Rodzić po europejsku

Przeglądanie ofert dostępnych na oddziałach położniczych za naszą zachodnią granicą zaczyna coraz bardziej przypominać studiowanie folderu biura podróży. Poród staje się szybkim, zaplanowanym
zabiegiem.

02.09.2004 | aktual.: 02.09.2004 09:44

Opcja all inclusive? Wystarczy tylko mieć zapas gotówki

Po pierwsze, chcę rodzić w wodzie. Do znieczulenia proszę użyć podtlenku azotu, jeśli zaś on nie przyniesie mi ulgi - proszę wykonać znieczulenie zewnątrzoponowe. Nie zgadzam się na nacinanie krocza ani sztuczne indukowanie porodu.

Choć brzmi jak ostatnia wola, to po prostu lista życzeń 34-letniej Brytyjki, która właśnie spodziewa się pierwszego dziecka. Zapisuje wszystkie swoje żądania, bo się boi, że w decydującej chwili ból nie pozwoli jej zebrać myśli, a personel medyczny zrobi, co będzie do niego należało, nie pytając jej o zdanie.

Przelewanie na papier swych wymagań to sposób na walkę z lękami. Choć wydaje się, że wraz z nadchodzącym porodem jest ich coraz więcej, wszystkie można sprowadzić pod jeden szyld.

Napisane by na nim było: strach przed utratą kontroli nad swoim ciałem. Na to zaś żadna cywilizowana kobieta nie chce sobie pozwolić. Najważniejsze jest Planowanie. Nowa moda ogarniająca świat kobiet z dużych miast, które w napiętym grafiku zajęć z trudem znajdują miejsce na macierzyństwo.

Żadnych przypadków

Na statystyczną Europejkę przypada 1,5 dziecka. Niewiele, biorąc pod uwagę globalne statystyki - 2,7 dziecka na kobietę. Ponad 50 procent matek w Europie Zachodniej pierwsze dziecko rodzi po trzydziestce. Dla coraz większej liczby kobiet poród staje się starannie zaplanowanym wydarzeniem, w którym nie ma miejsca na przypadek. Ustalane są data poczęcia, płeć dziecka (są kliniki, które podejmują się pomóc w jej świadomym wyborze), termin i sposób porodu.

- Kiedyś kobiety rodziły więcej dzieci i poród był czymś naturalnym, teraz kobieta rodzi zazwyczaj jedno dziecko i jest to dla niej ogromne wydarzenie. Chce to zrobić perfekcyjnie - mówi doktor Krzysztof Podemski, socjolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

- Jeśli kobieta decyduje się po trzydziestce na to jedno dziecko, chce rodzić komfortowo i ograniczyć możliwość powikłań. Przyszłe matki boją się niedotlenienia mózgu u dziecka rodzącego się siłami natury, złego ułożenia. Nie chcą ryzykować.

Narodziny coraz bardziej zaczynają przypominać transakcję, w której każdy punkt umowy został wnikliwie skonsultowany, omówiony i prześwietlony przez właściwych specjalistów. Jest zresztą w czym wybierać. Każdy znajdzie coś dla siebie. Oddziały położnicze oferują dziś wachlarz możliwości: poczynając od będących już europejskim standardem porodów rodzinnych, przez różnego rodzaju znieczulenia, na atrakcjach w stylu rodzenia w wannie z ciepłą wodą, a nawet cesarskiego cięcia wykonanego na życzenie pacjentki kończąc.

Oferta klinik - zwłaszcza prywatnych - jest tak obszerna, że trudno dziś jasno określić zakres definicji „standardowego porodu”. To, co było standardem jeszcze 10 lat temu, dziś jest już niemodnym przeżytkiem.

Cierpienie nie uszlachetnia

Co więc jest na pierwszych miejscach położniczych list przebojów? Ogromną popularnością na Zachodzie zaczęły się cieszyć cesarskie cięcia. Raz-dwa - dziecko przychodzi na świat, a tobie nawet nie rozmaże się makijaż.

Tę nową tendencję odkryły agencje ubezpieczeniowe, do których szpitale coraz częściej zgłaszają się o pokrycie kosztów porodu operacyjnego. A nie są to koszty małe. W Wielkiej Brytanii oblicza się je - łącznie z dwudniowym pobytem w szpitalu po zabiegu - na blisko 16 tysięcy złotych. Podobne ceny obowiązują w Niemczech. W Polsce jest relatywnie taniej - około 6 tysięcy złotych. Mimo mało zachęcającej ceny chętnych wciąż przybywa. Gdy państwowe placówki odmawiają kobietom „cesarki na życzenie”, prywatne kliniki wprowadzają ten zabieg do pakietu usług podstawowych.

W ciągu ostatnich 10 lat w Niemczech liczba porodów z wykonaniem cesarskiego cięcia wzrosła z 15,3 do 22,6 procent, w Wielkiej Brytanii z 12 do 21 procent, we Włoszech E z 21 do 32 procent wszystkich porodów.

Choć dużą rolę przy wyborze takiego rodzaju porodu odgrywa możliwość zaplanowania dnia i godziny przyjścia dziecka na świat, kobiety równie często podają jako motywację swej decyzji strach przed wielogodzinnym bólem związanym z porodem „siłami natury”. - Żyjemy w czasach, w których zmienił się stosunek do bólu i cierpienia - mówi doktor Podemski. - W konsumpcyjnym stylu życia nie ma na to miejsca. Oczekuje się szybkich efektów

niewielkim nakładem sił. To znak czasów. Dziś nie uważa się już, że cierpienie uszlachetnia. Wierzymy, że wyspecjalizowane służby wszystko za nas zrobią, także za nas urodzą dziecko. A cesarskie cięcie zabezpieczy kobietę przed bólem.

Peter Husslain kierujący Wiedeńską Uniwersytecką Kliniką dla Kobiet popiera kobiety walczące o cesarki na życzenie. Od lat przekonuje, że lekarz powinien wziąć całkiem poważnie pod uwagę zdanie kobiety, która ze strachem stoi w obliczu bólów porodowych. - Lekarze powinni odejść od paternalistycznego spojrzenia na kobietę, która w sali porodowej występuje w roli petentki - podkreśla Husslain.

Bezbolesne porody robią europejską karierę. „Dziś sama moNesz decydować, co dzieje się z twoim ciałem” - przekonują zwolennicy takiego podejścia. - Proszę mnie uśpić od razu po pierwszym skurczu, a obudzić dopiero u fryzjera – żartują nowoczesne Brytyjki. Podobne podejście do porodu ma dzisiaj połowa rodzących kobiet w Europie Zachodniej. Rodzić bez bólu - to dziś jest na topie. Mało kto chce słuchać o możliwych skutkach ubocznych porodu zabiegowego.

- Cesarskie cięcie jest bardzo poważną operacją brzuszną i najwięcej powikłań podczas porodów w Polsce jest właśnie po nim - ostrzega Jeanette Kalyta, położna z warszawskiego Szpitala św. Zofii. - Porody cesarskie na życzenie mogą też wywołać poważne zmiany w psychice kobiety. Prowadziłam kiedyś ciążę kobiety, która urodziła dziecko przez cesarskie cięcie na żądanie. Przez osiem miesięcy po porodzie budziła się w nocy, przewracając się tak, jakby miała brzuch, bo jej ciało nie zarejestrowało porodu. Wiele kobiet tak to przeżywa, ale nie mówią o tym głośno, bo wstydzą się przyznać, że podjęły złą decyzję. Także dla prawidłowego rozwoju dziecka lepiej jest, by przyszło na świat naturalną drogę.

Powrót do natury

Byłoby wbrew naturze, a przynajmniej trzeciej zasadzie dynamiki, gdyby ta akcja nie wywołała jakiejś reakcji. Nic więc dziwnego, że coraz większą popularnością cieszą się dziś także zwolennicy porodów „ekologicznych”. Naturalny poród daje możliwość prawdziwego kontrolowania swego ciała, zachować zgodnych z jego fizjologiczną logikę i intuicję - zachęcają.

W Niemczech niezwykłą popularnością zaczynają się cieszyć miejsca, dla których najlepsza nazwa to - kojarząca się nam z parcianym komunizmem – „izba porodowa”. Tu nie ma lekarzy, kroplówek, lewatyw. Jest za to ciepło, pastelowo, naturalnie. Żadnych leków, co najwyżej ziołowe napary. Akuszerka, która pomaga kobiecie przejść przez ból za pomocą masażu czy ciepłych kąpieli.

Statystyki pokazują, że w 2002 roku na taki poród zdecydowało się siedem i pół tysiąca kobiet - to o 50 procent więcej niż w roku 1991. Jeśli nie chcesz rodzić w obcym miejscu, możesz także zostać w domu. Z roku na rok zwiększa się liczba kobiet, które się na to decydują. Warunek: musisz być w stu procentach zdrowa, a poród nie powinien zapowiadać komplikacji.

Jak na tym tle wypadają warunki w Polsce?

Nie trzeba cierpieć

Akcja „Rodzić po ludzku” uświadomiła Polkom, że nie muszą się godzić na przedmiotowe traktowanie w szpitalach, że golenie krocza, lewatywa i przypinanie pasami do łóżka nie są konieczne i że kobieta ma prawo decydować, jak chce rodzić. Kłopot w tym, że nie ma zbyt wielkiego wyboru.

W polskich szpitalach państwowych zaplanowanie porodu w najdrobniejszych szczegółach nie jest możliwe tak jak w innych krajach Europy Zachodniej. Masz prawo do towarzystwa bliskiej osoby, są małe pokoje do porodów pomalowane na pastelowe kolory. I... to by było na tyle.

Co z bólem?

Na forach internetowych coraz częściej słychać deklaracje polskich kobiet: „Pomyślę o kolejnej ciąży tylko wówczas, kiedy lekarze zagwarantują mi poród operacyjny” albo: „Mam 30 lat, od ponad pięciu lat jestem mężatką i dotychczas nie mam i prawdopodobnie nigdy nie będę miała dzieci z powodu panicznego strachu przed porodem” - pisze „M” w serwisie internetowym www.kobiety.com. Natychmiast dodaje, że gdyby zaszła w ciążę, będzie rodzić przez cesarskie cięcie. „Coraz więcej kobiet z mojego otoczenia ‘załatwia’ sobie cesarkę. Czy nie sądzicie, że skoro coraz więcej kobiet chce rodzić właśnie w ten sposób, lepiej wprowadzić oficjalnie taką możliwość do wszystkich szpitali?” - proponuje „M”.

30-letnia Beata popiera ten postulat. Rok temu urodziła syna za pomocą cesarskiego cięcia. - Powiedziałam mojemu lekarzowi, że boję się bólu i nie chcę w porodzie uczestniczyć - opowiada. Lekarz jednego z warszawskich szpitali klinicznych okazał zrozumienie za dwa tysiące złotych. Zaplanował poród w niedzielę po południu, żeby po szpitalu nie kręciło się zbyt wiele osób. Wszystko poszło jak z płatka. - Następne dziecko urodzę tak samo. Po co mam cierpieć? - deklaruje Beata.

Położna Jeanette Kalyta krytykuje modę na „cesarki”: - Każda kobieta boi się bólu, to jest naturalne. Mamy XXI wiek, dlatego każda kobieta próbuje ograniczać ten ból, ale cesarskie cięcie jest zaprzeczeniem kobiecości. Kobieta, która się na nie decyduje, w pewnym sensie mówi: wyjmijcie mi to dziecko, do widzenia. U nas w szpitalu ponad 50 procent kobiet rodzi ze znieczuleniem zewnątrzoponowym i z każdym rokiem odsetek kobiet chcących rodzić bez bólu jest większy - dodaje Kalyta. - Kobiety chcą rodzić bez bólu i nie mamy na to wpływu. Myślę jednak, że gdyby porody cesarskie na życzenie zostały wprowadzone we wszystkich szpitalach, za 50 lat wszystkie kobiety by tak rodziły. To byłaby klęska. Rodzenie naturalne przekłada się na relacje matka-dziecko, ale o tym się nie mówi. Podczas porodu organizm kobiety wydziela ważne hormony, które w sposób misterny i zegarmistrzowski działają na mózg i ciało. W to wszystko jest wpisany ból. Nie wiadomo dokładnie, jak wpływa na to znieczulenie, choć zaobserwowano, że może
spowolnić akcję porodową.

- Chociaż wykonanie cesarskiego cięcia jest nieodzowne przy wielu komplikacjach położniczych i niejednokrotnie ratuje życie dziecka, nie powinno być stosowane, gdy nie ma takiej potrzeby - uważa profesor Bogdan Chazan z Kliniki Położnictwa i Ginekologii Instytutu Matki i Dziecka. Krytykuje cięcia cesarskie na życzenie, podkreślając, że Międzynarodowa Federacja Położników i Lekarzy określa takie postępowanie jako nieetyczne. - Zwłaszcza w prywatnych klinikach lekarze poddają się presji pacjentek i decydują na takie rozwiązanie. W niektórych z nich aż 70 procent porodów odbywa się przez cesarskie cięcie - mówi profesor Chazan, który wcale się nie upiera, że kobiety podczas porodu muszą cierpieć. - Porody znieczulane powinny być dostępne dla każdej kobiety, która będzie tego potrzebowała. Byłoby wielce niesprawiedliwe, gdyby zależały od zasobności jej kieszeni - tłumaczy.

W Polsce bez znieczuleń

W Europie Zachodniej najbardziej skuteczną i najbezpieczniejszą metodą rodzenia bez bólu jest właśnie znieczulenie zewnątrzoponowe, łatwo dostępne i nieodpłatne w większości europejskich szpitali.

We Francji i w Wielkiej Brytanii od kilku lat takie znieczulenie wybiera ponad połowa rodzących kobiet, w Grecji, Hiszpanii, Finlandii i we Włoszech przeszło 20 procent, a w Polsce zaledwie 4 procent kobiet (dane za rok 2002). Dlaczego tylko garstka polskich kobiet decyduje się rodzić bez bólu?

Powodów jest co najmniej kilka. W Polsce znieczulenie zewnątrzoponowe jest usługą ponadstandardową i nie wszystkie pacjentki na nią stać (kosztuje od 300 do 600 złotych). Niski jest też poziom wiedzy zarówno kobiet, położników, jak i lekarzy anestezjologów na temat możliwości postępowania przeciwbólowego w trakcie porodu.

- W Polsce panuje archaiczne przeświadczenie, że kobieta musi rodzić w bólu. Wśród kobiet i położników funkcjonuje też mit, że należy dla dobra dziecka rodzić naturalnie i bez żadnych znieczuleń - uważa profesor Ewa Mayzner-Zawadzka, krajowy konsultant do spraw anestezjologii i intensywnej terapii.

Profesor Mayzner-Zawadzka od kilku lat walczy o dostęp kobiet do bezbolesnego porodu bez dodatkowych opłat. Uważa bowiem, że ułatwiony dostęp do znieczulenia stanowiłby alternatywę dla cesarskiego cięcia na życzenie, które nie jest wcale takie obojętne dla matki i dziecka, a które od kilku lat robi furorę w Polsce, bo aż 25 procent porodów w naszym kraju w obawie przed bólami porodowymi rozwiązywanych jest za pomocą cięcia cesarskiego. Warto by tę tendencję zmienić, ale żeby tak się stało, potrzebna jest edukacja na temat bezpiecznego porodu bez bólu.

Oprócz akcji „Rodzić po ludzku” przydałaby się nowa inicjatywa: „Rodzić bez bólu”, która wywalczyłaby polskim kobietom bezpłatny i nieograniczony dostęp do znieczulenia zewnątrzoponowego, a lekarzom i położnikom uświadomiła wreszcie, że prośba pacjentki o znieczulenie nie powinna być traktowana jako ich osobista porażka i kobieca droga na łatwiznę, ale sposób na łatwiejszy (dla matki i dziecka) poród. Dopóki w polskich szpitalach nie zmieni się podejście do porodu w znieczuleniu, będzie rosła liczba kobiet wybierających kliniki oferujące cesarskie cięcie na życzenie.

W średniowieczu akuszerki pragnące ulżyć kobietom w porodowych bólach, a i same położnice lękające się fizycznego cierpienia, oskarżano o herezję. Przecież w Biblii napisane jest, że córki Ewy będą rodzić w bólach na skutek pierworodnego grzechu swej antenatki. Dziś inkwizycja miałaby pełne ręce roboty. Coraz mniej kobiet poczuwa się do odpowiedzialności za słaby charakter biblijnego Adama. Znak czasów?

Joanna Gorzelińska
Olga Woźniak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)