PolskaRokita: to było zwyczajne pytanie Lewandowskiego

Rokita: to było zwyczajne pytanie Lewandowskiego

Poseł Bogdan Lewandowski (SLD) zadał zwykłe pytanie o termin ostatniego spotkania Jerzego Urbana i Adama Michnika - uważa członek sejmowej komisji śledczej poseł Jan Maria Rokita. Rokita powiedział w niedzielę w Radiu Zet, że ma jednoznaczną interpretację zdarzenia, do którego doszło podczas przesłuchiwania Urbana. Poseł Lewandowski pytał wówczas o spotkania Urbana i Michnika.

W piątek Urban zeznając przed komisją śledczą powiedział - odpowiadając na pytanie Bogdana Lewandowskiego (SLD), kiedy się ostatnio widział z Michnikiem - że dzień wcześniej jedli razem kolację w domu szefa "Nie".

Michnik w telewizji Polsat sugerował tego samego dnia, że to pytanie nie było przypadkowe i świadczy o tym, że albo dom Urbana, albo Michnik, albo premier, który dzwonił do szefa "Gazety Wyborczej", byli podsłuchiwani.

"Byłem w centrum tego zdarzenia, znam jego przebieg i mam bardzo jednoznaczną interpretację" - oświadczył Rokita.

"Ja oczywiście nie wiem, czy ktoś w Polsce jest podsłuchiwany poza normalnymi procedurami prawnymi, czyli działaniem sądów, prokuratury, policji i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Sądzę, że takie rzeczy są możliwe ze względu na dostępność środków technicznych - i nie wykluczałbym tego. Nie ma to jednak żadnego związku z dialogiem między Lewandowskim a Urbanem" - powiedział Rokita.

"Ja siedzę obok Lewandowskiego i pamiętam dokładnie tę sytuację. Lewandowski mechanicznie zapytał, 'Kiedy pan się ostatni raz spotkał z panem Michnikiem. A Urban w swoim stylu, uśmiechając się i zadowolony, że jest sensacja, odpowiedział, 'ano właśnie wczoraj'" - opowiadał Rokita. _"I Lewandowski zbladł, odwrócił się do mnie i szeptem powiedział coś w rodzaju, 'Co tu się dzieje? Co ja mam robić?'. Był kompletnie skonsternowany. A więc sytuacja jest dość jednoznaczna. Lewandowski - w moim głębokim przekonaniu - nic na ten temat nie wiedział i Adam Michnik trochę traci nerwy. Trochę przehisteryzował" - dodał Rokita. W sobotę szef ABW Andrzej Barcikowski zapewnił, że ani Leszek Miller, ani Adam Michnik, ani Jerzy Urban nie są podsłuchiwani, ani w inny sposób inwigilowani przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. "Gdyby tak się działo, to znaczy, że mnie by się pomyliły epoki. Mnie się epoki nie pomyliły" - powiedział Barcikowski dziennikarzom. Michnik w Polsacie zastanawiał się, skąd Lewandowski - jak mówił
- miał wiedzę o jego czwartkowym spotkaniu z Urbanem. "Pierwsza możliwość jest taka, że byłem inwigilowany. Druga możliwość jest taka, że dom redaktora Urbana był podsłuchiwany. Trzecia możliwość jest taka, że poseł Lewandowski tę wiedzę posiadł z faktu, że podsłuchiwany jest pan premier Leszek Miller" - powiedział Michnik. Poinformował, że w czwartek wieczorem, kiedy jadł u Urbana kolację, zatelefonował do niego na komórkę premier, żeby podziękować mu za "publikację artykułu pana Pawła Wrońskiego w 'Gazecie Wyborczej', który był wsparciem dla reform projektowanych przez rząd premiera Millera"_.

"Jeżeli wykluczyć, że sam premier Miller posunął się do poinformowania posła Lewandowskiego o rozmowie ze mną, to przypuszczam, że po prostu telefon szefa rządu był na podsłuchu" - mówił Michnik w Polsacie.

Sam Lewandowski w sobotę na zakończenie posiedzenia komisji śledczej oświadczył, że z żalem przyjął wypowiedź Michnika. "Nie chodzi o oczywistą jej niedorzeczność. To nie ja, ale redaktor Urban dysponował wiedzą w tej sprawie, którą się z nami podzielił. Pomówienie służb specjalnych, pomówienie premiera można złożyć na karb histerycznej reakcji. To może być próba wywarcia nacisku na działania komisji" - powiedział Lewandowski.(aka)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)