Rodziny podzielone. "B. Gosiewska ubolewa nad sytuacją"
Mąż Jolanty Szymanek-Deresz, Paweł Deresz, jest usatysfakcjonowany tablicą upamiętniającą katastrofę smoleńską, która została odsłonięta na Pałacu Prezydenckim. Zdaniem mec. Rafała Rogalskiego, pełnomocnika części rodzin ofiar, tablica to niefortunna decyzja, a rodziny ofiar dowiedziały się o niej z mediów.
12.08.2010 | aktual.: 12.08.2010 15:04
Zobacz zdjęcia: Partyzantka pod Pałacem Prezydenckim
- W pełni mnie to satysfakcjonuje. Każde uczczenie jest rzeczą dobrą, co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Umieszczenie tablicy skończy wielkie i niepotrzebne zamieszanie pod Pałacem Prezydenckim, które dowodzi totalnej klęski zarówno państwa, jak i Kościoła - powiedział Paweł Deresz.
Jednocześnie zaznaczył, że zabrakło wcześniejszej informacji dla rodzin o tym, że tablica będzie odsłonięta. - Nic o tej tablicy nie wiem, ani jaką ma treść, ani jaki ma wygląd. Nikt nie raczył, ani z Kancelarii Prezydenta, ani z urzędu miasta do mnie zadzwonić i poinformować mnie o tym. Jestem lekko zdziwiony, że cała sprawa odbywa się bez mojego udziału czy też bez udziału rodzin smoleńskich - powiedział mąż b. posłanki Lewicy.
Także mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, powiedział Wirtualnej Polsce, że nikt z Kancelarii Prezydenta nie uzgadniał z reprezentowanymi przez niego rodzinami, zarówno formy jak i treści upamiętnienia tragicznych wydarzeń z 10 kwietnia. - Chociażby pani Beata Gosiewska, która od co najmniej kilkunastu dni mocno wyrażała różne koncepcje dotyczące upamiętnienia wydarzeń kwietniowych (np. w postaci pomnika, krzyża czy obelisku), ubolewa nad tą sytuacją. Trzeba pamiętać, że te wydarzenia i ich ranga, zasługują na zdecydowanie większe upamiętnienie - mówi mec. Rogalski.
Rodziny, których pełnomocnikiem jest mec. Rogalski, o odsłonięciu tablicy dowiedziały się z mediów. - I tym bardziej jest zaskoczenie wobec tego, co się dzisiaj wydarzyło, że jest to tylko i wyłącznie płyta. Nikt nie uzgadniał takiej formy, ani treści - mówi pełnomocnik i dodaje, że doszły go pewne informacje - aczkolwiek niepotwierdzone - że pewne konsultacje były prowadzone, ale tylko z częścią rodzin. - Pojawia się pytanie zasadnicze: według jakiego klucza dobierano rodziny, z którymi miano by rzekomo przeprowadzić takie konsultacje? Na pewno nikt nie przeprowadzał ich z moimi mocodawcami - mówi mec. Rogalski.
- Nie chcieliśmy znowu dopuścić do gorszących scen - w ten sposób szef kancelarii prezydenta Jacek Michałowski tłumaczył szybką decyzję o zorganizowaniu uroczystości odsłonięcia tablicy. Mec. Rogalski zdecydowanie zaprzecza, żeby takie wyjaśnienie go satysfakcjonowało. - Dlatego że w sposób dyskrecjonalny doszło do naruszenia upamiętnienia tragicznych wydarzeń z kwietnia br. Nawet jeśli były podejrzenia co do tego, że mogą być ekscesy, można było podjąć odpowiednie środki, po to, żeby im zapobiec. Myślę, że najważniejszym elementem takim pierwotnym jest to, że w sposób dyskrecjonalny, z pominięciem rodzin, które są tutaj przecież najważniejsze, doszło do narzucenia takiej formy upamiętnienia tych wydarzeń. Zdaniem osób przeze mnie reprezentowanych, osoby zmarłe były tak ważne i tak istotne było ich życie, że zasługiwały na coś zdecydowanie większego niż tylko i wyłącznie taka tablica - mówi pełnomocnik.
W czwartek na Pałacu Prezydenckim odsłonięto tablicę upamiętniającą katastrofę smoleńską. Na granitowej tablicy znajduje się napis: "W tym miejscu w dniach żałoby po katastrofie smoleńskiej, w której zginęło 96 osób, wśród nich prezydent Lech Kaczyński z żoną i były prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, obok krzyża postawionego przez harcerzy gromadzili się licznie Polacy zjednoczeni bólem i troską o losy państwa".
Zdaniem osób czuwających przy krzyżu "smoleńskim", znajdującym się nieopodal, tablica nie jest dość okazałym upamiętnieniem ofiar. Ich zdaniem powinny być upamiętnione pomnikiem.