorczej PKN Orlen. Ale „pierwszy” może być na przykład były premier Leszek Miller. Dzisiaj to wszystko wyjaśni się. Jeżeli w Polsce jest drugi prezydent RP, to rzeczywiście może nie chodzić o Aleksandra Kwaśniewskiego. Jeżeli te słowa dotyczą jego osoby, to myślę, że nie ma wątpliwości. Wpływ prezydenta, jego kancelarii, na sprawy gospodarcze jest oczywisty. Pan
Kaczmarek zeznał, że list członków Rady Nadzorczej otrzymał od pana ministra Ungiera. To jest w zeznaniach komisji. Ta lista zgadzała się z tym co mu przekazał pan premier Miller. Tak więc było tu pewne porozumienie. A dlaczego chce pan przesłuchać ambasadora Stanisława Cioska? To jeszcze nie jest decyzja. Tę kwestię rozważamy. W komisji zastanowimy się nad tym. Są natomiast dwie kwestie. Wczoraj ujawnił je pan Wasserman. Jedna to jest, że nazwisko pana Cioska widnieje w wątku związanym ze śledztwem w prokuraturze krakowskiej, czyli w sprawach związanych z mafią paliwową, bardzo istotnym miejscu tego wątku. Drugi argument za tym, by go przesłuchać, to jest kwestia spotkań z Łukoilem i pytanie, na które komisja będzie musiała odpowiedzieć: czy spotkanie pana Kulczyka z przedstawicielami Łukoilu było w jakiś sposób przygotowywane politycznie. Stąd ta propozycja. Nie została ona jeszcze ubrana w formę uchwały. Będziemy się nad tym zastanawiali. Zbigniew Wasserman nie wyklucza powołania na świadka Władimira
Ałganowa. To jest koncepcja, która byłaby ciekawa, na pewno w sensie medialnym bardzo ciekawa. Pytanie, czy w sensie dowodowym uzyskalibyśmy informacje, na których można by się oprzeć, że to byłyby rzetelne zeznania, wiarygodne – tu mam wątpliwości. Druga wątpliwość, gdyby pan Ałganow przekroczył granice RP, zdaje się, że miałby kłopoty. Propozycje są takie, żeby panowie pojechali do Wiednia, na przykład...Czy normalne jest, że Jan Kulczyk zeznaje i nie podpisuje żadnych dokumentów, kiedy rozmawia ze Zbigniewem Siemiątkowskim? Powiedział to w programie „Prosto w oczy”, że niczego nie podpisywał i nie był przesłuchiwany przez prokuraturę. Słuchając tego co powiedział pan Kulczyk w tym programie przecierałem oczy ze zdumienia dlatego, że taki świadek, który przynosi tak rewelacyjne informacje - wszyscy dowiemy się dziś jakie to są informacje – który stawia jednak pewne oskarżenia, który przekazuje informacje mające bardzo poważny wpływ na bezpieczeństwo energetyczne państwa, jest pomijany w śledztwie. Toczą
się inne wątki, inne postępowania, natomiast nie ma materiału dowodowego. Oznacza to, że za każdym razem pan Kulczyk może mówić coś innego. Co innego może mówić panu premierowi Millerowi, co innego panu Siemiątkowskiemu, Barcikowskiemu, czy pani redaktor. W sensie prawnym, to co on powie, to rzecz dowolna, dlatego że nie ma obowiązku mówić prawdy. Dopóty dopóki się go nie przesłucha pan Kulczyk może mówić co chce. Stąd komisja podjęła wczoraj decyzję o wykonaniu uchwały komisji sprzed tygodnia, która wzywała pana Kulczyka na świadka. Ustaliliśmy, że w przyszłym tygodniu w czwartek będziemy chcieli przesłuchać pana Kulczyka. Pan Kulczyk w dzisiejszym „Przekroju” mówi, że nie zna Marka Dochnala, a wiemy z mediów, że Marek Dochnal rozmawiał z panem Kulczykiem na temat sprzedaży akcji PKN Orlen, tylko że dawał za mało pieniędzy, a Kulczyk chciał więcej. Znali się, nie znali? Tak też brzmi relacja pana Kulczyka z rozmowy z panem Ałganowem. Jeżeli przychodzi na spotkanie, a nie jest tak, że trwa ono godzinę, dwie,
a trwa znacznie dłużej... Pięć godzin? Myślę, że dzisiaj po odtajnieniu tych rzeczy wszyscy będziemy dokładnie wiedzieli. Notatki mają tylko trzy strony. Spotkanie musiało być bardzo króciutkie... Czasem w krótkich słowach jest zawarta duża treść. Po drugie, jesienią 2003 roku pan Kulczyk organizuje drugie spotkanie z panem Ałganowem i przedstawicielami rosyjskiego biznesu. Nie przyjeżdża wprawdzie, tylko wysyła swojego zastępcę, do spotkania nie dochodzi, bo Rosjanie obrażają się, ale nie jest tak, że pan Kulczyk zrywa kontakt z panem Ałganowem. Wiemy kto był na spotkaniu. Byli panowie Żagiel i Kuna, wiemy też, że był jakiś tajemniczy doradca. Czy dowiemy się dzisiaj z notatek kto był tym doradcą pana Kulczyka, który poszedł na drugie spotkanie? Myślę, że nie. Dowiemy się natomiast w czwartek. To będzie pierwsze pytanie do pana Kulczyka. Ma on obowiązek zeznać prawdę, a ten doradca będzie ważnym świadkiem w następnej kolejności. Na razie go nie znamy, więc nie możemy powołać na świadka Kiedy będzie wezwany
prezydent, który przychodzi do dziennikarzy i widać, że chce mówić? Musimy zebrać całość materiałów, przesłuchać wszystkich świadków, którzy mają wiedzę na tę okoliczność, żeby nie było tak, że pan prezydent będzie wezwany teraz, później za miesiąc czy dwa. Pana prezydenta chcemy przesłuchać w pełnym stanie wiedzy. Poznamy notatki oficera wywiadu i to co powiedział pan Kulczyk. Czy powinniśmy poznać coś więcej? Oczywiście. Przede wszystkim te notatki, które zostały przygotowane przed tym spotkaniem. Ta wiedza pozwoliłaby zrozumieć na czym polegał cały biznesplan. Dlaczego nie poznamy tych notatek Żałuję bardzo. Minister Ananicz przedstawił bardzo rozsądne stanowisko. Chciał odtajnić wszystkie dwadzieścia parę dokumentów, za wyjątkiem czterech, i wykreślić z pozostałych dane osobowe, by nie było niebezpieczeństwa dla źródeł osobowych czy dla pracy operacyjnej. Pan poseł Miodowiecz złożył natomiast pisemny wniosek, by ograniczyć odtajnienie tylko do tych dwóch dokumentów i ten wniosek uzyskał niestety
większość komisji. Większość SLD – owska poparła i przeszedł. Czyli nie poznamy biznesplanu? Nie będzie ujawniony, więc go nie poznamy.