Recep Tayyip Erdogan: Baszar al‑Asad uzyskał czas na nowe masakry
Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan wyraził wątpliwości, czy syryjski prezydent Baszar al-Asad dotrzyma zobowiązań i odda broń chemiczną pod kontrolę międzynarodową. Według szefa tureckiego rządu reżim Asada uzyskał czas na nowe masakry.
12.09.2013 | aktual.: 12.09.2013 14:36
- Mamy wątpliwości, czy obietnice dotyczące broni chemicznej zostaną dotrzymane - powiedział Erdogan w wystąpieniu w Stambule i dodał, że Asad "nie dotrzymał żadnej ze swych obietnic".
- Reżim Asada (...) zyskał tylko czas na nowe masakry - oświadczył turecki premier mając na myśli odłożenie przez Amerykanów interwencji zbrojnej, która miała nastąpić w związku z atakiem gazowym na przedmieściu Damaszku 21 sierpnia.
Erdogan powiedział też, że "śmierć to śmierć, i nieważne, jaka broń ją spowodowała", i wyraził przekonanie, że "cała broń użyta w Syrii powinna zostać zaliczona do tej samej kategorii" - relacjonuje dziennik "Hurriyet Daily News".
Premier Turcji zapewnił też, że jego kraj pozostanie otwarty "dla ludzi przybywających z Syrii".
Wcześniej prezydent Turcji Abdullah Gul wskazał, że propozycja Rosji dotycząca nadzoru nad syryjską bronią chemiczną nie powinna być jedynie zabiegiem taktycznym, odsuwającym działania na rzecz zakończenia kryzysu w Syrii. Wojna domowa w tym kraju trwa od 2,5 roku.
Jak zauważa dziennik "Today's Zaman", decyzja USA, by odłożyć atak zbrojny na cele w Syrii unaoczniła różnice między Waszyngtonem i Ankarą w polityce wobec Damaszku.
Turcja wcześniej sygnalizowała, że uważa rozważany amerykański atak w Syrii za zbyt ograniczony, jeśli chodzi o jego skalę i cel. Turcja otwarcie - jak pisze dziennik - apelowała o szerszą operację zbrojną, zamiast ograniczonych ataków rakietowych na cele reżimu syryjskiego.
Ankara oczekuje silniejszych działań Waszyngtonu przeciwko syryjskiemu prezydentowi Asadowi, i gdy USA stawiają na działania dyplomatyczne, Turcja została zostawiona sama sobie - komentuje "Today's Zaman".
- Turcja nie dostała tego, czego oczekiwała od swych zachodnich sojuszników - powiedział dziennikowi Mehmet Akif Okur, ekspert od spraw Bliskiego Wschodu z Instytutu Spraw Strategicznych w Ankarze.
Inny ekspert, Beril Dedeoglu z uniwersytetu Galatasaray w Stambule, zauważył, że Turcja "naciskała na interwencję (w Syrii), ponieważ chciała zapewnić sobie bezpieczeństwo".
Jego zdaniem, Ankara nie będzie się domagać działań zbrojnych, jeśli plan działań dyplomatycznych wobec Damaszku, jaki uzgodnią USA i Rosja, będzie uwzględniał jej interesy. - Turcja jest jednym z krajów, które najmocniej odczuły syryjski kryzys, dlatego chce rozmawiać na temat planów dotyczących przyszłości Syrii - powiedział ten ekspert.
Turcja, która była kiedyś sojusznikiem Asada, jest obecnie jednym z jego najostrzejszych krytyków. Przyjęła setki tysięcy uchodźców z Syrii, jest ważnym kanałem pomocy humanitarnej dla Syrii i - według mediów - również wsparcia dla rebeliantów walczących z wojskami Asada.