Robotnicy budowlani giną, bo oszczędzają na zabezpieczeniu
Bez kasków, uprzęży, na chwiejących się rusztowaniach - lista grzechów jest długa.
22.06.2010 | aktual.: 23.06.2010 09:32
Nic dziwnego, że na naszych budowach ciągle dochodzi do wypadków przy pracy, które często kończą się tragicznie. Wykryli to kontrolerzy Inspekcji Pracy, którzy odwiedzili 160 budów w regionie łódzkim.
Wyniki inspekcji są szokujące. Wykryto aż 600 większych bądź mniejszych nieprawidłowości. PIP wydała aż 60 decyzji o wstrzymaniu prac na budowie. Do tego 32 nakazy zatrzymania maszyn. Rezultat: 62 mandaty na łączną kwotę 69,8 tys. zł.
Szczególnie dużo zastrzeżeń dotyczyło konstrukcji rusztowań - inspektorzy stwierdzili aż 106 nieprawidłowości. Stwierdzono też m.in. 71 uchybień związanych z instalacjami elektrycznymi.
- W styczniu na budowie bloku w Pabianicach z wysokości niemal 3,5 metra spadł 23-letni robotnik - mówi Kamil Kałużny, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy w Łodzi. - Miał wiele szczęścia, zwichnął rękę, a zagrożenie było znacznie poważniejsze. Spadł, gdyż balkon był źle zabezpieczony.
W ubiegłym roku natomiast na budowach w woj. łódzkim zginęło aż 9 osób. Tak niebezpiecznie nie było w żadnej innej branży. Do jednej tragedii doszło w sierpniu przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi. 43-letni mężczyzna spadł z drabiny opartej o szalunek. Z kolei w czerwcu ubiegłego roku z dużej wysokości spadł budowlaniec, który nieszczęśliwie się potknął. Niestety, akurat w tym miejscu była dziura w stropie... Z wysokości siódmego piętra spadł też mężczyzna, który montował okna w bloku w Łodzi.
Nie tylko upadki były przyczyną śmierci. Przy ul. Brukowej młody pracownik zginął przy-gnieciony stalowym filarem. Puściła taśma, którą żelastwo było przytwierdzone do dźwigu.
Bezpieczeństwu na budowach z pewnością nie sprzyja kryzys. Część budowlańców przeszła do szarej strefy, firmy były zmuszone ciąć koszty.
- Problemem jest nie tylko brak umowy. Tu nie ma żadnych reguł, dlatego w wielu firmach można zapomnieć o kasku, rękawicach, butach ochronnych. Trzeba je sobie kupić samemu, nie każdy ma ochotę inwestować - mówi łódzki budowlaniec z 15-letnim doświadczeniem.
Mężczyzna dodaje, że w małych firmach, zatrudniających na czarno, bardziej widoczna jest odwieczna patologia tej branży, alkoholizm.
- No chleją, koledzy - mówi. - Pół biedy, jak nie przyjdą do roboty po wypłacie. Gorzej, jak piją przed robotą.
Jak podkreśla Przemysław Siemiątkowski, redaktor naczelny poradnika "BHP w firmie", aż 50 procent wypadków zdarza się w pierwszym roku pracy.
Jednak specjaliści na co dzień spotykający się z ofiarami wypadków, podkreślają, że równie zgubna bywa rutyna. - Robotnikom wydaje się, że krótki spacer po rusztowaniu nie może skończyć się upadkiem - mówi dr Paweł Witkowski, łódzki ortopeda. - Tymczasem o uraz nietrudno, groźne są zarówno obrażenia wewnętrzne, jak i złamania kręgosłupa. Złamana noga się zrośnie, a złamanie kręgosłupa grozi paraliżem.
Wszystko wskazuje, że rok 2010 będzie jeszcze gorszy. Według GUS w I kwartale 2010 r., liczba poszkodowanych w wypadkach w Łódzkiem wzrosła o 20 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Ucierpiały 1004 osoby (we wszystkich branżach), a rok wcześniej 824. Zanotowano 4 wypadki śmiertelne. Najwięcej, bo aż 266, zostało poszkodowanych na skutek pośliźnięcia się, upadku. 58 osób spadło z dużej wysokości.
Zobacz wydanie internetowe: Specjalna Strefa Sztuki: Audyt z zewnątrz