"Religa nie potrzebuje Małysza"
Eryk Mistewicz przed "sztabem na kółkach" (fot. wp.pl/mg)
Profesor Religa jako osoba publiczna cieszy się blisko 70 procentowym zaufaniem Polaków i nie musi pokazywać się w towarzystwie Adama Małysza, aby przyszli wyborcy zwrócili na niego uwagę - przyznał w rozmowie z Wirtualną Polską Eryk Mistewicz, w tych wyborach strateg kampanii prezydenckiej Zbigniewa Religi.
Kto znany ze świata rozrywki wspiera kampanię Zbigniewa Religi?
Eryk Mistewicz: Odpowiem z punktu widzenia marketingu politycznego. Nazwisko Religa znane jest w Polsce już od ponad 30 lat. Profesor jako osoba publiczna cieszy się największym, blisko 70-proc., zaufaniem rodaków. Dlatego uważam, że profesor-senator nie potrzebuje "protez" obok siebie w postaci słynnej piosenkarki, aktorki z serialu telewizyjnego albo znanego sportowca. Zbigniew Religa nie musi pokazywać się w towarzystwie Adama Małysza, aby przyszli wyborcy zwrócili na niego uwagę. Rozpoznawalność jego osoby jest bardzo duża. Skojarzenia - bardzo dobre. Elektorat negatywny - wręcz śladowy.
To wybitny kardiolog, który przez kilkadziesiąt lat ratował ludzi. Z dobrym skutkiem. Jest na tyle wiarygodny, że nie musi otaczać się na siłę osobami znanymi z okładek kolorowych czasopism. Dla większości z nich kontakt z polityką jest kolejnym kontraktem w karierze, a nie szczerym zachowaniem, czy wyrazem sympatii dla danego kandydata. I tak odbierają to wyborcy. Nie, ten kandydat zdecydowanie nie potrzebuje takich "protez".
Jeszcze dwa miesiące temu profesor był w gronie faworytów o urząd prezydenta, a teraz jak pokazują sondaże, może liczyć zaledwie na 5% głosów wyborców...
- Kampania prezydencka ma swoją dynamikę. Profesor Religa był pierwszy, potem pierwszy był Lech Kaczyński, potem na czoło wysunął się Włodzimierz Cimoszewicz - i wszyscy myśleli, że tak będzie już do dnia wyborów, potem na czoło peletonu wysforował się Donald Tusk. Zastosowana strategia, oparta na doświadczeniu, wiedzy, badaniach, ale przede wszystkim na potrzebach wyborców sprawiła, że dziś jest w gronie liczących się "zawodników" tego wyścigu i to bez zarzucenia całej Polski billboardami, czy złamania decyzji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji zakazującej falstartów telewizyjnej reklamy prezydenckiej. Profesor Religa nie będzie naginał prawa, nie będzie też "kupował" swoich wyborców. Cenię go za twarde podejście: tak - nie i determinację w działaniu.
Po trosze ta kampania to kolejna operacja, a w tych pan profesor ma duże doświadczenie jako menedżer zarządzający o wiele bardziej skomplikowanymi wyborami niż prezydenckie. Zebrał grono ludzi, jako pierwszemu udało mu się zarejestrować swą kandydaturę. W krótkim czasie zebrano ponad 200 tysięcy podpisów, dwa razy więcej niż wymaga tego zapis w ordynacji wyborczej. A przypomnę, że jest to kolejna taka operacja profesora. Wcześniej z jego inicjatywy zebrano ponad 100 tysięcy podpisów pod ustawą reformującą służbę zdrowia, to był bardzo ważny oddolny ruch obywatelski. Teraz najważniejsze jest, aby zaufanie jakim cieszy się profesor Religa jako osoba publiczna, przełożyć na zaufanie do polityka. Aby ludzie nie zostali w dniu wyborów w domu, bo nie mają na kogo głosować.
Opracowanie właściwej strategii, a co najważniejsze końcowy sukces, wymaga doświadczonego i zgranego zespołu. Ile osób pracuje na sukces Zbigniewa Religi?
- W sztabie pracuje ponad 40 osób. Zespół podzielony jest na kilka pionów organizacyjnych, odpowiedzialnych między innymi za logistykę, monitoring. Pion strategii komunikacyjnej realizował wcześniej inne kampanie polityczne. Ale tak naprawdę najważniejszy jest tu kandydat. Jego determinacja, jego ofeta, z którą idzie do wyborców, jego priorytety, które chce realizować niezależnie od tego, jakie bedą rządy i jacy będą rządzący przez najbliższe 15, czy 20 lat. Dobrze byłoby, gdyby priorytety Religi - dotyczące bezpieczeństwa gospodarki, bezpieczeństwa służby zdrowia i presji na wspieranie edukacji i nauki - były realizowane niezależnie od tego, kto będzie rządził Polską. Cieszy mnie, że dociera do miasteczek i wsi, do ludzi, do których nie dotarł żaden polityk, którzy zostali "zapomnieni" przez świat wielkiej polityki. Oni także mają swój głos, ich głos jest ważny. Ten pomysł profesora, aby rozmawiać z ludźmi, aby do nich docierać, choć wymaga to więcej wysiłku niż powieszenie billboardów na każdym słupie,
jest bardzo ważny także z innego powodu: współtworzy społeczeństwo obywatelskie. Ludzie nie będą mogli powiedzieć, że wszyscy politycy są tacy sami.
Dzień w sztabie wyborczym zaczyna się o godzinie...
6 rano, o tej porze pion monitoringu kieruje SMS-y z nowymi informacjami o kandydacie i jego konkurentach, o kampanii i wydarzeniach. Później są spotkania, wytyczanie zadań i ich realizacja. Dla niektórych dzień pracy kończy się... dopiero o pierwszej-drugiej w nocy. Ale to normalne w czasie kampanii wyborczej. Tak wyglądają na całym świecie, a także od pewnego czasu w Polsce kampanie parlamentarne, prezydenckie, to jest machina wspierająca kandydata, która musi być sprawna i profesjonalna. Z kampanii na kampanie wybory w naszym kraju są coraz lepiej organizowane także od tej strony.
Na co profesor Religa poświęca najwięcej czasu prowadząc kampanię?
- Zbigniew Religa praktycznie przez cały czas jest w ruchu. Porusza się autobusem wyborczym, nazywanym przez media "sztabem na kółkach". Rzeczywiście, można tam pracować, organizować konferencje prasowe etc. Jego kampania opiera się w głównej mierze na spotkaniach i rozmowie z wyborcami z całego kraju. Dużo rozmawia z ludźmi, właśnie ROZMAWIA, a nie do nich mówi, peroruje z mównicy. Dużo spotyka się z ludźmi i ludzkimi bolączkami. To ważne.
A jakim budżetem dysponuje sztab wyborczy profesora?
- Limit wydatków w tej kampanii wynosi 12 milionów złotych. W tej kwocie uczciwy kandydat powinien sie zmieścić. Mówiąc uczciwy, mam na myśli kandydata, który startując w wyborach prezydenckich, nie zastanawia się w przypadku przegranej nad mandatem poselskim czy senatorskim do Sejmu. Kandydat, który - jak większość kontrkandydatów Religi - ma jednocześnie miękkie lądowisko w Sejmie i gra na niego całe ugrupowanie, może zaciągnąć z naszych kieszeni kredyt na kampanię i wydać na nią nawet 200 milionów złotych. Za tę kwotę może oplakatować każdy płot w Polsce. Nie, kampania profesora Religi jest prowadzona "z sercem dla Polski", a nie "z kasą...".
Skąd w takim razie są pieniądze na prowadzenie kampanii Zbigniewa Religi?
- Z wpłat osób prywatnych, z cegiełek sprzedawanych w całym kraju. Nie będę rekomendował - i nigdy tego nie robię - odstępstwo choćby o krok od ordynacji wyborczej. A ona dokładnie mówi skąd mogą pochodzić pieniądze na kampanię wyborczą. W obecnej kampanii można zauważyć, że reklama odgrywa większą rolę niż strategia polityczna. A więc potrzebne są gigantyczne środki. Jeśli tak wiele udało się osiągnąć profesorowi bez szczególnych wydatków reklamowych, to jest to zasługa tak jego, jego programu, jego aktywności, jak i mądrości wyborców. Oni - tak, tak, jeszcze raz tak - nie dają się tak łatwo kupić. Nie na długą metę.
Według ostatnich przedwyborczych sondaży w walce o urząd prezydenta liczą się tylko trzej kandydaci: Donald Tusk, Lech Kaczyński albo Włodzimierz Cimoszewicz...
- Od początku publikowania sondaży w gronie faworytów znajdowało się pięciu kandydatów: Kaczyński, Religa, Cimoszewicz, Tusk i Lepper. Jak już mówiłem, każdy z nich był przez pewien czas liderem, oprócz Andrzeja Leppera. Jeśli dopisze frekwencja, jeśli każdy z nich postara się dotrzeć do ludzi, przekona, zaciekawi, da gwarancję, poprowadzi swoich zwolenników, wówczas każdy z nich ma szanse na wejście do II tury. A to już oznacza realny wybór. Wtedy nikt z nas nie będzie mógł powiedzieć: nie, nie pójdę na wybory, bo nie mam na kogo głosować.
Komu przekaże swój elektorat Zbigniew Religa, jeśli nie przejdzie do II tury?
- Cóż to jest "przekazanie elektoratu"? Ludzie nie są pionkami na szachownicy polityków, których można przedstawić to na takie, to na inne pole. Mitem jest możliwość takiego sterowania elektoratem. Ludzie są chyba mądrzejsi od najbardziej wytrawnych graczy. I swoje wiedzą. Mając profesora Religa na liście wyborczej wiedzą, że ta prezydentura zagwarantuje normalne państwo, rozwój gospodarczy, wyrównanie różnic. To będzie normalny prezydent normalnego państwa w środku ważnego kontynentu. Człowiek doświadczony, pracowity i mądry. Uczciwy, choć nie do końca polityk. A może właśnie dlatego?
Dziękuję za rozmowę.
Z Erykiem Mistewiczem, specjalistą marketingu politycznego, doradcą politycznym, a w tych wyborach strategiem kampanii prezydenckiej profesora Zbigniewa Religi rozmawiał w warszawskiej siedzibie sztabu w Al. Ujazdowskich Marek Grabski, Wirtualna Polska.