Rodzice obwiniają lekarzy o śmierć 13-miesięcznego syna. "Nikt nie miał na to wpływu"
W Białymstoku odbył się proces odwoławczy ws. leczenia dziecka z białaczką. W poprzedniej rozprawie sąd uznał, że lekarze są winni zaniedbań ws. małego Bolka. Adwokat medyków twierdzi, że rodzice zataili pewne informacje.
Proces dotyczy wydarzeń z listopada 2012 r. 13-miesięczny Bolek źle się czuł i wymiotował. Rodzice zabrali go do lekarzy. Ci, odesłali go do domu informując, że to efekt ząbkowania. Kiedy rączka chłopca stała się bezwładna założyli gips, tym razem twierdząc, że to wina matki, która uszkodziła ją podczas przebierania. Po kilku dniach okazało się, że malec ma białaczkę. W konsekwencji zmarł.
Sąd uznał, że dwoje lekarzy jest winnych zaniedbań podczas leczenia. Warunkowo umorzył postępowanie, ale kazał wpłacić im 3 tys. na cel charytatywny. Obie strony nie zgodziły się z wyrokiem. Obrońcy oskarżonych twierdzą, że rodzice zataili fakty, który miały wpływ na postępowanie - podaje przez portal poranny.pl.
- Nikt nie miał wpływu na taki przebieg choroby. Rodzicom trudno to zrozumieć - mówi mecenas Sylwia Targońska-Kołodko. - Dziecko nie jest w stanie mówić, co mu dolega. Ono może tylko płakać - dodał prokurator Jarosław Wierzba. Inaczej do sprawy podszedł ojciec 13-miesięcznego Bolka. - Odebrano mojemu synowi czas i szansę na walkę o życie - skomentował.
Zobacz także: Żona Adamowicza do Owsiaka: Jurku, zmień swoją decyzję
Źródło: poranny.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl