Reklamy leków wprowadzają w błąd
Aż 44% reklam leków miało wprowadzać lekarzy w błąd - wynika z badań przeprowadzonych w Hiszpanii. Tamtejsi dziennikarze ujawnili nowy sposób firm farmaceutycznych na zwiększenie sprzedaży swoich produktów - informuje "Gazeta Wyborcza".
14.01.2003 08:09
Rynek leków jest jak smakowity tort, po który wyciąga się gęstniejący las rąk. Nic dziwnego, skoro łączne obroty dziesięciu największych firm farmaceutycznych przekraczają 170 mld dol., sumę mogącą wywołać ślinotok u niejednego ministra finansów. Co roku stali degustatorzy liczą na coraz większe kawałki. Wiadomo, że ktoś będzie musiał odejść głodny. By nie być skazanym na okruszki, trzeba albo powiększyć tort, albo wyprzedzić innych.
Powiększanie tortu jest metodą mniej konfliktową. Problem w tym, że mąkę, drożdże i bakalie rozdzielają klienci. Ciężko skłonić ich do szczodrości. Jednak firmy farmaceutyczne mają na to sposoby. Np. wydłużają listę schorzeń, które można, ba! należy, leczyć. Chodzi o to, by całkiem niegroźne czy wręcz normalne zjawiska związane choćby ze starzeniem się uznać za chorobę. Niedawno "British Medical Journal" ujawnił projekt strategii marketingowej związanej z leczeniem syndromu nadwrażliwości jelit (raczej nieszkodliwa dolegliwość o podłożu psychicznym). "W projekcie, do którego nie przyznaje się firma GlaxoSmithKline (za "Forum" nr 46), chodzi o przekonanie lekarzy i pacjentów, że zespół drażliwego jelita jest powszechną i kwalifikującą się do leczenia chorobą".
Forma - płatna reklama, miejsce - magazyny medyczne, adresat - środowiska lekarskie - tak w telegraficznym skrócie przedstawia się proceder uprawiany przez niektóre firmy farmaceutyczne polegający na przypisywaniu lekom nieistniejących właściwości (pozytywnych - negatywne bywają pomijane).
44,1% padających w reklamach stwierdzeń nie znajdowała potwierdzenia w przypisach, bo te: odnosiły się do wybranych osób (np. z grupy najwyższego ryzyka, diabetyków czy osób w podeszłym wieku), a nie całej populacji, jak obiecywał producent; nie miały nic wspólnego z treścią reklamy lub wynikały jedynie z badań prowadzonych in vitro lub na zwierzętach, o czym w reklamie nie było wzmianki. Ponadto w niemal co czwartej reklamie minimalizowano ryzyko związane z przyjmowaniem leku.
Najgrubszą warstwą lukru pokryto leki przeciwnadciśnieniowe (ß-blokery, blokery kanału wapniowego i inhibitory angiotensyny), przeciwmiażdżycowe (statyny) i przeciwobrzękowe (diuretyki).(aka)