SpołeczeństwoRecepta na czyste sumienie

Recepta na czyste sumienie

Katolicki aptekarz to wciąż aptekarz. Jeśli postąpi według papieskich wskazówek, wejdzie w konflikt z prawem. Pacjent nie idzie do apteki po moralne porady.

Recepta na czyste sumienie
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

12.11.2007 | aktual.: 11.06.2018 15:17

Farmaceuci zebrani na międzynarodowym kongresie w Rzymie usłyszeli od Benedykta XVI, że powinni mieć prawo do tego, by nie wydawać klientom środków antykoncepcyjnych, pigułek wczesnoporonnych czy tak zwanych zestawów do eutanazji. I że powinni informować o moralnych skutkach stosowania tych wynalazków. Takie stanowisko papieża jest wprawdzie oczywiste (wszak Kościół katolicki broni życia od chwili poczęcia do naturalnej śmierci), ale nie oznacza to, że daje się wszędzie forsować.

Kiedy Benedykt XVI mówi wiernym, że każda aborcja jest grzechem, a eutanazji nie usprawiedliwia nawet współczucie, to – bez względu na to, czy ktoś uważa to za kontrowersyjne, czy nie – przypomina po prostu doktrynę, którą kieruje się jego Kościół. Gdy jednak przekonuje, że konflikt sumienia uzasadnia sprzeciw wobec obowiązującego prawa, namawia albo do łamania przepisów, albo do czegoś w rodzaju obywatelskiego nieposłuszeństwa. W Polsce na przykład nie ma co prawda w sprzedaży ani pigułek wczesnoporonnych, ani zestawów do eutanazji, ale jest Ustawa o prawie farmaceutycznym, która nie wspomina ani słowem o tym, że targany strasznymi wyrzutami sumienia farmaceuta ma prawo odmówić sprzedaży jakiegokolwiek towaru z asortymentu jego apteki. Dlatego właściwszymi adresatami papieskiego apelu byliby klienci aptek (niech przestaną stosować środki, które prowadzą do grzechu), ludzkość en masse (niech skończy z seksem przed- i pozamałżeńskim, aborcją czy eutanazją) lub prawnicy (niech zmienią prawo na takie, które
będzie zgodne z doktryną Kościoła). Ale nie farmaceuci.

Stanowiska papieża bronią duchowni. To zrozumiałe. – Mamy do czynienia z rozdźwiękiem między wiarą a życiem i chodzi o to, żeby je zintegrować – mówi ksiądz profesor Paweł Bortkiewicz. I dodaje, że to, co ma wzbudzać moralne wątpliwości wierzących farmaceutów, to nie są leki, tylko „środki, które w związku z niesprawiedliwym prawem trafiły na ich listę, choć nimi nie są”.

Lekarz by się z tym nie zgodził. – Wiele środków poronnych to leki stosowane w terapii chorób przewodu pokarmowego czy nowotworów – przypomina onkolog Grzegorz Luboiński. A przecież aptekarz nie może uzależniać wydania takiego leku od odpowiedzi na pytanie: „A po co on?”. Nie ma nawet prawa go zadać.

Apteka nie konfesjonał

Nie udało mi się dotrzeć do farmaceutów, którzy w sytuacji nakreślonej przez papieża byliby skorzy do posłuchania swojego sumienia. Mikołajki, Lucyna Kaniak, 30 lat w zawodzie, katoliczka: „Nam nie wolno odmawiać. Gdybym nie sprzedała leku, miałabym nieprzyjemności, a klient i tak by go zdobył”. Reszta pań woli się nie przedstawiać. Barlinek, 25 lat stażu, katoliczka: „Moja opinia na temat tego, co wydaję w aptece, nie ma żadnego znaczenia. Farmaceuta się nie wtrąca, chyba że uważa, że lek może zaszkodzić pacjentowi”. Police, 30-letni staż, katoliczka: „Miałabym wyrzuty sumienia, ale wtedy, gdybym odmówiła sprzedaży środków antykoncepcyjnych. Mimo swoich przekonań religijnych nie zgadzam się z zakazem ich stosowania”. Zgierz, 40 lat w zawodzie, niewierząca: „Tylko raz słyszałam o farmaceutce, która była »uczulona« na prezerwatywy. Niech papież sam wychowa dzieci, a dopiero potem zajmie się pouczaniem innych”. I wreszcie Maria Głowniak, rzecznik Naczelnej Izby Aptekarskiej: „Benedykt XVI jako głowa Kościoła
ma prawo zabierać głos w różnych sprawach, a farmaceuta ma obowiązek przestrzegania przepisów”.

Kłopot katolika

Wcale jednak nie jest tak, że Kościół może tylko bezradnie się przyglądać procesowi coraz szybszej laicyzacji społeczeństwa. Nawet w świeckich państwach religia może mieć wpływ na obowiązujące prawo. I ma. Jeśli udało się ograniczyć handel w niektóre święta, może dałoby się również wprowadzić do Ustawy o prawie farmaceutycznym „klauzulę sumienia”, która dawałaby pełny komfort pracy na przykład farmaceutkom „uczulonym” na prezerwatywy. – Teoretycznie byłoby to możliwe – twierdzi prawnik, profesor Marian Filar. – Tak jak lekarzom wolno odmówić wykonania zabiegu aborcji, tak aptekarzom mogłoby być wolno odmówić sprzedaży czegoś, co byłoby wbrew ich moralności. Ale przepisy muszą być rozsądne. Nie można tworzyć prawa, które jednocześnie zezwala na kupowanie prezerwatyw i teoretycznie uniemożliwia ich sprzedaż.

Takie prawo obowiązuje na przykład w Kalifornii. Daje ono farmaceucie możliwość odmowy wydania leku, ale tylko wtedy, gdy w aptece jest inny pracownik.

Kościół się zmienia, ale zdecydowanie wolniej niż świat wokół niego. Wspomniany przez księdza Bortkiewicza rozdźwięk między wiarą a życiem będzie się powiększać. Dziś Watykan może mieć zastrzeżenia tylko do środków antykoncepcyjnych, pigułek wczesnoporonnych, spiral lub nembutalu stosowanego przy eutanazji. Jutro – gdy pojawią się leki otrzymane z komórek macierzystych – będzie tego znacznie więcej. Głęboko wierzący farmaceuta będzie musiał coraz częściej wyręczać się współpracownikami. I będzie mu coraz trudniej informować klientów o moralnych skutkach stosowania „grzesznych” środków. A w ogóle jak miałby to robić? Ostrzegać ludzi, że będą się smażyć w piekle? A może na niektórych specyfikach powinno się znaleźć wyraźne ostrzeżenie, że ich stosowanie jest niezgodne z wiarą katolicką?

– Jako katolik jestem w trudnej sytuacji – przyznaje profesor Marian Filar. – Papież przesadził z tym ostrzeganiem o etycznych skutkach. Niech o etyce ludzie dowiadują się od moralistów bądź duchownych z ambony, a nie od aptekarzy i z napisów na lekach.

Rafał Kostrzyński

Źródło artykułu:WP Wiadomości
aptekareligiapacjent
Zobacz także
Komentarze (0)