Rodzice nie panują nad tym, co dzieci robią w sieci. Dane są przerażające

15 proc. uczniów jest online przez ponad pięć godzin w dzień powszedni. To oznacza, że korzystają z Internetu, gdy tylko mają czas wolny. Problem w tym, że zakazy niczego w tej sytuacji nie zmienią.

Rodzice nie panują nad tym, co dzieci robią w sieci. Dane są przerażające
Źródło zdjęć: © 123RF

27.10.2019 18:04

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Tato, czy mogę się poekranować?" – takie pytanie zadaje mi córka codziennie po powrocie ze szkoły. "Ekranowaniem" nazywamy w rodzinie czas spędzony przed ekranem komputera, telefonu czy tabletu. Każde dziecko może codziennie spędzić na "ekranowaniu" kilkanaście minut, czasem jest to pół godziny. A czasem… – czasem się zapominamy i jest to oczywiście dłużej.

Czas spędzony przed ekranem, bez względu na to, co na tym ekranie się wyświetla – gra, film, komunikatory – powinien być dla każdego dziecka ograniczony, a im dziecko młodsze, tym powinien być krótszy.

Dzieci poniżej 2. roku życia w ogóle nie powinny patrzeć w ekrany, bo szkodzi to ich rozwojowi. WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) w swoich najnowszych wytycznych mówi nawet o granicy 5 lat; młodsze dzieci nie powinny nawet oglądać telewizji…

– Małe dzieci powinny korzystać z Internetu tylko pod czujną opieką dorosłych. Ważne, aby rodzice dbali o dobór stron, które dzieci mogą odwiedzać i zwracali uwagę na to, aby dziecko miało kontakt z pozytywnymi i rozwijającymi treściami. Równie istotny jest czas spędzany przy komputerze lub tablecie – 30 minut to dla przedszkolaka naprawdę długo, a dzieci do dwóch lat w ogóle nie powinny mieć kontaktu z ekranem – potwierdza Marta Witkowska z Akademii NASK.

Rzeczywistość jest zupełnie inna i to przyzna zapewne przytłaczająca większość rodziców.

Niepokojąco wyglądają też wyniki badań dotyczące tego, jak młodzi ludzie korzystają z Internetu.

Badania EU Kids Online 2018, prowadzone pod kierownictwem prof. Jacka Pyżalskiego z UAM, mogą wręcz szokować – 6 proc. uczniów jest online przez ponad pięć godzin w dzień powszedni. To oznacza, że korzystają z Internetu bez przerwy, gdy tylko mają czas wolny. Z badania NASK – Nastolatki 3.0 wynika natomiast, że co dwunasty nastolatek spędza w sieci aż osiem i więcej godzin dziennie!

Istotne jest też to, że komputera stacjonarnego lub laptopa używa zaledwie ok. 40 proc. badanych. A jaki rodzic jest w stanie kontrolować to, co jego dziecko robi na smartfonie? A przecież tak korzysta z sieci 60 proc. dzieci.

Potwierdzają to wspomniane badania NASK: prawie 94 proc. nastolatków najczęściej korzysta z internetu za pomocą smartfona, niespełna 58 proc. z laptopa, a tylko 30 proc. z komputera stacjonarnego

Jak można w takiej sytuacji mówić o kontroli? To niewykonalne. Dlatego lepszym rozwiązaniem jest zapobieganie.

– Przede wszystkim myśląc "kontrola rodzicielska", nie koncentrujmy się jedynie na technicznych rozwiązaniach, które pomogą limitować dzieciom czas spędzany online czy blokować niechciane, szkodliwe treści. Takie rozwiązania są bardzo ważne, ale stanowią jedynie połowę sukcesu – mówi Marta Witkowska z Akademii NASK. – Druga połowa to towarzyszenie dziecku podczas odkrywania świata Internetu i rozmawianie o jego doświadczeniach w sieci – dodaje ekspertka.

Jak rozmawiać o Internecie

Rozmowę o zagrożeniach w sieci najlepiej zacząć od pokazania miejsc, które są… dobre i wartościowe. Kiedy dziecko wie, gdzie chce wejść – nie musi szukać na ślepo.

Jako rodzić znasz na pewno zainteresowania swojej pociechy, wiesz, czy lubi zagadki i gry – wskaż mu więc te, które rozwijają, a nie ogłupiają.

Jeśli lubi rysować, wyklejać czy robić inne rzeczy plastyczne – pokaż mu filmy, które uczą, jak to robić lepiej lub są w inny sposób inspirujące.

Jeśli interesuje się kosmosem – ściągnijcie aplikacje, które pozwalają poznać układ gwiazd. I to nie powinna być pierwsza z brzegu aplikacja bezpłatna. Warto wydać parę złotych na program, którego dziecko nie będzie mogło ściągnąć samo. Pomoże to uniknąć reklam, które towarzyszą bezpłatnym aplikacjom, a nie zawsze są odpowiednie dla dzieci.

Nie da się jednak uciec od rozmowy o tych trudnych tematach, które dotyczą korzystania z sieci – od głupich filmów przez trolling, nękanie aż po, chyba dla wielu najtrudniejszy – pornografii. O tym po prostu trzeba rozmawiać, tłumaczyć dziecku, czym są takie strony, jak działają i dlaczego nie powinno z nich korzystać.

Pamiętajmy, że jedna rozmowa nie wystarczy, a nawet nie powinniśmy jednorazowo zarzucać dziecka tyloma informacjami. To musi być proces, do tematu trzeba wracać co jakiś czas, szczególnie jeśli dziecko samo zacznie o coś pytać. To najlepsza okazja – wtedy jest ciekawe i oczekuje odpowiedzi. Znajdźmy czas na to, żeby tą okazję wykorzystać.

Pytajmy też dzieci, z kim się komunikują przez Internet, tłumaczmy, jakie niebezpieczeństwa wiążą się z nawiązywaniem wirtualnych znajomości z osobami, których nie znają w realnym świecie.

Technologia nie zawsze pewna

Dziecko powinno też wiedzieć, jakie zagrożenia technologiczne wiążą się z korzystaniem z sieci. Nie wystarczy powiedzieć, by nie ściągało plików z nieznanych źródeł. Bo i co to dla nich znaczy "nieznane źródło"?

Może lepiej, zamiast takich haseł, ustalić każdorazowe potwierdzanie z rodzicem, czy dane źródło jest "znane" czy "nieznane".

Dziecko powinno też wiedzieć, czym są programy zabezpieczające komputer, czym są wirusy, dlaczego nie należy klikać w przesłane od nieznanych osób linki itp.

To podstawy, ale zbyt często przyjmujemy, że to co dla nas oczywiste – jest też oczywiste dla dziecka. Zakładamy również, że o wszystkim, co dziecko powinno wiedzieć w kwestii bezpiecznego korzystania z sieci, dowie się w szkole. Ale dane z badań mówią co innego.

Pamiętajmy, że – według przytaczanych wcześniej badań UE Kids Online – aż 65 proc. uczniów nigdy lub prawie nigdy nie rozmawiało z nauczycielem o aktywności w Internecie.

Jedna trzecia pytanych wskazuje, że nauczyciele w szkole nigdy lub prawie nigdy nie zajmują się kwestią bezpieczeństwa online. Aż 40 proc. uczniów stwierdza, że w szkole nie ma ustalonych zasad korzystania z Internetu, a 45 proc. badanych nigdy nie rozmawiało z nauczycielami o tym, jakie są dobre zwyczaje postępowania w sieci.

Warto więc pamiętać, że to my, rodzice, mamy najwięcej możliwości towarzyszenia dziecku w odkrywaniu internetu i rozmawiania z nim o tym, co znajduje w sieci. Dla rodziców młodszych dzieci przydatne są wszelkiego rodzaju programy, które ograniczają dowolność korzystania z sieci. Już same przeglądarki pozwalają ustawić poziom zabezpieczeń i treści, które mogą być blokowane. Na smartfony i tablety można pobrać programy lub wprowadzić ustawienia, które umożliwiają dzieciom dostęp tylko do części zainstalowanych aplikacji i – na przykład – wymagają wprowadzenia hasła czy PINu, gdy dziecko chce skorzystać np. ze sklepu z aplikacjami.

Narzędzia te pozwalają też ustawić czas korzystania z urządzenia, a nawet ustalić harmonogram, dzięki czemu możemy od razu zaplanować, kiedy i jak długo dziecko będzie mogło być online.

Pamiętajmy jednak, że żadne z tych rozwiązań nie jest stuprocentowo pewne. I nic nie zastąpi rozmowy i kontaktu z dzieckiem. Tylko wtedy, w razie gdy natknie się w sieci na coś niezrozumiałego czy niebezpiecznego – powie nam o tym, bo będzie wiedziało, że nie zostanie za to w żaden sposób skarcone czy ukarane.

Komentarze (62)