Religia science fiction
„Kościół Scjentologiczny jest dochodową mafią religijną” – głosi oficjalny raport państwowy sprzed kilku lat. Na czym polega „oferta zbawienia” organizacji, która właśnie wchodzi do Polski?
W Polsce ich nazwa brzmi jeszcze dość egzotycznie. Skojarzenie ułatwiają ewentualnie nazwiska aktorów będących medialną wizytówką scjentologów: Tom Cruise, Demi Moore i John Travolta. Opinia publiczna niewiele natomiast wie o ideologii i praktykach tego Kościoła. Tymczasem poważne zastrzeżenia do założeń i niektórych działań scjentologów w wielu państwach rodzą pytania o granice tolerancji.
19.05.2006 | aktual.: 19.05.2006 10:04
Nie jesteś sam
Mary Robb wyjechała z Polski na początku lat 80. Razem z bratem szukała, jak mówi, lepszego życia – najpierw w Wielkiej Brytanii, później w USA. Brat pierwszy zetknął się z kursami scjentologów i zaczął korzystać z technik przez nich stosowanych. – Miałam problemy, żeby dobrze mówić po angielsku – wspomina Mary – i brat pokazał mi techniki uczenia się. W ciągu ponad dwudziestu lat przeszłam inne kursy. Moje dzieci też stosują te techniki.
Na konferencji prasowej w Warszawie siedzi u boku Martina Weightmana, przedstawiciela władz Church of Scientology International. Wspólnie zachęcają do zainteresowania się Tournée Dobrej Woli. Kolejny przystanek, tym razem w Polsce, prowadzą jak zwykle Humanitarni Wolontariusze Scientology. Prezentują materiały, które zawierają praktyczne wskazówki, jak zwalczyć nieszczęścia społeczne i osobiste: narkomanię, przestępczość, rozpad rodziny, a nawet schorzenia fizyczne. Motto kampanii – „Coś można z tym zrobić” – ma wzbudzić w odbiorcach poczucie, że nie są skazani na samotność w zmaganiu się z codziennością. Wszystko na podstawie „naukowych” odkryć twórcy scjentologii – Lafayetta Rona Hubbarda.
Fantastyka religijna
Założyciel Kościoła Scjentologicznego przez lata pisał książki o tematyce science fiction. Znalazło to odbicie w jego teorii o naturze wszechświata, dostępnej tylko wtajemniczonym scjentologom. Według nich, 75 milionów lat temu galaktyczny tytan Xenu uwięził część istot i przewiózł kosmicznymi samolotami na miejsce zagłady, czyli Ziemię. Zamrożone, umieszczone wokół wulkanów miliardy ofiar, wysadził za pomocą bomby wodorowej, indoktrynując ich thetany (czyli „osoby same w sobie”). Thetany miały wniknąć później w ciała. Aby wyzwolić się od dramatycznych doświadczeń poprzedniego życia, trzeba zastosować proces oczyszczenia, a metody ma dostarczać właśnie scjentologia. Opracowany przez Hubbarda w latach 50. system, nazwany Dianetyką, miał początkowo charakter tylko psychoterapeutyczny. Jego zwolennicy twierdzą, że całe życie zastanawiał się, jak uszczęśliwić ludzkość. Natomiast inni pisarze gatunku przypominają, iż wielokrotnie powtarzał opinię, że najlepszym sposobem na zdobycie majątku jest stworzenie nowej
religii. W 1954 roku założył pierwszy oficjalny Kościół Scjentologii w Los Angeles. Tam do dzisiaj mieści się główna siedziba organizacji.
Scjentologia, czyli „wiedza o poznawaniu”, miała przynieść odpowiedzi na wszelkie problemy człowieka. Tu widać zasadniczą niekonsekwencję scjentologów. Oferują odpowiedzi na wszelkie pytania, jednocześnie zostawiając, teoretycznie, całkowitą swobodę w definiowaniu rzeczywistości. „To, z czym zgadzamy się, że istnieje, istnieje. Istotą rzeczywistości jest umowa” – taką teorię znajdujemy w ich słowniczku. Znajduje to potwierdzenie w wypowiedziach scjentologów dotyczących wiary. Mówią, że do ich Kościoła może należeć członek każdego wyznania i religii. Na pieńku z psychologią
Kluczowe w scjentologii jest pojęcie „audytu”, czyli seansu terapeutycznego, podczas którego audytor słucha bolesnych wyznań pacjenta. Celem ma być nabranie dystansu do złych wspomnień i całkowite oczyszczenie. Przyrządem towarzyszącym jest elektrometr (nazywany popularnie wykrywaczem kłamstw)
. Zdaniem krytyków, takie zbieranie informacji służy później szantażowaniu niewygodnych członków.
Wspomniane wcześniej techniki komunikacji, uczenia się, a także asysty – czynności wykonywane, by przynieść ulgę cierpiącym – można wyćwiczyć na oferowanych przez scjentologów kursach. Kwestia odpłatności większości z nich stwarza pole do uzależnienia i kolejnych nadużyć, co zresztą było przedmiotem kilku procesów wytoczonych organizacji przez jej byłych członków.
Praktyki scjentologów od początku budziły wiele zastrzeżeń, zwłaszcza w środowiskach psychologów i psychiatrów. Dianetyka miała być alternatywą dla tradycyjnych metod psychiatrii.
W Australii uznano techniki scjentologów za „zagrożenie dla zdrowia i rodziny”. W Niemczech powstało swego czasu stowarzyszenie Akcja Uświadamiania, którego celem było zbieranie dokumentacji o przestępstwach scjentologów. Zainteresowani rozpoczęli wtedy kampanię, oskarżającą Niemcy o „tworzenie klimatu holocaustu” (tak wynika z raportu, który opracowała była niemiecka minister do spraw rodziny, Claudia Nolte). O nadużyciach scjentologów w gospodarce mówi, cytowana w raporcie, opinia Instytutu Gospodarki Niemieckiej: „Psychiczna deformacja, doszczętnie zadłużeni i zastraszeni pracownicy, szpiegostwo gospodarcze i malwersacja (…)”. W latach 90. we Francji głośny był przypadek Patrice’a Vica, który popełnił samobójstwo, skacząc z okna. Samobójca uczestniczył w kursach komunikacji, prowadzonych przez scjentologów. Kolejny kurs miał go kosztować równowartość 5000 dolarów. Jego żona zeznała, że kursy i zażywane „witaminy” doprowadzały męża do dziwnych stanów i powodowały wyraźną zmianę w zachowaniu. Pytany o
opinię sądu, doktor Abgrall stwierdził, że audyt i używanie elektrometru może stać się „instrumentem dominacji nad uległą i ufną osobą, zdolnym doprowadzić do kryzysu emocjonalnego lub nawet wywołać halucynacje i szał prowadzący do samobójstwa”.
Wygrać prawdę
Zasygnalizowane przykłady powinny wzbudzić czujność odpowiednich służb w Polsce, skoro scjentolodzy chcą wkroczyć ze swoją ofertą na polski „rynek duchowości”. Z wiarygodnych źródeł wiadomo, że są prowadzone odpowiednie działania w tym zakresie. „Gość” dotarł również do materiałów polskiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego z 1995 roku. Już wtedy Kościół Scjentologiczny wyraźnie określano jako „mafię religijną” i „najbardziej dochodowy kult w Stanach Zjednoczonych”.
Póki co, scjentolodzy w Polsce propagują ideę Humanitarnego Wolontariusza, ale historia pokazuje, że to pierwszy etap asymilacji z nowym środowiskiem. Martin Weight- man mówił w Warszawie: – Kiedy Kościół Scjentologiczny będzie gotowy do rejestracji w Polsce, zrobi to. Ale nie jest to naszym bezpośrednim celem.
Współczesne społeczeństwa zachodnie przypominają swego rodzaju „hipermarket wartości”, w którym każdy może wybrać swoją prawdę. Scjentologia jest tylko elementem tego zjawiska. Popularność coraz bardziej egzotycznych, graniczących z fantastyką lub science fiction „ofert zbawienia” jest także okazją dla chrześcijan do głębszego zastanowienia się nad przyczyną tego stanu rzeczy. – W każdym człowieku jest głód transcendencji – mówi ojciec Tomasz Frans OP z Dominikańskiego Ośrodka Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach. – Ruchy takie jak scjentolodzy wychodzą naprzeciw temu, oferując namiastkę prawdy – dodaje. Można zawsze pytać samych siebie: co, jako wierzący, robimy, aby ludzie szczerze poszukujący prawdy i szczęścia nie mieli okazji stać się ofiarami oszustów?
Jacek Dziedzina
Zagrożenia ze strony Kościoła Scjentologicznego przejawiają się między innymi w podejmowaniu działań dążących do wyłudzania środków materialnych na tzw. orientalne techniki odnowy psychicznej. Znane są tam przypadki licznych fałszerstw, przekupstw, wyłudzeń, zastraszeń i oszustw giełdowych. Fragment Raportu BBN o stanie bezpieczeństwa państwa z 1995 roku.