Rok więzienia za "koleżeńską przysługę" komendanta?
W piątek, 19 grudnia, warszawski sąd ma
ogłosić wyrok w procesie b. wysokiego rangą urzędnika MSWiA
Tomasza Serafina i b. szefa stołecznego komisariatu kolejowego
Waldemara P. - oskarżonych o przekroczenie uprawnień.
17.12.2008 | aktual.: 17.12.2008 15:59
Chodzi o odwiezienie (na polecenie P.) Serafina z Warszawy do domu w Siedlcach, gdy ten spóźnił się na pociąg. Wracając do stolicy dwoje policjantów, którzy byli w tym czasie na służbie, zginęło w wypadku.
Przed Sądem Rejonowym Warszawa-Śródmieście strony wygłosiły mowy końcowe. Prokuratura żąda dla obu oskarżonych roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz pięcioletniego zakazu zajmowania stanowisk kierowniczych w administracji publicznej. Obrona i sami oskarżeni wnosili o uniewinnienie.
Pełnomocnik oskarżycieli, jak i członkowie rodzin policjantów, którzy zginęli w wypadku, wnioskowali o "sprawiedliwą i adekwatną karę".
- Odwołanie dwóch policjantów, którzy pełnili służbę na dworcu, i wysłanie radiowozu mogło uniemożliwiać wykorzystanie tego patrolu w razie konieczności interwencji. Świadczy to o tym, że oskarżeni działali na niekorzyść interesu publicznego - argumentowała prokurator Katarzyna Całów-Jaszewska.
Prokurator zwróciła uwagę na to, że P. nie ubiegał się o zgodę na wykorzystanie radiowozu w innych celach niż służbowe, co reguluje zarządzenie Komendanta Głównego Policji. Jak dodała, Serafin jako urzędnik MSWiA, prosząc o przysługę, musiał mieć świadomość, że użycie radiowozu będzie niezgodne z prawem.
Żona policjanta, który zginął w wypadku, mówiła, że policjanci, którzy strzegą bezpieczeństwa, nie mogą być traktowani jak pracownicy korporacji taksówkarskiej.
Obrona i sami oskarżeni wnosili przed sądem o uniewinnienie. - Żałuję, że do tego doszło i współczuję rodzinom policjantów. Całą moją służbę przedkładałem nad interes prywatny - mówił Serafin.
Z kolei P. powiedział, że "nigdy nie wypierał się swoich decyzji". - Do każdej sprawy podchodziłem indywidualnie. (...) Traktowałem to (prośbę Serafina) jako pilną, służbową sprawę - mówił. B. szef stołecznego komisariatu kolejowego zapewnił, że gdyby wiedział, że dojdzie do wypadku, w którym zginą policjanci, "postąpiłby inaczej".
Obrońcy oskarżonych powtarzali kilkakrotnie, że w polskim prawie karnym "nie ma odpowiedzialności za przypadek". W ich ocenie P., wydając policjantom polecenie odwiezienia Serafina do domu, "działał w interesie służby i to nie była prywata". Jak dowodzili, nie ma żadnego rzeczowego związku między śmiercią policjantów a poleceniem odwiezienia Serafina do domu.
Oskarżonym grozi do trzech lat więzienia. Do tragedii doszło w grudniu 2006 roku. Sierżant Justyna Zawadka i mł. aspirant Tomasz Twardo z komisariatu na Dworcu Centralnym zginęli, wracając z Siedlec, gdy ich nieoznakowany radiowóz wpadł do rozlewiska. Zaginionych funkcjonariuszy poszukiwano w całym kraju ponad trzy doby.