"Religii u nas dostatek, oświecenia zaś brak"
Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł (3.11), że wieszanie krzyży w klasach to naruszenie prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z ich własnymi przekonaniami oraz naruszanie wolności religijnej uczniów. Krzyż z klasy, w maleńkiej szkole koło Padwy, musiał zniknąć, a osoba, która zgłosiła sprawę do Trybunału dostała pięć tysięcy euro odszkodowania.
09.11.2009 | aktual.: 17.11.2009 13:58
W Watykanie i w Polsce podniosły się wielkie głosy oburzenia. Papież zapowiedział walkę o chrześcijańskość Europy. Kardynał Dziwisz dowodził, że "podstawą wszelkiej wolności jest wolność religijna" oraz, że "deptanie tej wolności jest dyktaturą relatywizmu", a przejęty dziennikarz "Rzeczpospolitej" M. Magierowski porównywał decyzję Trybunału do "cywilizacyjnego samobójstwa, ponieważ odcina się od chrześcijańskich korzeni i wywraca do góry nogami świat wartości".
Wolność religijna - w mojej opinii i przeciwieństwie do tego, co mówi kardynał Dziwisz - polega na możliwości świadomego wybierania religii lub pozostaniu ateistą, a nie na byciu indoktrynowanym i epatowanym znakami kultu jednej religii, która ma akurat większość. Wolność religijna wręcz zakłada relatywizm, czyli uznanie, że na świecie jest wiele religii, że nie ma wśród nich lepszych i gorszych (co najwyżej moja i obce) oraz, że każdy ma prawo do wyznawania jakiej chce. Bez tak rozumianego relatywizmu nie ma wolności, tylko hierarchia i posłuszeństwo.
Osobiście nie mam nic przeciwko krzyżom, którymi zawieszone są różne publiczne pomieszczenia od szkół po parlament, ale dlatego, że nie traktuję krzyża poważnie, to znaczy jako symbolu religijnego. Ma on dla mnie charakter obyczajowy. Dla innych, krzyż może być symbolem patriotycznym, historycznym lub martyrologicznym. Kiedyś jeden z polskich sądów, na podobny do włoskiego pozwu, odpowiedział, że krzyż nie ogranicza niczyjej wolności ani nie łamie zasady neutralności państwa, bo nie jest symbolem religijnym tylko historycznym i martyrologicznym. Można i tak.
Jeśli jednak krzyż się traktuje z całą powagą, jako symbol religii i wiary - a tak powinien być traktowany co najmniej przez dostojników Kościoła - to wtedy rzeczywiście jego obecność w różnych miejscach jest elementem dominacji jednej religii, a więc ograniczeniem wolności religijnej a zwłaszcza wolności od religii. Wiedzieli o tym Francuzi, którzy już w 1905 roku zdecydowali, że powaga krzyża jako symbolu jednej wiary kłóci się z neutralnością światopoglądową państwa.
Krzyż ma również znaczenie kulturowe, ale Redaktor Magierowski nie powinien się obawiać "kulturowego samobójstwa", bo Europa to nie tylko wartości, które symbolizuje chrześcijaństwo ale również wartości starożytnej Grecji i Rzymu, to kultura żydowska, a przede wszystkim koncepcja nowożytnego państwa prawa, wolnego od dominacji jednej religii.
Jeśli jednak używa się krzyża jako identyfikatora nie tylko religijnej, ale kulturowej tożsamości, to można to zrozumieć w kraju, w którym takiej tożsamości trzeba bronić, bo na przykład - jak we Włoszech - rośnie w siłę islam. Ale w Polsce? Polsce trzeba wzmocnienia innych wartości niż religijne. Bo religii u nas dostatek. Oświecenia zaś brak.
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski