ŚwiatRoksana bryluje w City

Roksana bryluje w City

Pieniądze, które inwestuje – miliardy funtów. Doświadczenie z trójmiejskiej uczelni – bezcenne

17.12.2007 | aktual.: 17.12.2007 11:37

Brytyjczycy mawiają, że droga do spełnienia british dream wiedzie przez korytarze banków londyńskiego City. Coraz częściej można tam spotkać Polaków. Jest ich na tyle dużo, że powołali Polish City Club. Niedawno jego szefową została absolwentka ekonomii z Trójmiasta, 32‑letnia Roksana Ciurysek, która pracuje jako doradca inwestycyjny w słynnym banku J.P. Morgan. Pomaga biznesmenom i instytucjom obracać miliardami funtów, głównie na rynkach wschodzących, czyli w Europie Wschodniej i Azji Środkowej.

Smarkula znikąd

Roksana Ciurysek przyjechała do Londynu po raz pierwszy 14 lat temu na wakacyjny kurs językowy. – Zaczynałam jak większość Polaków: mały pokój ze współlokatorką, dzielenie pieniędzy tak, żeby starczyło na mieszkanie i jedzenie, praca w sklepie, w restauracji, w punkcie ksero drukującym wizytówki – wspomina. Gdy kiedyś szykowała wizytówki dla jakiegoś maklera giełdowego, powiedziała szefowi, że i ona będzie stockbrokerem. – Spojrzał na mnie jak na wariatkę, a potem wyśmiał – opowiada. – To była pierwsza połowa lat 90. Polaków w Londynie postrzegano dużo gorzej niż teraz.

Roksana po maturze w ostatniej chwili zdecydowała się na studiowanie ekonomii na Politechnice Gdańskiej. Wcześniej rodzice myśleli, że będzie pianistką, bo miała już za sobą kilka koncertów ogólnopolskich. Ona sama chciała iść na medycynę. – W końcu jednak stwierdziłam, że ekonomia, choć wtedy wciąż jeszcze podchodzono do niej podejrzliwie, daje mi większe możliwości. Wiedziałam, że mogę się potem zajmować rozmaitymi rzeczami, a ja zawsze byłam niespokojnym duchem – mówi Roksana Ciurysek. Po czwartym roku studiów, po wyjazdach na konferencje naukowe („Na międzynarodową w Rzymie nie chcieli mnie wpuścić, bo nie wierzyli, że referat może wygłaszać nikomu nieznana studentka”) i półrocznym stypendium w Hiszpanii dostała kolejne stypendium, tym razem organizacji Tempus, która finansowała jej staż w dowolnej firmie w Europie. Na złożone wiosną 1996 roku podanie odpowiedział jej londyński Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Miała być tam przez miesiąc, została siedem lat.

Rynek trzeba smakować

Dziś Roksana Ciurysek mówi, że dostanie się do EBOiR było kluczowym momentem jej życia zawodowego – nie zdarza się bowiem, by tak wielka instytucja przyjmowała kogoś, kto nie ma w CV wpisanych studiów na uniwersytecie w Cambridge lub Oksfordzie albo przynajmniej dyplomu MBA, a jedynie ekonomię z zarządzaniem na Politechnice Gdańskiej i robione równolegle studia licencjackie z ochrony środowiska. – Gdy potem pytałam panie w dziale personalnym, co zdecydowało o moim przyjęciu, powiedziały, że wyjątkowo przekonujący list motywacyjny – uśmiecha się Roksana. Polskie wykształcenie i znajomość realiów Wschodu przydały jej się w EBOiR – zaangażowała się w projekty związane z przemysłem spożywczym w Polsce, między innymi w prywatyzację Horteksu, a wieczorami kuła angielskie słówka z branży finansowej. – Praca nad konkretnymi projektami jest kluczowa dla stażysty. Chodzi o to, żeby pokazać się w zespole z jak najlepszej strony, bo opinia współpracowników jest potem niezwykle ważna przy podejmowaniu decyzji o
zatrudnieniu – tłumaczy.

Roksana sprawdziła się na tyle, że szefowie zaproponowali jej, by pracę magisterską przygotowywała w Londynie, a do Gdańska jeździła jedynie na zaliczenia. Po roku dostała etat analityka, po dwóch zastępcy szefa działu zarządzania strategicznego. Kiedy przeszła do działu zajmującego się inwestycjami zewnętrznymi, na dobre połknęła bakcyla dużych inwestycji. – Jeśli człowiek raz zasmakuje rynku, tej adrenaliny związanej z inwestowaniem, nieuchronnym krokiem jest przejście do komercyjnego banku specjalizującego się w tej właśnie gałęzi gospodarki – tłumaczy swoją decyzję odejścia z EBOiR.

Ponieważ nie miała dyplomu z bankowości, zapisała się na trzyletni kurs kończący się uzyskaniem międzynarodowego certyfikatu CFA, jeszcze bardziej prestiżowego niż MBA. Wcześniej jednak zrobiła sobie rok przerwy. – Postanowiłam odpocząć od wielkich pieniędzy, zapisałam się na studia z fotografii i historii sztuki w Vancouver, gdzie mój przyszły mąż otrzymał propozycję pracy – mówi Ciurysek.

Pakowanie sektorów

Po powrocie do Londynu rozpuściła wici i szybko dostała kilka propozycji pracy. Wśród najbardziej lukratywnych była ta z Merril Lynch, jednego z największych banków inwestycyjnych, gdzie miała się zająć instrumentami pochodnymi na rynkach wschodzących. I tym właśnie zajmuje się do dzisiaj – od kilku miesięcy w innym banku, J.P. Morgan, gdzie jest szefem kilkuosobowej grupy doradczej. Ma prawie stu klientów, z dziesięcioma współpracuje szczególnie blisko. Doradza im, jak i gdzie wydawać miliony i miliardy funtów, którymi dysponują oni lub firmy, które reprezentują. Praca Roksany polega na tworzeniu dla klientów koszyka z ofertami. Pakuje do niego na przykład akcje i opcje na akcje różnych firm w danym regionie, na przykład w sektorze budownictwa w Ameryce Łacińskiej bądź infrastruktury w Europie Środkowej. Analizuje sytuację gospodarczą i polityczną oraz szacuje, jakie zakupy będą najbardziej opłacalne.

inwestycjE w dzieci

Zostało jej również angażowanie się w pozapracowe projekty. Wolny czas, którego ma niewiele, bo pracę zaczyna o 7, a kończy późnym popołudniem, dzieli między fotografowanie i Polish City Club. Udziela się też w polskiej Fundacji „Efekt Motyla”, która wyszukuje nauczycieli angielskiego dla dzieci ze wsi popegeerowskich. Przygotowuje wycieczki dzieci do Londynu, podczas których nie tylko zwiedzają miasto, ale także spotykają się z ciekawymi ludźmi, głównie z branży finansowej. Teraz stara się załatwić dla fundacji tytuł brytyjskiej instytucji charytatywnej, bo wtedy można zbierać pieniądze wśród Anglików. To, że ma szanse, pokazał bal charytatywny w ambasadzie, który współorganizowała. Zebrali ponad osiem tysięcy funtów (jeden z obrazów na aukcji kupił Kazimierz Marcinkiewicz).

Roksana przyznaje, że choć wiele osób pracujących na wysokich stanowiskach w City wraca lub chce wrócić do Polski, ona nie planuje przeprowadzki. Razem z mężem kupiła dom z dużym ogrodem w dzielnicy zwanej londyńską Wenecją. Po latach inwestowania na światowych giełdach boi się teraz, czy poradzi sobie z wychowaniem Mateusza, którego urodziła w ubiegłym tygodniu. Słyszała, że „dzieci potrafią się zachowywać gorzej niż najgorsze rynki”.

Milena Rachid Chehab

Klub ludzi ciekawych i wpływowych

Polish City Club zrzesza teraz 80 menedżerów i pracowników wyższego szczebla zatrudnionych w branży finansowej. W większości, choć nie jest to regułą, ukończyli prestiżowe kierunki na szacownych zachodnich uczelniach. Roksana Ciurysek, szefowa klubu, podkreśla, że nie jest on platformą wymiany towarzyskich plotek, lecz miejscem, w którym rodzą się pomysły i kształtują opinie. – Chcieliśmy uniknąć banalnych rozmów o modnych knajpach lub nowych autach. Dlatego regularnie raz w miesiącu organizujemy spotkania z ciekawymi ludźmi albo po prostu dyskutujemy o tym, co się dzieje w Polsce i co można dla niej zrobić – mówi Roksana Ciurysek.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)