Robią wszystko, by uciec z wojny. Oferują 20 tys. łapówki
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) udostępniła nagranie przechwyconej rozmowy. Wynika z niej, że rosyjscy żołnierze zbierają po 20 tys. dolarów, aby w ten sposób uciec ze służby w Ukrainie.
W rozmowie ojciec służący w obszarze separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej mówi synowi, że próbuje znaleźć ludzi, którzy pomogliby im obu w "zdemobilizowaniu się".
Syn odpowiada mu, że to zbyt mało, ponieważ "za demobilizację pobierają po 20 tys. dolarów, a nie 2 tys.". - No, jak wiosłowali, to tak było, ale teraz, jak tu siedzą ludzie, to już podniosłem (wielkość łapówki - red.). Krótko mówiąc, demobilizacja kosztuje 20 tys. dolarów - słyszymy w nagraniu.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Według SBU ceny za możliwą demobilizację Rosjan są proste: "jeśli od razu się zorientujesz, możesz na miejscu wykupić się za 2 tys. dolarów. Jeśli nie, to ucieczka z frontu będzie kosztować dziesięć razy więcej".
"Oddziały bojowe obu stron zaangażowane są w intensywne walki w Donbasie i prawdopodobnie doświadczają zmiennego morale. Siły ukraińskie prawdopodobnie ucierpiały z powodu dezercji w ostatnich tygodniach, jednak morale Rosjan najprawdopodobniej jest nadal szczególnie niskie" - podał brytyjski resort.
Zdaniem Brytyjczyków wciąż zdarzają się przypadki odmowy wykonania rozkazów przez całe jednostki rosyjskie oraz zbrojne starcia między oficerami a żołnierzami. "Władze rosyjskie prawdopodobnie mają trudności z wywieraniem prawnego nacisku na wojskowych dysydentów, w czym przeszkadza oficjalny status inwazji jako 'specjalnej operacji wojskowej', a nie wojny" - przekazano.
Źródło: pravda.com.ua
Czytaj też:
Zobacz też: Amerykańska broń uderza w Rosjan. Ukraina miażdży sprzęt "z epoki kamienia łupanego"
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski