Reforma Tuska i Kopacz zbiera żniwo
Polaków nie stać na lekarstwa. W styczniu sprzedaż w aptekach spadła niemal o jedną czwartą. To efekty ustawy o lekach refundowanych przygotowanej i wprowadzonej przez rząd Donalda Tuska - czytamy w "Gazecie Polskiej Codziennie".
09.02.2012 | aktual.: 09.02.2012 10:25
1 stycznia 2012 r. chorzy, szczególnie starsi, żyjący z niewielkiej renty lub emerytury, zostali postawieni pod ścianą. Często brakuje im pieniędzy na wykupienie koniecznych do życia leków.
W styczniu obroty aptek spadły o 260 mln zł. Bynajmniej nie było to wynikiem niższych cen leków, o których wciąż mówił minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Po prostu Polacy nie wykupili medykamentów. – Poważny spadek sprzedaży leków jest konsekwencją nieudanej ustawy o lekach refundowanych, która weszła w życie z początkiem roku – ocenia Czesław Hoc, lekarz endokrynolog i poseł PiS-u. Według IMS Health, firmy zajmującej się m.in. badaniem rynku leków, największe spadki sprzedaży medykamentów odnotowano na początku stycznia. Sięgały one nawet 70% w porównaniu ze styczniem ubiegłego roku.
Poseł Hoc zwraca uwagę, że za ustawowy bubel wprowadzony przez rząd Tuska zapłacą nie tylko pacjenci. W sytuacji, kiedy chorzy nie będą leczeni odpowiednimi specyfikami, mogą się pojawić komplikacje i powikłania. A to nie tylko dodatkowe cierpienie dla pacjentów, ale też wyższe wydatki na leczenie, które musi ponieść państwo. Zwraca uwagę, że szczególnie w transplantologii nawet niewielkie różnice w składzie podawanych preparatów mogą doprowadzić do odrzucenia przeszczepów. – Tu należy zachować szczególną ostrożność i staranność – podkreśla.
Pacjenci już się nauczyli, jak sobie radzić ze wzrostem cen specyfików. Chorzy na stwardnienie rozsiane, zamiast kupować potrzebny specyfik i przyjmować go w ambulatorium, jak to robili przed 1 stycznia, kładą się do szpitala, by poddać się kuracji. Dlaczego? Rachunek jest prosty. Do końca ubiegłego roku chorzy płacili za opakowanie leku maksymalnie 35 zł. Szli do ambulatorium, gdzie podawano go im dożylnie. Kuracja trwała pięć dni. Kosztowała ich ok. 150 zł.
Kiedy minister Arłukowicz wprowadził nową listę leków refundowanych, cierpiący na stwardnienie rozsiane muszą płacić za jedno opakowanie leku 90 zł. Kuracja ambulatoryjna kosztowałaby 450 zł. W tej sytuacji wybierają szpital. Pięciodniowy pobyt na oddziale kosztuje NFZ ok. 3,5 tys. zł.