Rodzina Olewników chce pozwać śledczych za błędy. "To mogło zdecydować o jego losie"
Na światło dzienne wychodzą kolejne zaniedbania prowadzących sprawę porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika - podaje tvp.info. Jak nieoficjalnie dowiedzieli się dziennikarze "Panoramy" rodzina Olewników bardzo poważnie rozważa pozwanie śledczych za błędy z początków śledztwa, które mogły zadecydować o jego losie.
Pełnomocnik rodziny Olewników, Bogdan Borkowski zdradza, że 9 lat temu prokuratura miała w ręku Ireneusza P. ps. Bokserek, który wówczas pilnował porwanego biznesmena. Policja zatrzymała pijanego bandytę w czasie kontroli drogowej. I wypuściła. Okazało się również, że "Bokserek" był w tym czasie zamieszany w pobicie innego przestępcy.
- Był przesłuchiwany. Nawet - tak jak zeznał przed sądem w Płocku - uważał, że prokurator lub policjanci będą go pytali o Olewnika. On sam sugerował, że w tej sprawie ma wiedzę. Wtedy został wyśmiany - relacjonuje pełnomocnik rodziny Olewników..
Ojciec Krzysztofa Olewnika wspomina, że w tym czasie dostał anonim wskazujący Ireneusza P. jako porywacza. - Gdyby on był zatrzymany i przesłuchany, to Krzysztof mógłby żyć - twierdzi Włodzimierz Olewnik.
Zdaniem prokuratorów z Gdańska wypuszczenie "Bokserka" na wolność nie miało wpływu na śmierć Olewnika.
Wiceszef sejmowej komisji zajmującej się okolicznościami porwania Olewnika nie zostawia na ówczesnych śledczych suchej nitki. Tym bardziej, że Ireneusz P. już wtedy był wytypowany jako osoba podejrzewana o porwanie.
Po tej sprawie prokuratura wyciągnęła wnioski: opracowała m.in. zasady współpracy między służbami i rodziną, czego efektem jest - jak podaje tvp.info - ostatnia udana akcja odbicia z rąk kidnaperów porwanego 19-latka z Poznania.
Więcej na www.tvp.info