Reforma edukacji z korzyścią dla sześciolatków? Eksperci nie mają wątpliwości
• Samorządy namawiały rodziców do posyłania 6-latków do pierwszych klas
• Kampania obejmowała m.in. plakaty i "otwarte drzwi" szkół dla dzieci i ich opiekunów
• Wirtualna Polska sprawdziła, ile 6-latków pójdzie w tym roku do pierwszej klasy
• Ekspert: między 6- a 7-latkiem różnice w rozwoju psychicznym i emocjonalnym są olbrzymie
29.08.2016 | aktual.: 29.08.2016 13:18
Mimo że MEN dał rodzicom wybór, samorządy się nie poddały. Po ogłoszeniu reformy edukacji i cofnięciu obowiązku posyłania sześciolatków do pierwszej klasy, urzędy miast rozpoczęły szeroko zakrojone kampanie. Zachęcające hasła i "otwarte drzwi" w szkołach miały zachęcić rodziców do kontynuacji pomysłu PO. Jak dziś prezentują się wstępne wyniki rekrutacji?
W Warszawie, w roku szkolnym 2016/2017 do I klasy pójdzie ok. 4,7 tys. sześciolatków, czyli 32 proc. wszystkich dzieci w tym wieku w stolicy. Dla porównania, w zeszłym roku, gdy wprowadzony został obowiązek nauki od sześciu lat, do I klas chodziło ok. 14 tys. 6-latków. Podobną, spadkową tendencję da się zauważyć w Gdańsku. W ubiegłym roku aż 72 proc. sześciolatków poszło do pierwszych klas. Z kolei we wrześniu rodzice zaledwie 1130 6-latków (ponad 24 proc.) zdecydowało się na wcześniejszą edukację swoich pociech.
W Lublinie także można zauważyć tendencję spadkową. W 2015 roku do pierwszych klas poszło aż 70 proc. 6-latków, w tym roku, według wstępnych danych, zaledwie 15,5 proc. całego rocznika. W roku szkolnym 2016/17 w Krakowie do pierwszych klas pójdzie 1131 6-latków, podczas gdy w poprzednim roku było ich aż 3760. Bez zmian sytuacja pozostaje w Poznaniu. W poprzednim roku szkolnym, do pierwszej klasy poszło 6438 dzieci, z czego 4104 to 6-latki (ponad 63 proc. dzieci z rocznika 2009). We wrześniu, do pierwszych klas szkół poznańskich pójdzie 2247 dzieci, z czego 1432 to 6-latki (ponad 63 proc. dzieci z rocznika 2010). Drastyczną zmianę widać jednak w liczbie klas, która z 296 drastycznie spadła do 128. Rekrutacja wciąż trwa, dlatego urzędy miast zaznaczają, że dane mogą jeszcze ulec zmianie.
Przepaść
- W pierwszych klasach w ciągu tygodnia dzieci muszą zrealizować 18 godz. zajęć. Część z nich przeprowadzana jest w ławkach, na przykład gdy uczą się pisać lub czytać. Są też takie, które odbywają się na dywanie. Gdy dzieci pracują na lekcji indywidualnie, jeśli któreś z nich skończy szybciej i nie ma ochoty wykonywać dodatkowego ćwiczenia, może pójść na dywan i pobawić się w ciszy - opowiada Wirtualnej Polsce Maria, nauczycielka w radomskiej szkole podstawowej.
Ponieważ zrealizowanie w jednej klasie dwóch różnych podstaw programowych jest niemożliwe, 6-latki uczące się w pierwszej klasie mają te same książki i zajęcia, co ich o rok starsi koledzy. - Sześciolatek emocjonalnie nie jest w stanie dorównać 7-latkowi. Mieszane grupy są najgorszymi grupami do prowadzenia. Rok, w takim wieku, to ogromna przepaść. Widać olbrzymią różnicę. Oczywiście, są 6-latki, które dorównują 7-latkom, ale to zdarza się wyjątkowo rzadko - zaznacza nauczycielka.
- Dzieci są bardzo różne, dlatego każdy przypadek należy analizować indywidualnie, opierając się na badaniu psychologicznym i obserwacji nauczycieli oraz rodziców. Przeciętny sześciolatek nie jest jednak przygotowany do polskiej pierwszej klasy szkoły podstawowej. Masa dzieci w tym wieku nie powinna rozpoczynać nauki - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Monika Perkowska, psycholog dziecięcy, prowadzący poradnię Psychoterapia Zielone Zacisze.
Każdy nauczyciel w klasach I-III obowiązkowo prowadzi zajęcia wyrównawcze dla dzieci, które radzą sobie gorzej. - 6-latki przez rok w pierwszej klasie wciąż muszą gonić. By osiągnęły odpowiedni poziom i opanowały podstawę programową, prócz zajęć wyrównawczych rodzice muszą włożyć dużo pracy w przygotowanie takiego 6-latka - dodaje Maria.
- Między 6- a 7-latkiem różnice w rozwoju psychicznym i emocjonalnym są olbrzymie. Dlatego pomysł na posyłanie sześciolatka do pierwszej klasy jest mocno nietrafiony - komentuje dla Wirtualnej Polski psycholog dziecięcy Agnieszka Balla. Dodaje, że dziecko w tym wieku nie jest w stanie wysiedzieć godziny lekcyjnej w skupieniu wykonując polecenie. - Myślą przede wszystkim o zabawie i mają do tego prawo. 6-latek nie ma wykształconego jeszcze poczucia obowiązku - zaznacza Balla.
Kolejną blokadą są wymagania, jakie na dziecko nakładane są poprzez podstawę programową. Musi zacząć czytać i pisać. - Oczywiście, są 6-latki, które już czytają, ale to wyjątki. Większość dzieci w tym wieku nie jest w stanie poprawnie czytać, ponieważ nie umie jeszcze głoskować - dodaje Agnieszka Balla.
Chwyt pęsetowy
Kolejny problem w przystosowaniu się 6-latka do pierwszej klasy i obowiązującej w niej podstawy programowej, to umiejętność pisania. U dzieci w tym wieku nie jest jeszcze dość dobrze wykształcony chwyt pęsetowy, dlatego sporą trudność sprawia im prawidłowe utrzymanie długopisu w dłoni. - Rok dla etapów rozwoju motorycznego to bardzo dużo. 7-latki chwyt ten mają już silniejszy i bardziej przystosowany do trzymania ołówka czy długopisu - mów psycholog.
Normą u 6-latków jest także nadmierna emocjonalność objawiająca się np. płaczem. Dzieci w tym wieku chcą jeszcze jak najdłużej przebywać obok rodziców. Chęć oddalania się od opiekunów, w celu poznania i zaistnienia w innym środowisku wykształci się u nich dopiero za rok.
- Negatywną i długofalową konsekwencją posłania 6-latka do pierwszej klasy jest po prostu zniechęcenie go szkoły i nauki. Takie wrażenie bardzo ciężko odmienić. Lepiej zatem z edukacją szkolną zaczekać jeszcze rok, po to, by dziecko nabrało odpowiednich umiejętności do przystosowania się w grupie rówieśników oraz będzie na zupełnie innym etapie rozwoju psychicznego i emocjonalnego - twierdzi psycholog dziecięcy Agnieszka Balla.
Jak zatem powinna wyglądać pierwsza klasa dla sześciolatków? - Tak, jak zerówka, w której jest większy nacisk na swobodną zabawę, gdzie dziecko zdecydowanie bardziej eksploruje świat, a nie jest zmuszane do przyswajania wiadomości na jego temat. Teraz, w pierwszych klasach dla sześciolatków jest zdecydowanie za mało zabawy i zbyt wiele obowiązkowej pracy - kwituje psycholog dziecięcy Monika Perkowska.