Rekrutacja do przedszkoli: samotne matki pod lupą urzędników
Trwa rekrutacja do publicznych przedszkoli. Najwięcej kontrowersji wzbudza kwestia samotnych matek, których dzieci mają pierwszeństwo przy zapisach. W tym roku tacy rodzice trafili pod lupę urzędników, którzy mogą sprawdzać czy są oni rzeczywiście samotni. - Problem w tym, że miejsc w przedszkolach nie przybędzie - mówią eksperci. - Ale może będzie sprawiedliwiej - odpowiadają rodzice dzieci z pełnych rodzin.
28.04.2014 | aktual.: 05.09.2016 18:41
Choć rekrutacja do warszawskich przedszkoli jeszcze trwa, wiadomo już że 12 procent miejsc należeć będzie do dzieci wychowywanych tylko przez jednego rodzica (przynajmniej na papierze). - Składałem podanie do przedszkola, w tym samym czasie, co mój sąsiad. Słyszałem jak żalił się dyrektorce, że samotnie wychowuje dziecko. A przecież to nieprawda. Na naszym osiedlu jest sporo dzieci w tym samym wieku, znamy się więc z rodzicami. I znam partnerkę mojego sąsiada. Być może nie są małżeństwem, ale na pewno jest to mama chłopca. Razem mieszkają i wyglądają na szczęśliwą rodzinę - mówi ojciec trzyletniego Wojtka. Dodaje, że jeśli synek dostanie się do przedszkola nie będzie robił problemów sąsiadowi. - W przeciwnym razie będę musiał to zgłosić. I podejrzewam, że zrobią to też inni rodzice, którzy wiedzą jak wygląda sytuacja naprawdę - mówi ojciec.
Do tej pory dyrekcja przedszkola w takich sytuacjach miała związane ręce. Od tego roku komisje, które w przedszkolu zajmują się rekrutacją, mogą złożyć wniosek o weryfikację prawdziwości podania samotnego rodzica.
Tylko w Warszawie takich wniosków było kilkadziesiąt. W dzielnicy Praga Południe urzędnicy sprawdzili 18 rodzin. Na Białołęce, która co roku ma ogromny problem z miejscami w przedszkolach, o weryfikację wniosków wystąpiły wszystkie placówki. Zastrzeżenia budziło 20 podań. - Sprawdziliśmy np. czy dana osoba pobiera świadczenia rodzinne, kto jest zameldowany pod danym adresem. Zakwestionowaliśmy w sumie kilka wniosków - mówi Bernadeta Włoch-Nagórny, rzeczniczka Białołęki. Dodaje, że dzieci nadal brały udział w rekrutacji, ale zostały im odjęte punkty za "samotność" rodzica. Rzeczniczka dodaje, że choć nie ma jeszcze danych dotyczących liczby samotnych rodziców, którzy ubiegali się o przyjęcie dziecka do przedszkola, to w porównaniu z ubiegłym rokiem, jest ich mniej.
O mniejszym problemie mówi też Mariusz Gruza, rzecznik Bemowa, ale zastrzega, że w dzielnicy ani jedno przedszkole nie wystąpiło do urzędu o weryfikację podania. - Myślę, że część rodziców, która myślała o nieuczciwym wykorzystaniu przepisu po prostu przestraszyła się konsekwencji - mówi Mariusz Gruza.
Jak informuje Katarzyna Pienkowska z biura prasowego stołecznego urzędu miasta, dotychczas samotni rodzice stanowili ok. 15 proc. - W tym odnotowaliśmy spadek takich podań - przyznaje.
W Gdańsku rekrutacja jeszcze trwa (w piątek ogłoszona została lista dzieci zakwalifikowanych do przyjęcia, do 14 maja rodzice muszą potwierdzić wolę zapisu dziecka do danej placówki). - Zgodnie z ustawą, za rekrutację odpowiedzialne są komisje rekrutacyjne. Mogą one wystąpić do prezydenta o weryfikację danych, a prezydent może zlecić Miejskiemu Ośrodkowi Pomocy Rodzinie np. przeprowadzenie wywiadu środowiskowego - mówi Dariusz Wołodźko z biura prasowego prezydenta Gdańska. Dodaje, że do tej pory wpłynęło kilka wniosków od komisji rekrutacyjnych o weryfikację dokumentów. W ubiegłym roku do gdańskich przedszkoli nie dostało się ponad 300 dzieci. W tym roku, w miejskich przedszkolach przygotowano ponad 5,7 tys. miejsc.
Ile wniosków poddano weryfikacji w całym kraju? Na razie nie wiadomo. W odpowiedzi na pytanie Ministerstwo Edukacji Narodowej napisało, że "nie gromadzi danych dotyczących sposobu i zakresu weryfikacji oświadczeń składanych w trakcie rekrutacji do przedszkoli".
Znieść kryterium?
Jędrzej Niklas z Fundacji Panoptykon, która działa na rzecz wolności i ochrony praw człowieka, uważa, że dodatkowa kontrola rodziców nie rozwiąże problemu braku miejsc w przedszkolach. - Nie wykluczam, że ze strony części rodziców może dochodzić do nadużyć, ale sprawdzając ich prawdomówność, nie rozwiążemy problemu systemowego - uważa prawnik. Jego zastrzeżenia budzi też sam sposób weryfikacji podań. - Urzędnicy mogą korzystać z różnych baz danych. Mogą sprawdzić PIT rodziców dziecka i ich adres zameldowania. Jest też wywiad środowiskowy, w czasie którego urzędnik może przyjść do mieszkania, porozmawiać z sąsiadami. Są różne sposoby weryfikacji "samotności", ale pytanie czy przy rekrutacji do przedszkoli powinniśmy tak głęboko ingerować w życie prywatne obywateli? Nawet jeśli okaże się, że rodzic rzeczywiście nie jest samotny, to wcale nie zwiększy puli dostępnych miejsc - uważa prawnik.
Jego zdaniem państwo powinno mieć większe zaufanie do obywateli, bo takie działania rujnują system polityki społecznej. - Cała energia urzędników powinna iść w rozbudowę przedszkoli, a nie kontrolowanie rodziców - mówi Jędrzej Niklas.
Prawnik z Fundacji Panoptykon uważa, że mimo doniesień o przypadkach nadużyć przy rekrutacji do przedszkoli, kryterium dotyczące samotności rodziców powinno obowiązywać. - Wielu samotnych rodziców jest w trudnej sytuacji i trzeba ich wspierać - mówi.
Andrzej Pery, ekspert prawa oświatowego uważa z kolei, że przedstawiciele przedszkoli powinni korzystać z nowego prawa. - Jest to jeden z nielicznych przepisów prawa, do którego dodano zapis umożliwiający urzędowe sprawdzenie podanych informacji. Jeśli ktoś podaje przy rekrutacji, że samotnie wychowuje dziecko, a w rzeczywistości jest inaczej, to po potwierdzeniu nieprawdziwości podanych danych, trzeba karać takie osoby, bo oświadczenie nieprawdy pod rygorem odpowiedzialności karnej jest przestępstwem - mówi Andrzej Pery. Przyznaje też, że prawna możliwość weryfikacji nie rozwiąże całkowicie problemu nieuczciwości rodziców, ale będzie działała wychowawczo i profilaktycznie.
– Niestety, przyzwolenie na oszustwo i podawanie nieprawdziwych informacji, przy korzystaniu z dóbr deficytowych, w naszym kraju jest dość powszechne. Do czasu wprowadzonych zmian prawnych w zakresie rekrutacji, dyrektor nie miał możliwości prawnych do ingerencji gdy podejrzewał, że dziecko nie jest wychowywane tylko przez matkę, tak jak zostało to przedstawione podczas rekrutacji. Teraz już może rozpocząć procedurę sprawdzania - mówi ekspert. Dodaje, że sytuacja, gdy dziecko zostało już przyjęte do przedszkola, na podstawie nieprawdziwych informacji, jest trudna i ono nie może być karane za błędy rodziców. - W takim przypadku nie chodzi o to, by wykreślać dziecko z listy wychowanków, ale o to by rodzice ponieśli konsekwencje swoich działań, co będzie ostrzeżeniem dla innych - mówi Andrzej Pery.
Jego zdaniem kryterium dające pierwszeństwo rodzicom samotnie wychowującym dzieci powinno zostać zachowane. - Nie można za nieuczciwe działania grupy osób, winić wszystkich, szczególnie matki samotnie wychowujące dzieci - uważa ekspert.
Przeczytaj także: Komisje rekrutacyjne sprawdzą, czy jesteś samotnym rodzicem