Rokita: Tusk powiększa swoją polityczną hegemonię
Donald Tusk zyskał status pozwalający na
sprawowanie w Polsce rządów osobistych - pisze na czołowej kolumnie
"Dziennika" Jan Rokita w obszernej analizie polskiej sceny
politycznej, a przede wszystkim poczynań premiera,
podporządkowanych, według publicysty, jednemu nadrzędnemu
celowi: utrzymaniu, powiększaniu i potwierdzaniu politycznej
hegemonii.
Zdaniem Rokity taki system spowodował istotne przemiany kilku ważnych instytucji politycznych. Dotyczy to m.in. parlamentu.
"Sejm utracił znaczenie nie tylko jako miejsce wypracowywania i podejmowania decyzji. Przestał również być miejscem ustrojowo ważnym z punktu widzenia formowania opinii publicznej. U źródeł tej zmiany legł brak parlamentarzystów suwerennie formułujących sądy albo podejmujących działania, które miałyby znaczenie dla kształtowania polityki.(...) Posłowie wyzuci z konstytutywnego dla wszelkiej polityki prawa do osądzania spraw państwa, tym bardziej są pozbawieni politycznej inicjatywy. W Sejmie przestało się więc toczyć realne życie polityczne" - pisze Rokita.
Druga instytucja, której rzeczywista funkcja zmieniła się istotnie w warunkach rządów osobistych - to partia rządząca. "Krążąca opinia: 'słuchaj, podobno Donald jest przeciw' skutecznie uśmierca nawet dobrze wcześniej zorganizowane interesy wewnątrzpartyjne. Tak czy owak z partii rządzącej uszło życie i jakby to paradoksalnie nie brzmiało - partii formalnie sprawującej władzę w realnej polityce po prostu nie ma" - twierdzi publicysta "Dziennika".
Rządy osobiste przeobrażają także polityczną istotę rady ministrów. "Jeżeli uważniej przyjrzeć się składowi obecnego gabinetu, uderzać musi fakt, że jego członkowie są tam wyłącznie z woli swojego szefa. I z jego woli z dnia na dzień mogą tam przestać być. (...) Obecny premier posiada prawie nieograniczoną zdolność przebudowy składu rady ministrów w razie takiej potrzeby, praktycznie bez groźby jakiegokolwiek kryzysu i bez płacenia ceny większej niż kilkudniowe zainteresowanie gazet" - pisze Rokita.